Skocz do zawartości
Forum Burgmania

Alpy, Dolomity, Lazurowe wybrzeże 24.06 - 7.07.2019


Sobier

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj obieramy kierunek Genova, wzdłuż Lazurowego Wybrzeża. Droga prowadzi nas przez malownicze miasteczka, każde z obowiązkową plażą i obowiązkowym fotoradarem. W sumie jest to fajna trasa dla wolniejszych maszyn, lub riderów. Dla nas niekoniecznie. Jeżdżąc trochę wśród tubylców, przestajemy się dziwić, że jeżdżą "na Włocha". Raz, że pogoda do tego zachęca, dwa, że kierowcy zwracają większą uwagę na motocyklistów. Sami zaś motocykliści (ok, głównie skuterzyści) wyznają 2 zasady: wyprzedzać można wszędzie, ale jak widzisz kogoś jadącego na Ciebie, to o ile masz miejsce, ustąp. Nie widzieliśmy żadnego incydentu z motocyklami, co oczywiście nie znaczy, na szczycie przełęczy osiągnąć że takich nie ma.

W każdym razie szybko nauczyliśmy się przymykać oczy na pewne zakazy, bo po prostu wszyscy dookoła tak jeżdżą i lepiej dla własnego bezpieczeństwa dostosować się do tłumu. Inaczej, to nożna u się zdziwić i wystraszyć wjechalihśmy w góry, nadciągnęły ciemnostalowe chmury. Zdążyliśmy się zatrzymać, aby wpiąć membrany i zaczęło padać. Kończyliśmy już w konkretnym deszczu. Szybka obserwacja przesuwających się chmur i podejmujemy decyzję, że jedziemy dalej. Niestety deszcz przeszedł w burzę. Przejeżdżając przez tunel, zauważyliśmy na jego końcu 2 motocykle i dwie pary Włochów. W przeciwieństwie do nas, oni mieli tylko letnie kurtki. Postaliśmy chwilę, lecz nie widząc poprawy, postanowiliśmy jechać dalej. To był średnio dobry pomysł. Z nieba zaczęło się lać jak z konewki, ale prawdziwy armageddon był dopiero przed nami. W pewnym momencie zaczęło nas zasypywać gradem. Uderzenia kulek czułem na całym ciele, kurtka niewiele pomagała, nawet ręce były poobijane, mimo założonych rękawiczek. Jedynie głowa i nogi były względnie chronione. Aczkolwiek zastanawiałem się, co pęknie pierwsze, szyba w kasku, czy w motocyklu. Jak na złość, nie było się gdzie skryć. W końcu zauważyliśmy kilka samochodów, które przycupnęły pod drzewami. Zaryzykowaliśmy i stanęliśmy koło nich. Mieliśmy chociaż osłonę przed gradem.

W czasie deszczu dzieci się nudzą. A co robią dorośli? Na przykład rozwiązują krzyżówki lub "ćwiczą". Spotkaliśmy obie grupy. Jedną tam, gdzie się zatrzymaliśmy, a drugą, tę bardziej rozrywkową ciut dalej, na parkingu w lesie. Facet tak ćwiczył, że aż mu się galoty do połowy ud zsunęły :-D

Deszcz przesuwał się w kierunku, którym chcieliśmy podążać. Na szczęście teraz to my goniliśmy deszcz, a nie uciekali przed nim. Miało to niestety swoje minusy: mokra jezdnia, naniesione liście, które tworzyły zielony dywan, żwirek i połamane gałęzie dopełniały całości. A na horyzoncie co i rusz obserwowaliśmy błyskawice Przed samą Parmą, 10 minut od hotelu trafiliśmy na korek. Nauczeni doświadczeniem, przepchnęliśmy się na sam przód. Niestety zatrzymał nas policjant, a właściwie to przewrócone na samochód drzewo. Na szczęście kierowcy chyba nic się nie stało, ale auto zostało skasowane. Szybkie zerknięcie na mapę, jeszcze jakaś konsultacja z Polakiem, kierowcą ciężarówki, który utknął po drugiej stronie zatoru i objeżdżamy to opłotkami. Dzisiaj śpimy na przedmieściach Parmy, w hotelu San Marco & Formula Club. Na pierwszy rzut oka, sprawia on bardzo dobre wrażenie. Ale później zaczynamy dostrzegać niedoróbki. Największą z nich jest łazienka. Podłoga w niej została podniesiona o jakieś 15cm. Ale tylko podłoga. Więc łatwiej nasikać na stojąco do zlewu, niż do sedesu :-D

