Skocz do zawartości
Forum Burgmania

4023km przez Polskę z Majesty 125.


Nibiru

Rekomendowane odpowiedzi

Informacja: zdjęcia są wrzucone na serwer googla, można je oglądać pod warunkiem zalogowania się na konto google (nie rozgryzłem tego problemu, prościej było gdy funkcjonowała Picasa). W opisie przeplata się dialog między mną a moją Majesty (Majką).

 

- Nie jest to opowieść o heroizmie jazdy na 125. Nie jest to opowieść która ma na celu pokazanie, że na 125 też się da. Jest to opowieść o zwariowanym pomyśle, który powstał w mojej głowie pięć lat temu, kiedy to byłem szczęśliwym posiadaczem Peugeota Zenitha 50, potem Gilery Runner 50 Sp. Wymyśliłem sobie..

- Streszczaj się królu! - wtrąciła Majka.

- ... wymyśliłem sobie podróż w koło naszego kraju, ale z pewnymi wytycznymi, że tak to "ujmnę". Chciałem odwiedzić wszystkie punktu skrajne, czyli najbardziej wysunięte części naszego kraju na północ, południe, wschód, zachód, środek Polski i środek Europy. Chciałem o ile się da wjechać tak daleko jak się da lub choć zrobić zdjęcie przy tabliczce z nazwą miejscowości, w której jest punkt skrajny.

- No i padło, że to ja mam go tam zawieść. - dorzuciła Majesty. Obliczył, że trasa będzie liczyć około 3600km. Wyszło więcej, do równego rachunku.

- Oto ona. Yamaha Majesty 125, w moim posiadaniu od końca listopada 2014, wtedy z przebiegiem na liczniku około 29000.

a2lqDedhnxs-AX93HrMX3RuZ8ScGTBi9zkRQm3Zg

- Taka podróż wymaga pewnych przygotowań. Postanowiłem nocować na polach namiotowych. Skompletowałem niezbędny ekwipunek, wszystko zapakowałem pod siedzisko, w torbę-wałek i genialną torbę motocyklową Oxford, którą kupiłem od forumowicza MariuszBurgi, oczywiście trafiając na nią całkowicie przypadkowo na pewnym serwisie aukcyjnym. Start imprezy zaplanowaliśmy...

- Dobrze, że piszesz "my" zaplanowaliśmy! - znów wtrąciła się Majka.

Dzień pierwszy: Ukraińcy i pięć godzin w plecy.

- ... na trzeciego września, pobudka 3:30, związanie bagaży wymagało wjechanie do klatki, żeby widzieć co się robi.

5rH83EgEpLlpy1ZFxNlv1Ot8tGYYn-54zLaXwhDH

- Nibiru...- zaczęła Maja -...nigdy wcześniej nie jeździł z bagażem. Przed wyjazdem zmienił mi akumulator na taki jaki fabryka montowała, wcześniej też ogarnął nowe gumy na kołach, przerobił tylny bęben na tarczę, ogarnął i odnowił ramę, powymieniał zakupionych w ASO kilka części (termostat, odboje wahacza, uszczelki dekli zaworów), wymienił chłodnicę. Ogólnie mimo 18 lat czuję się na 8.

- No faktycznie, nie wiedziałem jak się jeździ i jak maszyna reaguje w zakrętach na dodatkowy balast. Ale dobra, startujemy, na liczniku 46940,0 km.

STxhn8PF7WwuVL6ojlFDERpQwn7rCntVZSK2O6ux

- Pierwszym celem jest Osinów Dolny, miejscowość najdalej wysunięta na zachód. Specjalnie na wyjazd kupiłem "ajfona", zainstalowałem gniazdko i mocowanie.

Ustawiam trasę na mapach googla i podążam ślepo (czego później się oduczyłem, najpierw patrząc na całą trasę). Z drogi krajowej wjeżdżam na drogę, która wytrząsła mnie i Majkę jak nigdy. No dobra, Majka mów.

- Tak mną telepie, że ajfon wypada z mocowania, ale nic mu nie jest. No i tak sobie jedziemy...

- I przejeżdżając około szóstej rano przez okoliczną wioskę czuję, że coś uderza mnie lekko w kolano, szybki rzut oka na nawigację i... nie ma jej, ajfon za burtą!!!

