Barteq Opublikowano 25 Października 2012 Opublikowano 25 Października 2012 Sprawa ta nie dotyczyła bezpośrednio mnie, ale byłem jej świadkiem. Motocyklista podjeżdżając do skrzyżowania z sygnalizacją wyprzedził taksówkarza i zatrzymał się przed nim. Kierowca 4oo nie wytrzymał tej "zniewagi" i postanowił porozmawiać sobie z motocyklistą. Jeden i drugi wymieniali "opinie" przez kilkanaście sekund, do chwili aż taksówkarz nie uderzył ręką przez otwarte okno w motocykl. Motocyklista zareagował błyskawicznie. Dał gaz w opór, zblokował przedni hamulec i wykonał chyba najpiękniejsze palenie gumy jakie widziałem Cały dym i zapach wleciał taksówkarzowi do samochodu (akurat wiatr wiał we "właściwą" stronę), widziałem przerażenie w jego oczach jak błyskawicznie zamykał szybę kręcąc korbą. Motocyklista sobie odjechał na zielonym a kierowca taxi zjechał na pobocze dusząc się kaszlem a później wietrząc samochód.
lanciomaniak Opublikowano 25 Października 2012 Opublikowano 25 Października 2012 Ja nie wiem co ta wiara ma do tych motocykli...być może jak piszecie, że widząc skuter nikt się nie zastanawia nad jego pojemnością... Z drugiej strony to chyba fajnie, że część kierowców jest na tyle uprzejma iż robi nam miejsce...
T0MEK Opublikowano 25 Października 2012 Opublikowano 25 Października 2012 Motocykl ==> szybkie, głośne, agresywne mięśniaki, podkuci harleyowcy lub członkowie mafii. Źle im z oczu patrzy, więc lepiej nie zaczepiać. Skuter ==> dzieciak co nie ma prawka, wpycha się tuż przed zderzak, a po ruszeniu ze świateł telepie się 45km/h i trzeba go wyprzedzić a na następnych światłach znowu będzie przeszkadzał. Takie jest powszechne wyobrażenie. Do tego dochodzi typowa polska mentalność: "ja mam źle to zrobię wszystko żeby inni mieli jeszcze gorzej" (zamiast: "mam źle to zrobię wszystko (lub chociaż cokolwiek) żeby mieć lepiej") .
Klubowicze pgizi Opublikowano 26 Października 2012 Klubowicze Opublikowano 26 Października 2012 Z moich subiektywnych obserwacji wynika, że jednak jest różnica w postrzeganiu kierowników na motocyklach i skuterach. Wydaje mi się że pomimo wszystko na widok nas, skuterowców kierownikom 400 agresja się odrobinę mniej lub rzadziej załącza. Kiedyś już w tym wątku opisywałem jak jednego dnia dwie panie obdarowały mnie uroczymi uśmiechami w odpowiedzi na moje podziękowanie za ustąpienie miejsca. Na pewno motonita na lśniącej nowością szlifierce lub błyszczącym chromem crusierze czy choperze budzi u części kierowców zwykłą, chorą zazdrość i frustrację a Gość na maxi może sprawiać wrażenie stateczności i pewnego takiego wyważenia. Oczywiście są wyjątki. Kiedyś brałem też udział w takiej sytuacji, że jadąc miedzy puszkami w korku usłyszałem za sobą przegazówki ciężkiego motocykla. To Honda Valkiraia i jej dumny posiadacz bardzo dynamicznie dawała znaki swojej obecności, skuteczne znaki – puszki przed nią się rozstępowały. Ja również zjechałem między dwa 400 i dałem znak ręką żeby mnie ominął bo skoro mu się tak spieszy to pewnie ma jakiś ważny powód, np. musi sobie podbudować ego. Co prawda pociągnąłem za nim wykorzystując jego „kilwater” (carwater?) do najbliższych świateł gdzie stanęliśmy obok siebie i wtedy zostałem zaszczycony łaskawym spojrzeniem i komentarzem: Wy z Burgmanii jesteście o.k. . Potwierdziłem. Warto było.
janus60 Opublikowano 26 Października 2012 Opublikowano 26 Października 2012 Dokładnie ,ci kierowcy 4oo ,którzy wiedzą,że skuter to nie tylko 50ccm raczej są przyjaźnie nastawieni do Nas. U nas w Pyrlandii coraz częściej spotykam się na drodze z przejawami sympatii ze strony konserw. I takt trzymać!