Siedząc na sedesie, mam podkurczone nogi, jakbym siedział na nocniku. Takich kwiatków znajdujemy całą masę. Ale jak na jedną noc, jakoś damy sobie radę. Dobranoc.cee4f210ecebb39ee0e7053789726293.jpg002742d5e4d1d24ad54747fe3a56789b.jpg78ad1995249b3cb6b92f6afe7e315c29.jpge71004c11640fef90c55c07405bc1d0d.jpg6c7e02514b60862d77c0d514c7131867.jpg433a347159455901d31b78af45866571.jpg4835b93cc4b47e50b7a60e12062b63f1.jpg2534b7daee5346ad9ab4da1148b935d9.jpg567b196a817f8c84ecd004b059dde141.jpg05972d3070206191ae23a4b3cd7bb1e4.jpgb5127c246428433ed72daa0bf246f192.jpge753943e5d4c44a56df94d6d0bc15a62.jpg5f941dcd415e140146b6f490830bf5a5.jpga46e498a30ff06deaae2145a99789888.jpg

Odnośnik do komentarza

Kurcze, no jak się nic nie dzieje to jest nudno, ale z tym gradem to już przesada ?  mam nadzieje że teraz to już będzie tylko lepiej. Jakieś szkody na motocyklach odnotowaliście ? 

7 godzin temu, Sysgone napisał:

.... Nie widzieliśmy żadnego incydentu z motocyklami, co oczywiście nie znaczy, na szczycie przełęczy osiągnąć że takich nie ma....

a tego to nie rozumiem ?   ten "szczyt przełęczy" to chyba miał być kawałek dalej ? 

Odnośnik do komentarza
Kurcze, no jak się nic nie dzieje to jest nudno, ale z tym gradem to już przesada   mam nadzieje że teraz to już będzie tylko lepiej. Jakieś szkody na motocyklach odnotowaliście ? 
a tego to nie rozumiem    ten "szczyt przełęczy" to chyba miał być kawałek dalej  
Tak to jest, jak się z telefonu pisze.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Norbert, dobrze piszesz i fajnie się czyta. Nie przestawaj ?

Dalszego ciągu udanej wyprawy ?

Odnośnik do komentarza
  • Klubowicze

Jestem pod wrażeniem narracji i zdjęć. Świetnie się czyta a widoki rewelacyjne ? ?

Odnośnik do komentarza
16 godzin temu, Sobier napisał:

Moja jest nieśmiertelna

Tak, jasne jak pasek w Burgmanie ??

Maciuś, Norbert brawo Wy ☺️ relacja przeczytana jednym tchem, aż chce się czytać dalej. Szerokości i bezpiecznych winkielków życzę 