Zatrzymałem się, zawróciłem i zacząłem szukać zguby na drodze, niestety  z zerowym efektem. Już pomyślałem, że to koniec wyprawy, bez tego małego urządzonka nie dam rady. Aż tu nagle idzie chłopak z dziewczyną, podchodzę, proszę, aby zadzwonili do mnie i w ten sposób znajdę telefon. Okazuje się, że to obcokrajowcy: Ukraina, ale wszystko zrozumieli. Dzwonimy, sygnał jest, ale ajfona nie słychać, chodzimy i tak nasłuchujemy kilka minut, w końcu dziękuję im za chęci i odchodzą w swoją stronę. Ja jeszcze postanawiam poszukać zguby...i nagle słyszę ciche buczenie w rowie, znalazł się! Dziewczyna choć podziękowałem za pomoc, tak długo dzwoniła, aż znalazłem moje jabłuszko, z już lekko uszczerbioną obudową, ale z całym lcd.

Jedziemy dalej, już świta, po polu widzę jak ganiają dziki, w końcu zatrzymuję się na styku dwóch województw: lubuskiego i wielkopolskiego:

nPOmdXNKn--g9mk7DU8QQtrR8lVfGnlBDuSGJLfk

auoxAr3mm23_rCMB0yktyaZENNi40KZZ76uVSCGm

Ubieram rękawice, zapłon, klamka, starter i....cisza. No to jeszcze raz... i znów cisza, nawet przekaźnik nie zająknie. Przejechane ledwo 130km i już taki numer. Wyjmuję siedzisko, wszystko na miejscu, sprawdzam i wymieniam bezpieczniki, nadal cisza absolutna. Sobota, las, ósma rano, ja bez prowiantu, sprzęt nawet nie kręci rozrusznikiem i cóż tu począć... już myślałem ile bym pchał zestaw do domu. Ale przypomniałem sobie, że należę do Pzmot-u i mam wykupione assistance. Dzwonię, bez większej nadziei, konsultant bardzo grzecznie pyta co i jak, mówi, że do godziny zjawi się laweta (ja w szoku). I faktycznie laweta (jeszcze kierowca dzwonił i dokładnie się dopytywał gdzie stoję) przyjechała po godzinie.

- A weź nie gadaj i nie pokazuj tych zdjęć. - jękła Majka.

tWDpyXsg9_mrONxST3cPofDZyHvx2wiHZC61dzdD

djZwTSMWnxnmnBo4xuXYTZ6WQexlK5vtaIPRU8Pi

Kierowca, bardzo sympatyczny, po wysłuchaniu mojej opowieści co robię, od razu powiedział, że jedziemy do Sławy, ma tam znajomego, mechanika motocyklowego. I tak pierwszy raz w życiu miałem styczność z lawetą.

GuRvV0AcxNQA0LiRHUMwngJjLk5J3G7RfOqGKw5a

Okazało się, że akumulator jest pusty, od razu posądziłem ładowarkę o zwarcie, które tak szybko wykończyło nową baterię. Mechanik jednak nie dał temu wiary i zaczął mierzyć prądy...okazało się, że nie mam ładowania, dokładnie do akumulatora dociera maksymalnie 12V. No to szukamy regulator napięcia, znajdujemy dziwne urządzenie bez żeberek, zalane jedynie jakimś silikonem. Mechanik ma regulator od Hondy Nsr 125, też na pięć pinów, ale w dwóch rzędach, czyli pod wtyczkę z Majesty nie podejdzie. Chłop specjalnie jedzie do sklepu po końcówki do kabelków i robi kabelkowy adapter wtyczki. Palimy maszynę z nowym regulatorem, ładowanie 14V, już wiem, że dziś nie dotrę na Hel jak zakładałem, ale dotrę do Pobierowa. Mechanik bierze za regulator 50zł (kazał mi sprawdzić ile chodzą takie regulatory na pewnym serwisie aukcyjnym), no i pytam ile za robotę i mówię, że mam: 200, 100, 50, 10 i dwie piątki. Zaśmiał się i powiedział: "To daj 10 i dwie piątki". Co ja mu na to: "W czwartek przed wyjazdem to 70zł zarobiłem za sprzedanie starego kasku i żółwia na plecy".

c7SLl87AfL2mT0kv6gHMDS21-KS8Oz8dC9kAGJG1

Jak widać Majka miała doborowe towarzystwo, moje osobiste narzędzia przydały się już pierwszego dnia...około 13 lecimy dalej, mijamy mistrza kiczu...

o3eIpuquEx_GuD2eUJNVueMqSivj7pdUk2ddk5tc

...mijamy nie jedną fermę wiatrową...

PkBJ1igl3fVcHwp1cp8VqD89dxTEYXkit6zyYIae

...mijamy Park Narodowy...

8BTbCmHkSJUcby-hWF_oOOIvzpKF_L5v1m4TTJ_5

I w końcu osiągamy pierwszy punkt skrajny, czyli Osinów Dolny:

TYn8mWnuWGrmQHvSOrkM2Pp7WwRyPRfavW295fHg

Teraz kierunek Szczecin, ale wcześniej chcę odwiedzić kolegą w Stargardzie, co jednak nie udaje się, chłop po robocie i małe dziecko w domu.