Barteq Opublikowano 9 Listopada 2012 Opublikowano 9 Listopada 2012 Dziś jadąc do pracy na 2oo widziałem tylko 2 osoby na jednośladach... obydwie spowodowały podniesienie mi ciśnienia. Najpierw na Prymasa 1000-lecia w korku jakiś bardzo wierzący w swoje umiejętności skuterzysta na Hondzie PCX cisnął zygzakiem między samochodami pełnym gazem. To jeszcze nic, jeśli jakieś auto nie chciało mu zjechać z drogi - trąbił i mrugał na nie światłami. Pomimo swojego "szaleństwa" ugrał tyle, że był jedno skrzyżowanie przede mną. Następnie już na Bitwy Warszawskiej jakiś szalony motocyklista dosiadający pomarańczowe CPI XR125 (coś a'la cafe racer) z kufrem tylnym i bocznymi stelażami . Bitwy Warszawskiej ma niby 3 pasy, on jechał wszystkimi, nagle wyskoczył wprost na mnie sprzed maski innego samochodu, odruchowo odbiłem kierownicą, on również, machnąłem mu tylko ręką, on się nawet nie spojrzał tylko pojechał dalej. Ten również ugrał bycie jedno skrzyżowanie przede mną. Więc jak kiedyś spotkacie człowieka na pomarańczowym CPI z rejestracją zaczynającą się na "O" to możecie mu powiedzieć kilka słów odnośnie jego jazdy
dzialkowiec Opublikowano 19 Września 2013 Opublikowano 19 Września 2013 Temat odświeżam Dość ciekawych obserwacji doświadczam na przełomie kilku lat jeżdżąc jednośladem i 2oo po Warszawie - większość moich "spięć" drogowych, specjalnego zajeżdżania, chamstwa mam z kobietami - kierowcami! Tak na 10 to 7 z kobietami, 3 z mężczyznami. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak jest - ale niestety nie potrafię tego wytłumaczyć. Znalazłem na necie wnioski z przeprowadzonych badań - oto krótki wniosek. "Kobiety za kierownicą, częściej niż mężczyźni, używają agresywnych wyrażeń w stosunku do innych kierowców. Największy poziom agresji drogowej występuje wśród ludzi posiadających cechy kobiece, a także u osób androgynicznych i tych, których cechuje wysoki poziom neurotyzmu lub ekstrawersji – pokazują badania przeprowadzone w SWPS w Warszawie." Jak to wygląda u Was? Gdyby było odwrotnie to by mnie to nie dziwiło wcale, ale tak nie jest.
Sysgone Opublikowano 19 Września 2013 Opublikowano 19 Września 2013 Ja na szczęście, jeżdząc codziennie, praktycznie przez cały rok, nie spotkałem się jeszcze z agresją na drodze skierowaną w moją stronę. Może wina leży po części po Twojej stronie, że wykonując pewne manewry podnosisz puszkarzom ciśnienie? Mój znajomy z pracy jeździ na 50 ccm i trąbi na wszystko i wszystkich, jak jechałem kiedyś za nim, to zwolniłem i dałem mu odjechać, bo mi normalnie było wstyd za niego. Próbowałem z nim rozmawiać, ale on uważa, że tylko w ten sposób jest widoczny na drodze.
Sympatycy Worlan Opublikowano 20 Września 2013 Sympatycy Opublikowano 20 Września 2013 Stałem dzisiaj puszką na światłach na prawym pasie jako drugi i ostatni. Nagle kierownik małego skutera przeciska się między mną a krawężnikiem a kiedy jest na wysokości mojego przedniego zderzaka zapala się zielone i koleś rusza skutecznie mnie blokując do następnych świateł turlając się 40/h. Takie zachowanie może wzbudzać agresję. Na szczęście trafił na spokojnego.