Odnośnik do komentarza

Dzisiaj moczymy się w Gardzie, w miejscowości Assenza. Woda zimna, w końcu to górskie jezioro. Jest największym i najczystszym jeziorem Włoch. Jego głębokość przekracza 340m, ale nie mamy ochoty tego sprawdzać. Wystarczy nam, że wkładając stopy do wody, natychmiast zamrażało nam mózg. Ale gdy już udało się zanurzyć, nie chciało nam się z tej wody wychodzić.
Cała wschodnia linia brzegowa Gardy, to jedna, wielka plaża. Motocyklem można się zatrzymać w dowolnym miejscu, gorzej z samochodami. Dzięki temu można znaleźć dla siebie pusty kawałek nadbrzeża. Fajnie było się schłodzić w kolejny, upalny dzień, jednak przed nami jeszcze spory kawałek do przejechania, zatem szybkie suszenie i ruszamy dalej.
Wjeżdżamy między góry, pogoda znów się zmienia, z 32*C szybko spada do 22. A przecież dzisiaj jeszcze nie padało, meteo zapowiada w Arabbie burze od godziny 18.
Widzimy przed sobą ciemne chmury, zatem nauczeni doświadczeniem dni poprzednich, czym prędzej szukamy schronienia, aby wpiąć membrany. Chwila moment i zaczyna padać. Postanawiamy zatem chwilę poczekać, bo chmura przesuwa się dość szybko, a za nią widać błękit nieba. Podczas postoju zatrzymuje się koło nas Włoch i zaczyna coś opowiadać, rozumiemy tylko "Polonia, Stalowa Wola" - może pracował u nas?
Deszcz przeszedł, wyszło słońce i znów zrobiło się gorąco. Asfalt szybko zaczynał wysychać, pora zatem ruszać. Membrany w spodniach zostały na swoim miejscu, a do kurtek nie wpinaliśmy. No i los znów zagrał nam na nosie. Membrany pozostały suche do samego hotelu. O godzinie 18:00 pozostawało nam 60 km do hotelu. W teorii godzina drogi. Czyli zameldowanie i pewnie koniec jazdy na dzisiaj, skoro Sella Ronda w teorii w deszczu. Postanowiliśmy zatem zjechać z trasy i zaliczyć Passo Manghen. I to był dobry pomysł. Chyba całe Passo dostało nową nawierzchnię z okazji etapu Giro di Italia. Szkoda tylko, że nawierzchnia była mokra, a sama trasa szerokości ciężarówki. Wjechaliśmy na sam szczyt, tam zaliczyliśmy obowiązkową sesję zdjęciową i wróciliśmy na trasę tą samą drogą. Pod szczytem trafiliśmy na miejsce, gdzie musiał przejść jakiś huragan. Zbocze przypominało plac zabaw pijanego drwala. Cała masa przewróconych drzew, część już pocięta, część jeszcze z korzeniami, trochę sterczących kikutów. Uprzątnięcie tego zajmie im pewnie z rok czasu. Stamtąd kierujemy się na Predazzo, gdzie obowiązkowo zatrzymujemy się pod skoczniami. To tutaj Adam Małysz i Kamil Stoch zostali mistrzami świata. Obiekt składa się z 6 skoczni o punktach konstrukcyjnych K120, K95, K62, K35, K20 oraz K10. Z Predazzo już tylko szybki skok i lądujemy w Campitello di Fassa, dzisiejszym noclegu. Szybkie zakwaterowanie, prysznic i ruszamy na poszukiwanie obiadu, przy okazji zwiedzając miasteczko. W centrum odbywa się jakaś prelekcja, widzimy slajdy z dinozaurami.
Jeśli chodzi o jedzenie, to jesteśmy we Włoszech tradycjonalistami, czyli znów pizza, bo wychodzimy z założenia, że pizzę ciężko zepsuć. Dobranoc.
76047b108d3a3d7089a3bb83193bdf16.jpg2c40a67e5cf511ab46a6d6111ecbac13.jpg775d26b3fc50c0fb5fd8ccec803fbbff.jpgf8d73aecd6a8fe22f0da67d4eee6b727.jpgd9e1478713106697076026850416de2b.jpg2055b208cc217d081eeba75674f8d51a.jpgc0cbf2e9f3c56d424a09aa067f7e1b3c.jpg3b4c108e1efa14df81361b9eff567c64.jpg8d62285f7080f2fd60613b1f33ce0377.jpgfae5fd0f71f21befd316276ed402adeb.jpg953909722ebf6f438c41bd15f27af3b9.jpg63db87cba010ce654b381f7819a13dea.jpg7baff693ad0110c1479b6d75f77ed3ed.jpg5d6186b715da37b91a7fa0c05f88cee1.jpg02e47cc763a6241f1bb3bb9c0d12af25.jpgd9e6f0a68081b7d76e4ecb9a54652eab.jpgd35a62d74b50880aa462d98e944a28a5.jpgbe1a1c956c4ded7590250f39ee079bc3.jpgcbcd90b28ad5535b60813f8af938c220.jpg8c4c7361b1b12d9a0e82eb80522cd662.jpg684d921a148df570d829d51a70385e21.jpg9088693939027d6e2a6f214c87073a58.jpgbb4faa8673f2050220759fe9e564a606.jpgd759651b2021ef8bd53b626d28381688.jpg9f12cab5ac9d4664963d2b7437604025.jpgd1e0a8fc55de053e609cc9383fdcca35.jpg807808d94b234d13d36700f2b2ba3fb8.jpg