W drodze mijam piękne miasto, nazwy nie pamiętam:

ZLTQLpN3SY5DkO39Q8Zz-T_G3YahC6m56xyf_dEP

Są też naturalne przeszkody:

sI-1lyljdPP3gF4-F4J_-FhHey1fysaQH0546o5i

O godzinie 20 docieram na kemping...zamknięty...no cóż jadę dalej i wypatruję znaków, moją uwagę ściąga nazwa pola namiotowego "siedem żab". Jest w centrum Pobierowa, ja jestem kompletnie wyczerpany, Majka wiem, że ma ochotę na więcej.

- Bo mam i mieć będę. - rzuciła.

Dystans tego dnia: 585,1km.

W tym momencie kończę opis pierwszego dnia, dni wycieczki było razem dziesięć,  z czego dziewięć "dni z jazdą". Sukcesywnie będę opisywać kolejne dni.

Odnośnik do komentarza
  • Sympatycy

Widzę że wybrałeś się na taką wycieczkę jak ja w czerwcu tylko....Ty obrałeś odwrotny kierunek :D ja na Osinowie zakończyłem odwiedzanie "krańców Polski..... tak sobie patrzę na Twoją Majeczkę i czy czasami nie spotkaliśmy się w czwartek 8.09 na stacji paliw w Komańczy???? byliśmy w 3 Burki + pomarańczowy DL650????

Czekam na dalszą relację. Pozdrawiam  

Odnośnik do komentarza

"Burgman ma jedną zaletę: jest wygodny", takie słowa padły na stacji w Komańczy, robert1973, tak to byłem ja :)

Ta5aqkgDzEW7etQ9TrZ8dgCljKTmJS2gc0P_diD8

Dzień 2: leje.

Od rana deszcz. Plan był taki aby całym wybrzeżem dotrzeć na Hel, odwiedzając Jastrzębią Górę (północny skrajny punkt), potem obrócić i nocować w Trójmieście. Chciałem zobaczyć wszystkie przybrzeżne jeziora, ale deszcz wszystko pokrzyżował. Postanowiłem jechać na Hel (jestem byłym mieszkańcem tego miejsca), przez Koszalin, Słupsk i Lębork. Ubrałem kombinezon, ochraniacze na rękawice i buty, najgorsze w tym było to, że na dworze było około 20 stopni, kto tak jeździł wie o co chodzi. Zdjęć z drogi niewiele, ale przyznam, że duża szyba pod którą mam schowanego ajfona doskonale chroni go przed deszczem, po drodze mijamy przepiękne jezioro Żarnowieckie:

9tWQwh52doz-qckBjvJc5jEh5Nw86XXLb1avrDxWOdwracam głowę:

15KEG4xJg5O4dL4xco2RtczXXTrOri67SeyjE6gT

Coś bardzo przykrego...

Docieramy do Jastrzębiej Góry, osiągając kolejny punkt skrajny:

R-N39Tc46xAYFBEwAJPpawgp82HCy_DnCY9GNF46

Wjeżdżam na mój ukochany półwysep, zatrzymuję się koło Kuźnicy, aby pozbyć się dwóch bułek, karmiąc nimi okoliczne ptactwo (mewy łapią w locie):

IxkZWm0oxNiq1Pa0NhHva_KBxa-DMyu24pP7jNms

Majka mokra, bez klaksonu, bez możliwości gaszenia z kluczyka (pozostaje stopa boczna):

vT8pVFmbo00iIH05JbCoGnlpeYJiHIwpEwe6yge-

Lądujemy na Helu na kempingu na Cyplu, czyli dla mnie kolejny punkt skrajny;

FlI9ump_7UFbsEMGp1q4_L4RchMsb6X-Y3OG2-Ri

Tego dnia: 358,0 km, non stop w deszczu. Postanawiam zostać tutaj dwa dni, aby kolejnego dnia wyschnąć. To był jedyny deszczowy dzień całej wyprawy.

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Fajna relacja ... nadawaj dalej! !tut

Odnośnik do komentarza
  • Sympatycy
1 godzinę temu, Nibiru napisał:

"Burgman ma jedną zaletę: jest wygodny", takie słowa padły na stacji w Komańczy, robert1973, tak to byłem ja :)

Dodam jeszcze jedną .... jest pojemny, z niecierpliwością czekam na kolejny dzień :) 

PS szkoda że na stacji tak krótko gadaliśmy :( jechaliśmy na X Jesienne Spotkanie Bieszczadzkie tam byłby czas na baaardzo długie pogaduchy...... szkoda ;( 

Odnośnik do komentarza
  • Klubowicze

Super wyprawa... Szkoda że do tak skrajnego punktu, jak Świnoujście nie dotarłeś :) Powodzenia i mniej deszczu po drodze...