Radiolog Opublikowano 21 Września 2013 Opublikowano 21 Września 2013 Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia Tapatalk for Lumia 820
Dawid Wawa Opublikowano 21 Września 2013 Opublikowano 21 Września 2013 koleś rusza skutecznie mnie blokując do następnych świateł turlając się 40/h. Takie zachowanie może wzbudzać agresję. Na szczęście trafił na spokojnego. Ja na przykład też preferuję odpuścić sobie szybką jazdę po zapaleniu się zielonego, jeśli widzę, że następne światła to też będzie oczekiwanie na czerwonym. Bo preferuję płynną jazdę niż "rura", a za 300 m po hamulcach. To jednak stoi w konflikcie z kierowcami samochodów dla których te 300 metrów to kawałek na wywalczenie sobie między sobą lepszej pozycji poprzez wyprzedzanie, żeby być z przodu na następnych światłach. Mnie to nie dotyczy, bo przeciskam się między samochodami i do niczego mi nie potrzebne zapier...lanie jeśli widzę, że za chwilę znowu będę stał na czerwonym. A taki motorowerzysta co ma zrobić? Stać z tyłu w sznurze samochodów? To byłoby bez sensu. A jak się przeciśnie na przód, to z kolei jest wyprzedzany przez kierowców samochodów. Moim zdaniem, choć to opinia pewnie niepopularna w naszym polskim społeczeństwie, kierowcy samochodów powinni nauczyć się szanować ograniczenie do 50 km/h i odpuścić sobie "bulgotanie" na tych, co jadą te 50 km/h przez miasto. Choć wiem, że nawyk już i we mnie bywa taki, że denerwuję się na tych, co jadą wolniej niż pozostali. Bo człowiekowi spieszno, a jak wszyscy zapier...lają, zwalniając tylko przed fotoradarami, to i ja się do tego stylu jazdy w Polsce siłą rzeczy też przyzwyczajam.
Sympatycy irasko Opublikowano 21 Września 2013 Sympatycy Opublikowano 21 Września 2013 Pracuję w firmię, największej w swojej branży na świecie gdzie podstawowym celem jest wyrobienie świadomości u pacowników poprzez bezpieczeństwo. Dużo jeździmy po kraju i często jesteśmy narażeni na różne sytuacje drogowe. Wszyscy przechodzą dodatkowe szkolenia z ecojazdy, safetydrivingu, itp. Sam gdybym tego nie doświadczył to bym nie uwierzył, że jazda zgodnie z przepisami zmniejszy zużycie paliwa średnio o 1 litr na 100 km, a test drogowy na prawie 300 km pokazał że osoba nie stosująca się do przepisów była tylko o 15 minut wcześniej od jadącej prawidłowo. Wszystko mieliśmy potwierdzone urządzeniami zamontowanymi w samochodach a test trwał dwa tygodnie. Muszę wam powiedzieć że taki udział w teście - szkoleniu przemawia do świadomości i stosuję to na codzień.
Gość Opublikowano 21 Września 2013 Opublikowano 21 Września 2013 Jak jadę zgodnie z przepisami, to zaliczam większość czerwonych skrzyżowań. A jak sobie depnę, to przelatuję po zielonych. I jestem czasem szybciej o 15 min, czasem o 30. A spalenie mam mniejsze o 2 litry na 100. Tak to wygląda bez urządzeń.