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

Żegnany się z Dolomitami. Na pocieszenie zaliczamy jeszcze Passo Pordoi i Passo Campolongo - połowę słynnej Sella Ronda. Ostatnie zdjęcia w Corvarze i lecimy na Austrię. W każdym miasteczku na przełęczach stoi co najmniej jeden "śmietnik", czyli fotoradar. Jest ich tyle, że zaczynamy nerwowo reagować na każdy pomarańczowy słupek. Z roku na rok coraz gorsza nawierzchnia i coraz więcej ograniczeń prędkości. W dodatku we Włoszech jest więcej ograniczeń prędkości do 50km/h, gdzie w Austrii standardem jest 70km/h.
Wjazd w Alpy, to niestety zmiana pogody. Temperatura z przyjemnych 25*C spadła do niecałych 20, zaczął padać deszcz. Na początku jeszcze w miarę nieduży, dając nam czas na wpięcie membran, ale po chwili przeszedł w burzę. Trasa prowadzi nas przez Sölkpasß. Kolejna świetna trasa, szkoda tylko, że pokonana przez nas w deszczu. Na górze temperatura spada do 13*C, a porywisty wiatr sprawia, że odczuwamy, jakby było koło zera. W pewnym momencie ilość spadającej z nieba wody osiąga taką wielkość, że membrana kapituluje i przepuszcza ją do środka w spodniach. Jest słabo... Zjeżdżając z przełęczy zatrzymuje nas stado krów, które wraca wieczorem z pastwiska. Kilkadziesiąt sztuk na parę minut skutecznie blokuje ruch. Niestety nie mamy zdjęć, bo telefony skutecznie poukrywane przed deszczem. Później trafiamy na jeszcze jedną krowę, która wracając do siebie postanowiła iść środkiem drogi. Kończymy passo i nagle magicznie poprawia się pogoda. Nie tylko przestaje padać, ale jeszcze wychodzi słońce. W sumie, to dobrze, bo po przyjeździe do pensjonatu, mamy czas na wysuszenie ciuchów. Miejscowość, w której dzisiaj nocujemy charakteryzuje "nijakość", tutaj dosłownie nic się nie dzieje. Gdybym miał się tutaj zatrzymać na na ferie, to chyba bym nie wytrzymał dłużej niż 3 dni. Jedyną rozrywką było obserwowanie młodego cielaka, który postanowił pobrykać trochę na wolności. Pół wsi próbowało go złapać, druga połowa (w tym i my) stała w oknach i kibicowała łapiącym lub cielakowi. My byliśmy sercem za cielakiem. Niestety został zagoniony do stodoły i tam złapany.c138078159024462800ea6bb8059c342.jpg6ab5ffb02869cdf367d2c977b99aed8e.jpg4da3e21a5b84ee87f3ecf3d5dab14505.jpg20eec0af1bfe753c4d870e67b1208ac8.jpg95d835081d26ab0052b03476280df2c5.jpg62720a157001480f98dab904569596d4.jpg2666c9c855a47f7e9357b982c7a38d3d.jpgad96cc1d25dcdc94f5da8e21b0b0aacd.jpg0bc0418a4db00d33deeab3557da8fa0f.jpg5620159b78c9650ff46b06ed28217df4.jpg8924947814326316603e75be20f4c0de.jpg8c18850dd37f02a499a4c3ffc0b7bbc0.jpg