Odnośnik do komentarza

Bardzo dziękuję za miłe komentarze, lecimy z kolejnymi dniami, do dzieła ;)

Dzień 3: schniemy na Helu. Mała wycieczka po Helu.

L_oyt6qm1jYwzjkEfV8pIIWv6onKbbwxxeRtkeLn

Rano nareszcie sucho, można powywieszać bambetle gdzie tylko się da, a namiot wynieść spod drzewa. Wieczorkiem uciąłem sobie pogawędkę z konserwatorem pola, od razu zagadał: "Pan skuterem przyjechał?".

Jako, że pierwsze osiem lat życia mieszkałem na Helu, a kolejne 10 lat co roku tu bywałem postanowiłem obejść stare śmieci, ale nie tam gdzie pchają się turyści, znam miejsca gdzie się nie zagląda.

- A mnie nie wziąłeś ze sobą!! - zawarczała Majesty coś knując...

Kiedy tu mieszkałem bardzo prężnie działał port rybacki, niekiedy tak zabity kutrami, że trzy cumowały koło siebie, a teraz:

92E1jy4v6yw5Wn5foG9zD0g6yAzKwNIxM_byPwbC

Za moich czasów nie do pomyślenia było wejście cywila na Cypel, wszystko było terenem wojskowym, nie raz ogrodzonym płotem pod napięciem.

vovf6Q5A55QKMWYH50ryy7rOPd8OoHBwOyLK40E1

Teraz cały teren wojskowy jest na sprzedaż, a knajpki i kanjpeczki żerują na wojskowym klimacie, fundując turystom "Bar komandora" i innego typu atrakcje.

NLyt7Mo6BiX7fp3ER8vylQ8uVSevZ5-fblK4XXf0

Polecam zapoznanie się tematem "Niedźwiedź Wojtek".

A co do wcześniejszego obrazu "Hel początek Polski", a wejście na plażę na tym "początku Polski" ma numer 67... trochę nie logiczne...

Ale nie ma co narzekać, w porcie idzie nadal kupić świeżą flądrę czy dorsza prosto z małego kuterka (na kempingu był specjalny stół do ryb), w porcie też stacjonuje kilka dużych jednostek:

ZfjdThn7zLQ0OQ99VbwBSy-jU0H9u4wGhoRInXRN

Mała plaża, teraz jest naprawdę mała, wyobrażam sobie co się na niej dzieje w sezonie....

oHOOI6zABJ3-N0UWZ_dqFmsD6XkMnlsOKS5NU_ul

Molo i basen portu wojennego, niegdyś pełnego trałowców czy holowników, teraz stał tam cywilny statek ratowniczy. A pamiętam czasy, gdy dzwoniło się do kapitanatu i dowiadywało kiedy i o której jest rejs do Gdyni. Pływał holownik i wodolot, cywile mogli za darmo mieć wycieczkę w obie strony. Teraz takie coś jest absolutnie nie do pomylenia.

tOrFG4QS0i8UG4pjIrtSiKIfwrPgaLOqRPm0px05

Za to można oglądnąć rybkę z butelek...

G9Uz0cGZnW3r557RjCj9GuTiNGOs1c5FTTw1jXjY

Jest jeszcze jeden drażniący dla mnie temat, helskie kino i kasyno (klub garnizonowy). W kinie miałem pasowanie na ucznia, w kasynie były wielkie bale, imprezy, można było cieciowi dać dwa złote i godzinę grać w bilard. Skończyły się te czasy.

a4tGXnDKm9DWkXygeKh4HP-8O2o4bIdBAmkJJwyE

oTChRGYIFQy7aLug9ZbTyuM_E2M-z-TDDHJQvEtj

Za lepiej postawić koło tego całego bałaganu kamień upamiętniający wojskową postać, trzy maszty i parkomat...

-TgekNtRtHH4keR3B7BTWS7JyvH2_mQ3_8vGDRRf

Można też postawić koło supermarketu kamień upamiętniający Obrońców Helu...

kGKW8G9f0M_QDsrS36FAtVvaTAKUszC5xhBWiO80

W lesie tuż obok głównego traktu na dużą plażę są dwa bunkry, zero oznaczeń, że takie coś istnieje...1gfGIfmEhA-Y85mfhNXwrRv_M9IqM_VlesKfhGPB

Jest też niegdyś piękny kort tenisowy (koło stacji IMiGW):

tUO1_a5ux6F4xM4_adXbjpMVO56--srcDWFhHn0A

A to jest moja ulica Leśna, moja bo tu mieszkałem, a ta stacja rozdzielająca zachowała się w stanie niezmiennym, już około 30 lat :)

yM_6DOHTxiHuyU6Y9ip1wMbJEyVM7ssbhKDChIJH

I na koniec opisu dnia, coś bardzo pozytywnego, coś czego nie można opisać słowami i żadne zdjęcie nie ukaże tego jak to wyglądało za obiektywem.