Gość maxell Opublikowano 21 Września 2013 Opublikowano 21 Września 2013 Pracuję w firmię, największej w swojej branży na świecie gdzie podstawowym celem jest wyrobienie świadomości u pacowników poprzez bezpieczeństwo. Dużo jeździmy po kraju i często jesteśmy narażeni na różne sytuacje drogowe. Wszyscy przechodzą dodatkowe szkolenia z ecojazdy, safetydrivingu, itp. Sam gdybym tego nie doświadczył to bym nie uwierzył, że jazda zgodnie z przepisami zmniejszy zużycie paliwa średnio o 1 litr na 100 km, a test drogowy na prawie 300 km pokazał że osoba nie stosująca się do przepisów była tylko o 15 minut wcześniej od jadącej prawidłowo. Wszystko mieliśmy potwierdzone urządzeniami zamontowanymi w samochodach a test trwał dwa tygodnie. Muszę wam powiedzieć że taki udział w teście - szkoleniu przemawia do świadomości i stosuję to na codzień. Żeby wiedzieć o tym, że jadąc niezgodnie z przepisami tak na prawdę nic nie zyskujemy, nie potrzebne są testy, urządzenia, szkolenia...tylko mózg. A niektórzy wyjeżdżając na drogę zabierają chyba tylko prawko a mózg zostaje w lodówce. Najbardziej mnie bawią głąby, które jadą za mną, siedząc mi na kuferku, dojeżdżamy do świateł - czerwone, a oni mnie wyprzedzają. Po jaką cholerę, nie wiem, skoro i tak zaraz staje w sznurku aut, a ja składam lusterka i ustawiam się na poll position. Ja nie wiem, czy oni myślą, że będę stał za nimi i koniecznie muszą być przede mną... Samochodem to bym mu po prostu przyspieszył i tyle było by z jego wyprzedzania
Jerry_R Opublikowano 21 Września 2013 Opublikowano 21 Września 2013 Wszyscy przechodzą dodatkowe szkolenia z ecojazdy, safetydrivingu, itp. [...] test drogowy na prawie 300 km pokazał że osoba nie stosująca się do przepisów była tylko o 15 minut wcześniej od jadącej prawidłowo. Jest dokladnie jak piszesz. Sam kiedys pracowalem w firmie, ktora rowniez wysylala nas na takie szkolenia, w tamtym czasie jezdzilem bardzo duzo 4oo po UK, FR, DE i PL. W przypadku PL - nie trzeba bylo urzadzen, zeby wiedziec, iz ciagle wyprzedzanie - zwiekszalo ryzyko bardzo, spalanie rowniez i... pozwalalo przyjechac kilkanascie min. wczesniej.
naviliss Opublikowano 21 Września 2013 Opublikowano 21 Września 2013 Fakt faktem to jest prawda że bezpieczniej i niewiele wolniej jeździ się przepisowo. Ja też popieram takie zachowanie ale to się sprawuje tylko i wyłącznie w TRASIE !!!!. Jazda po mieście w dobie korków zaprzecza faktom mniejszego spalania jak i niewielkiej różnicy w czasie dotarcia do celu. Jeżdżę na co dzień moim burkiem i jak wracam przez jedne z najbardziej zatłoczonych tras w mieście i denerwują mnie puszki którym wydaje sie że przysunięcie się do prawego/lewego skraju pasa da im satysfakcje ze stania w korku albo umożliwi zamienić się jednoślad. A potem jednoślad nie da rady przejechać bo jedna puszka przytuliła się do prawej strony a 3 samochody dalej kolejna do lewej zjechała i wypalam paliwo w korku. Co im z tego że jeżdżę skuterem jak mój to 400 i nie ma opcji żebym na światłach kogokolwiek zblokował, Chociaż niektórzy już to rozumieją i ustępują miejsca za co zawsze podziękuje .
Sysgone Opublikowano 21 Września 2013 Opublikowano 21 Września 2013 Jak jadę zgodnie z przepisami, to zaliczam większość czerwonych skrzyżowań. A jak sobie depnę, to przelatuję po zielonych. I jestem czasem szybciej o 15 min, czasem o 30. A spalenie mam mniejsze o 2 litry na 100. Tak to wygląda bez urządzeń. Usłyszane od taksówkarza, który wiózł mnie Żwirkami na Okęcie z przelotową 120km/h: - Gdzie się Pan tak spieszy, przecież mamy jeszcze 2h. - Przy tej prędkości mam na Żwirkach zieloną falę. I istotnie nie załapaliśmy od centrum ani jednego czerwonego
marekcymbuch Opublikowano 21 Września 2013 Opublikowano 21 Września 2013 Ja zauważyłem jeszcze coś, jak gość na skuterze czy motocyklu ma na sobie super kombinezon to od razu na "dzień dobry" przeciskając się w korku u 70% kierowców wzbudza niechęć, ale jak jedzie w zwykłych roboczych monterkach i ze zwyczajnym plecakiem koloru khaki to jest traktowany jako hmm zło konieczne, lekko z politowaniem i bez agresji.