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

ed9b8e20d45bc7b3fd6d5027b2d22c77.jpg
Chyba już tu kiedyś byliśmy
cb7c83108cb609a806c9b0dbbeb24e5b.jpg
Ostatnia włoska kawka na ceracie wśród kierowców TIR
3f60e5473bfb1aec7f5a3db62f0698ad.jpg
5b4d19a64712132fa81c2c22e4a5c619.jpg0aeca2b27589c43529447c4309fef22a.jpgfb9679bc9fa7ea01b81f428c2f60f5b5.jpgd5a9db19b1cc9094bb010a22d61e9b53.jpgcfe3558c579d34458549b22ef05685e8.jpgb190da694546c14aadefc90b8903c79b.jpg


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Odnośnik do komentarza
13 godzin temu, SzymonSeptic napisał:

Super relacja i świetne fotki , miłej zabawy ! Gdzie dalej lecicie ??

Do domu, pora do domu wracać... Przez Nachod.

Odnośnik do komentarza

Jadąc z Austrii do Czech, z pominięciem autostrad nie liczyliśmy specjalnie na ciekawe drogi, jednak miło się rozczarowaliśmy. Tuż za pensjonatem zauważyłem na niebie drapieżnego ptaka. Zainteresował się kaskiem Maćka, ale chyba odgłos tłumika skutecznie powstrzymał go przed bliższym kontaktem :-) Szybkie googlanie podpowiada, że mógł to być sokół wędrowny.

Droga 119 przez Dimbach jest wręcz stworzona dla motocyklistów. Mówią o tym nawet znaki i tablice informacyjne rozlokowane wzdłuż trasy. Świetny asfalt, szybkie zakręty i dość mały ruch zachęcają do odkręcenia manetki.

Na kilku wioskach zauważyłem figurki bocianów, które trzymały w dziobach koszyki z małymi dziećmi. Do figurki były przyczepione karteczki z imionami, a na jednej wsi widziałem nawet przyczepione do bocianów prezenty. Czyżby to było coś na zasadzie tablicy ogłoszeń o narodzinach? W każdym razie byłaby to fajna alternatywa dla klepsydr.

W pewnym momencie przejeżdżamy przez miejscowość, której nazwa powoduje, że koniecznie muszę się zatrzymać i zrobić sobie fotkę z jej tablicą. Chodzi o Wolfenstein, starsi na pewno kojarzą ją z jedną z pierwszych gier 3D, w której biegaliśmy po korytarzach i strzelaliśmy do hitlerowców.

W ostatniej wiosce przed czeską granicą korzystamy z okazji i zamawiamy austriacki specjał, czyli wiener schnitzel. Do tego kawa, bo choć w Austrii można mieć do 0.5 promila, to my jednak za chwilę wjedziemy do Czech. Oni są bardziej rygorystyczni. Zresztą jazda na podwójnym gazie nigdy nie jest dobrym pomysłem. Piwa możemy się napić na spokojnie wieczorem.