Q0mtuegYVohDTwR35wvt4e5KNzqJ0NN8QLZc4rj-

No i na koniec dnia niespodzianka. Na kempingu poznałem niepozornego gościa z Rybnika na MZ250, pogadaliśmy "trochę" (trzy godziny), gość właśnie kończył objazd Bałtyku przez całą Skandynawię, około 7000km. Na końcu zrobiłem zdjęcie tej niepozornej maszynki, wyszło zamazane, bo aparat łapał ostrość na ciemność, flesz nic nie pomógł.

so3cjQYf8ychy9Ls8Id6GQvc0NpBf1_NDQFVbQxJ

Dystans: 0 km.

Odnośnik do komentarza

Dzień 4: Trójmiasto, Mierzeja Wiślana, jezioro Mikołajskie.

fgMVvMg2tlxdeCYh5S0p1qJ_6xZ1ixVcCym8uVL2

Poschnięty startuję z kempingu, nagle tragedia...nie zamknąłem ajfona w mocowaniu i hyc na asfalt. Pękła szybka, etui i "szkło hartowane" nic nie dały, ale sprzęcik działa i celem na dziś są Mazury, kórych nie odwiedziłem nigdy w życiu. Nie mogę nie odwiedzić portu w Gdyni:

n5jYkme_lgRwZM4Q98YCGZBlXs9j0XVd2NnQBdRb

AZCxVB9TEUb3w9mfFhzsfpRgmUk_afRyvjRakgHz

Po przejściu przez port, przemierzając Gdynię, Gdańsk i Spot lecimy na Mierzeję Wiślaną. Jest około godziny ósmej rano, masa samochów. I tu wielkie podziękowanie dla wszystkich kierowników, jeszcze nigdy w życiu nie spotkałem się z taką uprzejmością ze strony kierowców, w Trójmieście ludzie naprawdę patrzą w lusterka i auta dosłownie rozstępują się na drodze. Pierwszy raz w życiu widzę Teslę, która też mi ustąpiła miejsca :) Bardzo sprawnie wyskakujemy na trasę.

IbW4locV1Y0RO50HxAo6oHejfLW00r9JBjR5fsC8

Pamiętam jak w końcu lat 80 i na początku lat 90 koło Pucka postawili pierwszy wiatrak, stoi tam do dziś (to nie ten ze zdjęcia).

Jesteśmy na Mierzeji:

6YNIa3LpYY8WNWguzjEI-QEY_RhJti8npeWuyJfT

Wpycham maszynę do portu (jest znak zakazu ruchu pojazdów), od razu zagaduje mnie jeden gość ze statku "Czy warto kupić x-maxa 250?", odpowiedź była dla mnie oczywista :)

wQlezhAtpqot5tDB7jZYz2YNOYwzKfAql4Qnd2Nw

Niemała atrakcja:

IMZXYjqlLgZ_EVh7Ok59m8s-_vbWjYQgEuBvSqHQ

Od Krynicy jest około 10km do przejechania dalej:

F3lbxM0h3G7eyg0OimltL-86f3va4egqLby4OtGk

I tak oto dociera się do Piasków, droga powoli znika na rzecz starych płyt, zatrzymuję się koło łodzi z pociskiem, uznając to za kolejny punkt skrajny:

meHZCU073sILwiDUWyTBPj1LRCEhsw8svzapgIel

I wracamy jadąc dalej, teraz na kemping nad Jeziorem Mikołajskim, zaraz jeszcze w Piaskach:

aCxTNSuix_evW4zaB3gsvWbOtrKU_Uj5J5y-_BCx

I port w Piaskach, mogłem swobodnie wjechać gdzie chciałem i było o wiele ładniej niż w Krynicy Morskiej:

fd7laWEy5PtlRMD5GFzEPsua0haLSN3vv2LbtSv7

Droga jest spokojna, a widoki:

iLRN5trAG1WrVeexjaVXWDCIg4Wf3MIneUCsXm0Y

A kask trzeba czyścić co godzinę:

8VAMJeT0R5UobK2z4Ooo1Bt1fNyg7xw8JkF39vPS

Mała przerwa na rozdrożu, kilka kilometrów od kempingu:

ZlFmJcq--9Lm_6e_InnuVnUhDHX4QEeKlXz66W0t

No i nawigacja wprowadza mnie do lasu, dosłownie w las, droga z piachu i ziemi, zwalniam, bo przednie koło złapało piachu i prawie się położyłem. W końcu trafiam na pole namiotowe, ale zaraz, zaraz...tablica "Teraz monitorowany" jest, śmietnik jest, żadnych lamp nie widzę, żadnej budki kierownika nie ma, toalety to drewniane wychodki przy lesie, żadnych pryszniców, tylko ręczna pompa wody. Dzwonię do właściciela, mówi że przyjedzie pod wieczór. Jest to poprostu polana z małą przystanią nad brzegiem jeziora, jeziora na którym pływają łódeczki, widok jest urzekający...

K4VDXXqLQwkS1QybIYsWsl_LR5ZjSrRWyppLr8C_

Kolacja w takich warunkach smakuje wyjątkowo:

QamQa5wfI0FgZQRGROhkjxq3OZnhb0t-JlSBDPIX

A kaczki jak psy, dają się głaskać, nie wiedziałem, że kaczki wydają z siebie ciche piski.

7lXD0fArhLN_tDvm-kyig328yBegeUGtlTl0K_OZ

Dystans: 470,5 km.

Odnośnik do komentarza

Na wstępie przepraszam fanów ETZ za moją oczywistą niewiedzę. Dodam tylko, że spotkana maszyna rocznik 87 albo 88 już raz przekręciła licznik :)

Dzień 5: środek Europy, Zosin, 600km.

Noc zimna, bez kominiarki byłoby naprawdę rześko. Otwieram namiot...

Or3Cj5iIvXSa_cZtoHh3PiO3OJeYC7lcU5WEBvmI

Wynurzam się:

ONVtus9G4BFdjQdZ4kDF0I_eAhRPRj5xpp1OyS0n

Coś absolutnie nie do uwierzenia. Na pomoście stoi kapitan, z którym potem gadałem, zdziwił się jak z namiotu wyłonił się nindża (kominiarka i czarny strój) ;)
Widok który był wart więcej niż te 10 złotych które wydałem na biwak. A co do właściciela pola...wieczorem z lasu wyjechało nie oświetlone Subaru z psem na smyczy.

- Subaru z psem na smyczy? Śniło Ci się? - pyta się Majka.
Nie, poprostu właściciel tak prowadził psa, do tego latorośl na kolanach. Facet, leśniczy, widział mnie jak robiłem zdjęcia nad małym jeziorkiem. Gość absolutnie sympatyczny, z każdym na polu pogadał, nawet po angielsku, bo było dwóch rowerzystów; chyba Szwedów (sądząc po narzeczu). Naprawdę jestem w stanie znów wrócić w to miejsce. Przy wyjeździe z pola każdemu podniosłem rękę, każdy z uśmiechem odpowiedział.

Przedemną jeszcze nie wiedziałem, najcięższy dzień wyprawy. Z Mazur kieruję się w stronę Suchowoli, gdzie jest jeden z kilku a jedyny w Polsce środek Europy.
C2DS71psYs7D9PRC43NL7HEyLJR_YlVTg-w_MyLH

YwJ-kXwF4yqjcQx8CrzjZf8Sknc06bycChUYK3O9

Trafiam w końcu na okrutną drogę, bardzo zniszczoną, ale obok jest idealna ścieżka rowerowa, w koło pusto, zmieniam drogę i odkrywam pasażera na gapę:
lw4_i8-NPcqEv8xDEd8bQTXV00kCK0MGcC8BDMvT

Ale ogólnie okolica jest przepiękna, konie, krowy, lasy, łąki i pola, tak non stop. W końcu docieram do Suchowoli:
ObCctw3XbHSnAJw0ChoVcOnMzIGLQyfCjRCLb3T6
DFo9lFkFAd4UzqGR5HrF3mpiRnxDczDTpgMg-GqF

Co do krów... są to bardzo sympatyczne zwierzątka, na pewno bardzo ciekawe, zawsze któraś spoglądała kto to tu się zatrzymał...

zxfpLH0y4pYGMOeqr8XeEGVzQ71bZzPJGzF0PGA3
wF8fJEEnSTSycjVNeObtqkLlKoOiK3jZcWQAZET0

Kieruję się na Hrubieszów, do wioski na granicy z Ukrainą, do Zosina, wschodniego punktu skrajnego. Kieruję się na Białystok, Siemiatycze, Białą Podlaską, Włodawę i Chełm.