Sympatycy krys70 Opublikowano 21 Września 2013 Sympatycy Opublikowano 21 Września 2013 Ja zauważyłem jeszcze coś, jak gość na skuterze czy motocyklu ma na sobie super kombinezon to od razu na "dzień dobry" przeciskając się w korku u 70% kierowców wzbudza niechęć, ale jak jedzie w zwykłych roboczych monterkach i ze zwyczajnym plecakiem koloru khaki to jest traktowany jako hmm zło konieczne, lekko z politowaniem i bez agresji. Powiem Ci,ze to ciekawe spostrzezenie ale cos w tym jest
Dawid Wawa Opublikowano 22 Września 2013 Opublikowano 22 Września 2013 Zboczyliśmy trochę z tematu na kwestię czy warto zawsze jeździć przepisowo. Argumenty są za i przeciw. Rzeczywiście czasem jadąc po Warszawie przepisowo z prędkością do 60 km/h łapiemy wszystkie czerwone światła. Ale żeby wpaść w "zieloną falę" to okazuje się, że trzeba by jednać 80-100 km/h. Czy to bezpieczne? Przy takim natężeniu ruchu w Warszawie to coś z boku może zawsze wyskoczyć niespodziewanie (ktoś nie zdążył opuścić skrzyżowania, albo pieszy lub rowerzysta przekracza na czerwonym), także ciśnięcie gazu żeby za wszelką cenę przelecieć na zielonym bywa ryzykowne... Wracając do tematu agresji na drodze: Opowiem Wam co bulwersującego zdarzyło mi się na początku września. Co prawda to nie miało miejsca na drodze, tylko pod blokiem, gdzie zostawiłem skuter na godzinę, ale sytuacja była bardzo nieprzyjemna. Przyjechałem do Piastowa pomóc znajomemu w pracach remontowych w mieszkaniu. Pracy było niedużo - godzina roboty. A że padał tego dnia deszcz, a ja w skuterze mam radio i głośniki, to musiałem jakoś ten pojazd przykryć. Wożę ze sobą pokrowiec, ale przyuważyłem, że blok przy jego ścianie ma takie "wcięcie"/wnękę, które stanowi zadaszenie przed deszczem i tam akurat ktoś już postawił motocykl przykryty pokrowcem. To miejsce nie było na chodniku, ale było akurat pod oknem. Nie hałasowałem zatem, postawiłem skuter obok tamtego drugiego motocykla, założyłem blokadę na przednią tarczę hamulcową i poszedłem do znajomego. Za 30 minut ktoś dzwoni do drzwi. Jakiś duży typ. Po otworzeniu mu, mówi: "Proszę zabrać skuter spod okna". Zapytałem dlaczego. Pomyślałem, że to przecież chyba przestrzeń należąca do wszystkich lokatorów danego bloku, a nie tego akurat jednego, którego okno jest akurat na parterze przy tej wnęce. Poza tym i tak miałem już odjeżdżać za 10 minut. Nie otrzymałem jednak odpowiedzi, tylko typ szybko zszedł na dół. Spodziewając się agresywnych "akcji" chciałem bezzwłocznie za nim wyjść. Nie zdążyłem nawet butów założyć, tylko wyszedłem w skarpetkach, a tam typ ciągnie/szarpie mój maksiskuter po gruncie mimo założonej blokady na tarczę i blokady kierownicy. Widział blokadę tarczy, bo jest linka przypominająca w kolorze żółtym, a także włączył się alarm. Przeciągnął tak ten pojazd przez 10-15 metrów, narażając zacisk hamulcowy i tarczę na skrzywienie. Na szczęście ciągnął do tyłu, także blokada oparła się tylko o lagę przedniego koła gdy koło szorowało o grunt. Na moje słowa, że wzywam policję obrzucił mnie wyzwiskami i poszedł do siebie. Byk większy ode mnie, a poza tym nie zwykłem wdawać się w bijatyki osiedlowe. Okazało się, że to właściciel tego motocykla, który tam stał pod tym oknem we wnęce. Co mu przeszkadzało, że postawiłem tam również mój