Przejazd przez Czechy przebiega spokojnie, bocznymi, krętymi drogami. Czasem jest fajnie, czasem nie, bo asfalt stary i zużyty, dodatkowo zabrudzony żwirem, czy rozsypanym ziarnem lub słomą. Tak, czy inaczej trzymamy się z dala od autostrad. Wjeżdżamy na nią dopiero 20km przed Hradec Kralove żeby za chwilę z niej zjechać i wpaść w kilkukilometrowy korek. Nie jesteśmy pewni, czy w Czechach można filtrować, czy też nie, ale szczerze mówiąc, nie bardzo nas to obchodzi, jazda po Włoszech nauczyła nas omijać takie niedogodności. Część samochodów widząc nas w lusterkach zjeżdżała do krawężnika, część nie. Ale na szczęście nie trafił się ani jeden samozwańczy szeryf drogowy. Dzięki temu pokonujemy trasę do Nachodu dość płynnie.

Gdyby ktoś się zastanawiał, czy da się przejechać z Austrii do Polski, przez Czechy na 1 tankowaniu, to tak, jest to wykonalne. W końcu to tylko 340 km.

W hotelu meldujemy się przed 20, kolacja z piwem i idziemy grzecznie spać.

 

15c59ef442e9d33275acbb2f9384c475.jpga5c065cb38fbfcb4252b2f99d1d091a8.jpga9f25b2da4ffde7ee1904ac03773e2f7.jpg8427700cecd377b5f5399b21e451a8d7.jpga6664fa42c0663df24b52a74d42162a0.jpg5aa59986c24d4b6db632ebbce4314b44.jpg3e343e9d9ac8be520be63cd27c41751d.jpg86781e5e0ec780b81c0979c1b95a0dbf.jpgd69623cadbffe7ca17e21d025509f02e.jpg088dc11934e29cb0976bcafd406319e3.jpg

Odnośnik do komentarza

Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Zatem i nasza wyprawa "Alpy, Dolomity, Lazurowe wybrzeże 2019" dobiegła końca. W 12 dni odwiedziliśmy 4 kraje, przejechaliśmy ponad 5.000 km, różnica temperatur wynosiła prawie 30*C. Od +42*C pod Turynem, do +13*C na jednej z alpejskich przełęczy. Z tego, co pamiętam, najwyżej byliśmy na wysokości ponad 2700m n.p.m.
Podczas całego wyjazdu spotykaliśmy się z życzliwością poznawanych po drodze ludzi. Być może tylko mieszkańcy sennych miasteczek mogli narzekać na ciut za głośny wydech Maćka, ale nikt w nas kamieniami nie rzucał, więc chyba źle nie było. Policji też było jak na lekarstwo, za to fotoradarów zatrzęsienie. Wspomnienia bezcenne, za resztę zapłacisz kartą (reklama: karta na R. bardzo fajnie sprawdza się w takich podróżach, bo da się nią płacić wszędzie i przeliczniki są bardzo korzystne)

I jeszcze jedna reklama, bo moim zdaniem im się należy jak psu zupa: bardzo przydał mi się kurs jazdy precyzyjnej z Motopomocni - zarówno na górskich drogach, jak i w miastach techniki, które poznałem na szkoleniu, ułatwiły mi manewrowanie przy niskich prędkościach. Martwy ciąg rządzi 1f642.png

Odnośnik do komentarza

Nic dodać nic ująć. Było jak zawsze SUPER.
Oto wynik tegorocznego wyjazdu
260341df135b84693351c5c49ac80232.jpg



Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Odnośnik do komentarza

Nie wiem, którego z nas witasz w klubie, ale raczej żółtodziobami nie jesteśmy ;-) To była 5-ta wyprawa alpejska Maćka, moja czwarta, a na początku maja zrobiłem 5000 km po Bałkanach.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

Dla niejednego zrobienie 5tys w sezon to już jest wynik, że „olaboga”

A są też tacy co robią prawie 1 tys ot tak sobie od rana do wieczora

 

A tak a pro pos ... to ja tam nie widzę przebiegu 50tys up...

 

P.S. Pisaliśmy chyba z Maćkiem jednocześnie

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...