IGOoGzr180Rv429w8yww7djWBJ0GHSb9iJ0D0gB_

Przed Włodawą trafiam na drogę z płyt betonowych, ponad 20 kilometrów męki..a przed wjazdem do Włodawy czatują solary (widać kawałek nawierzchni):

9MNCc-6rHTw5wvJWQS_VCgKER42tMum26KtsY4hr

Wjeżdżam do Hrubieszowa na zakupy, przed dyskontem czatują Ukrainki oferujące cygarety (ja nie palący). Do Zosina prowadzi bardzo ładna droga, przed samą wioską pierwszy raz w życiu widziałem rozjechaną kurę, pierza było w promieniu 100 metrów,

2uGgJyjpW-6cxGgmR__g2BbtDParxmHPYP3JJ_nc

Słońce powoli się chowa za horyzontem, ja śpieszę się na pole namiotowe. Jest już prawie 20, ja zajeżdżam na pole a tu pusto, brama zamknięta... dzwonię do właściciela, mówi, że zaraz ktoś się pojawi. Po kilku minutach podjeżdża wóz Straży Granicznej, właściciel w pracy :) Szybko mnie oprowadza, mówi, że mam do wyboru, albo rozbić namiot, albo spać we wiacie:

1_EZ_az34bAyigTkLWB5JbR9SMvzJ_8_m2f9Id7x

- Zgadnijcie co wybrał. - powiedziała Majka.

Wiatę oczywiście, złożyłem do siebie dwie ławy, dwa krzesła i miałem super warunki.

itTj6qF6OaaZnNS5RxDwP0yXCsUcfKTR8woGspnX

Rano widok prosto na:

sgAZ5NBBt2EZl5ZC4QNZsZRMN-m6CnxBVP4DrqMz

Miałem z rana pogadać w właścicielem, bo wrócił ze służby w nocy. Nie chciałem chłopa budzić, zostawiłem mu na serwetce podziękowanie za gościnę :)

Spójrzcie jak fajnie można spożytkować paletę jednorazową:

esg1-bxsKLdEGu51eOo38p_GwiVhDuBjAdUUPRdY

Dystans: 613,3 km.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za miłe komentarze i zainteresowanie relacją :)

Dzień 6: nieoczekiwane mijanie, Bieszczady, strumyk, Burgmaniacy.

Celem na dziś jest południowy kraniec, dokładnie Wołosate za Ustrzykami Górnymi. Pogoda jest piękna, widoki niczego sobie, pierwsze zdjęcie na Podkarpaciu:

LCMCxW6JX2wdRZ36Vj-m15mHrqHUx3OmazUhep9X

mjuhjzI__JrWAHcZiS4NxJZqQ7eaO_IpPBH97zkY

No i sobie tak ten człowiek jedzie i jedzie, mijam Przemyśl, w oczy rzuca mi się znak do pięknego zamku w Krasiczynie (w tamtym kierunku są piękne serpentyny), no i tak jadę i jadę, mijam się z Bmw e36 na tablicach DOA... od razu zatrzymuję się w przepięknych okolicznościach przyrody:

kUDK7rdijLNI0on84j9yXiHo-4eWqhzrwg-QOm-F

Piszę esa do kolegi z Jelcza-Laskowic: "Macieju, czy Ty czasem nie tłuczesz się po Bieszczadach", zaraz przychodzi odpowiedź: "Tłukę się pod Przemyślem".
Kolega z klubu Bmw, jeden z najbardziej zaufanych znajomych, minęliśmy się ponad 500km od domów, świat jest bardzo, bardzo mały. W ostatni dzień wyprawy odwiedzę go i pogadamy :)

A Bieszczady... jest co pożerać wzrokiem:

fi0EpQWRkoCkgvWbfyMXnX6mawkEPm2Xw4WAmVYa
PcvntUtHQD7bcpU__E_Pun1BrHTZge1VU7AckD2D
cepVzgAoOw8jmj31Cll-2pNFY7l8WA4EE6bsZGbV

Na pętli Bieszczadzkiej widoki są nie do opisania, wjeżdżam na tarasik, stoi ETZ, witamy się.

BkfNuyvLczaAvuSTeVlpg1ZpSdUkOdoe9SQ00qG6

Teraz małe słowo o "lewej w górze". Przejeżdżając przez całe Bieszczady, oprócz Junaka 125 nikt absolutnie nie odpowiedział na pozdrowienie, nikt też sam nie podniósł ręki pierwszy. Gdy jechała grupa, trzymałem lewą przez trzy pierwsze maszyny, potem już tylko machałem z rezygnowaniem...