skuter na czas deszczu? Nie mógł odpowiedzieć na pytanie i poczekać 10 sekund aż założę buty i zabiorę mój pojazd? Czy ten metr od ściany bloku - akurat przy jego oknie - należy wyłącznie do niego, że agresywnie wyrzuca pojazd, który tam postawiłem, a tylko jego motocykl może tam stać? Przecież miejsca było dostatek na dwa motocykle. Po przyjeździe policji powiedziano mi, że mimo, że mój skuter został przeciągnięty przez obcą osobę przez 15 metrów, to nie nastąpiło złamanie prawa, szczególnie, że (na szczęście) nie skrzywił się zacisk hamulcowy, ani tarcza. Straciłem tylko 30 minut czekania na policję. I nie wiem co o tym sądzić: czy to moja wina, czy może powinienem zwyczajnie typowi zaje...ać nie zważając, że było ode mnie większy... W każdym razie to przykład na bardzo bardzo nieprzyjemną sytuację, która nawet między dwoma motocyklistami się dzieje o tak drobną, nieistotną sprawę. Co Wy byście zrobili na moim miejscu?
Gość Opublikowano 22 Września 2013 Opublikowano 22 Września 2013 Po pierwsze: nie jesteś motocyklistą w oczach tamtego gościa, tylko użytkownikiem skutera. Po drugie: Żaden cienias bezbiegowy nie może stać przy prawdziwym motocyklu. Po trzecie: Jesteś obcy absolutnie, więc wypad z wnęki. Bicie by tu nic nie dało, nastąpiłoby wówczas naruszenie prawa i ty miałbyś kłopot. Oczywiście, jeśli byś nie poległ przed przyjazdem policji. Można było się upierać, że ktoś na jakiś czas dysponował twoim mieniem bez twojej zgody, ale to jest niska szkodliwość społeczna. Generalnie, trafiłeś na wielkiego gościa z małą końcówką i bez jaj. Za to z olbrzymimi pokładami chamstwa. Ja na twoim miejscu zrobiłbym tak samo. Ucieszył się, że żyję i że skut w miarę cały. Nie ma recepty na takie sytuacje i nie ma obrony przed pomrocznością jasną.
Administrator xmarcinx Opublikowano 22 Września 2013 Administrator Opublikowano 22 Września 2013 Założył bym mu swoją blokadę na tarczę i obiecał, że co jakiś czas tu będę zaglądał i zakładał nową.
stapoz Opublikowano 23 Września 2013 Opublikowano 23 Września 2013 Dokładnie tak bym zrobił, a gdyby wezwał policję powiedziałbym, że "nie nastąpiło złamanie prawa" To niestety nagminne, że policja usprawiedliwia działanie bandziora bo nie chce się im angażować w konflikt. Gościu powinien dostać co najmniej pouczenie/ostrzeżenie, oraz powinien zostać sporządzony raport (na potrzeby ew. powtórnych incydentów) - policja powinna w takiej sytuacji wyraźnie dać mu do zrozumienia, że stoi po twojej stronie - a tak wyszło, że gościu triumfował i że zrobił prawidłowo. Ale łatwiej powiedzieć, że nic się nie stało, a ofiara powinna się zastanowić dwa razy zanim pofatyguje policję...
marekcymbuch Opublikowano 23 Września 2013 Opublikowano 23 Września 2013 Sorry, pewnie nie jestem trendy, ale za próbę uszkodzenia mojego mienia na dzień dobry by dostał paralizatorem, potem możemy się sądzić.
Sympatycy irasko Opublikowano 23 Września 2013 Sympatycy Opublikowano 23 Września 2013 Ja już nie był bym taki pewny po tym jak pokazywali w telewizji gościa którego okradli w restauracji. On zamieścił film w internecie pokazując złodzieja a okazało się, że on się stał przestępcą bo się złodzieja o zgodę nie zapytał czy może umieścić z nim film.
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się