0kS-P8-VsOO-flocKKiY7SgiN-b0Dgq9CNL3QncC

Docieram do Wołosatego, czyli południowy kraniec Polski:

GxH-aGmmSlXNSQsl5Eek3UBau2HAnRYUYZGOm22t

Kontynuuję jazdę, jadę tak daleko ile się da, czyli do znaku zakaz ruchu:

wBmdAQ6Kz-1eU97ZnIDB8OL_ZndsyNI0Wtb28Dea

W Wołosatym masa turystów i owadów, nie da się jechać z podniesioną szczęką.

Teraz kieruję się do Turzańska, tam znam pewną rodzinę, która wynajmuje domki, kilka zdjęć z trasy:

UJf-CXdd0jTJz7ceKCu4jyrjpc7yyry-K2PmkJYz
aSHPEylSTEbkm7SrlqHCeEBnv9F687fqMBYZ16aV
i2brohCzDTdqdXYRpAe-fyjEFw01SZe-f8buupzc

W samej Komańczy postanawiam zatankować i spotykam (jak to już zostało wspomniane), kilka Burków z forum. Od razu, gdy zobaczyłem kamizelki z logiem forum zagadałem :)

KcWtSuotlB6brYpHno8adjxJCKQ1rkFBueWkQNli

Dodam małą informację. Według pierwotnego planu w czwartek miałem przejeżdżać przez Górny Śląsk, miałem zahaczyć o Chudów (o zamek), aby spotkać się z lokalną ekipą. Niestety miałem półtora dnia w plecy: awaria i schnięcie po deszczu. W zamian w czwartek i tak spotkałem ekipę ze Śląska, ale w Bieszczadach :)

Docieram do Turzańska, jestem przyjęty przez gospodarzy jak syn, który im wrócił z wojska :) Mam do dyspozycji cały domek.

PMwv0-0ukayffrXdTdhIYGC3ewFDsxIGzZqcqYHO

Dystans: 422,1 km.

Odnośnik do komentarza
  • Sympatycy

Udało Ci się.

Opis przyjemny w czytaniu.

Fajnie poczytać.

W Bieszczadach porobiłeś kilka zdjęć w tym samym miejscu co ja w czerwcu z kujawiakami.

Pisz dalej.

 

Odnośnik do komentarza

Dzień 7: Krajowa 28, Tatry, golasy.

Turzańsk, rano taki piękny widok:

_D44W9lcyKNHLnzIhiGf4s9KVldYdkGLw2d6gyA5

- A ja sobie stoję majestatycznie i pilnują mnie dwa Husky. - dorzuca Majka.

RZ8iHMTaHn2MuKrF8thRf6AeLJDiWnfM7LBLKHDs
yv3zFtK4F-mjVPU-uXb5o4NuswQxofqe0k2-402G

Plan na dziś to pojechać do Zakopanego, gdzie nigdy nie byłem i obrać kierunek do środka Polski. Po drodze bardzo pozytywnie, każdy motocyklista macha. W Bieszczadach żegna mnie szarżujący na polu jeleń. Kieruję się na Nowy Sącz, trasa pod względem widokowym jest wyśmienita.

cPfEt3wZYaRBml0e0HlV2DotnQiUcyiDHQb6mGZm

Nie sposób słowami opisać tych pagórków z nakropkowanymi domami, góry, góreczki... W pewnym momencie zatrzymuję się, mówiąc sam do siebie: "Kurde, ale tu pięknie" ;)

piBpeKCCNLqwvkse6ywbFjyeapWtZMywEFi-P1f0
K-TPzsQjNltLg4u6cxNQpAb42Gtp5diGX_pOY4wf
l2gLPvi4riHZI9LwWb0hcQLeG4mhbHR2UHoyPq_Z
FXoNUcFdZRR5x-ercF5A04x2wugJlzOjWc1ILO2p
sa4xW7uRFd8KqYA3hdLt5w87Ke2EFmEkUNwSH1fk

Jadę w stronę Zakopanego i nagle zator, z przeciwka nic nie jedzie, czyli jest wahadło, myślę: "Albo światła, albo wypadek". Wcześniej krajową 28 pędziła karetka, skumałem, że coś musiało się wydarzyć. Zator razem ze mną omija Honda, dobre 10km skaczemy przez samochody. I co się okazuje, wypadek... stoi wóz z "toj-tojami", obok niego kask i kurtka, motocykl dosłownie wbity w środek naczepy, droga równa i prosta...

Docieram do Zakopanego:

kCg5ft-dpGBn78ufX_04AiU2rb4oWKLOku_aH6LI

Samo miasto nie robi na mnie żadnego wrażenia, jest pełno turystów, po ulicach kręci się masa luksusowych samochodów na krakowskich i warszawskich tablicach rejestracyjnych.

a56cL8zJ3JvxyK2DUUmxVyhiOSBGxInBdUvtAV-e
pumjjWjEe_1bDBkc4eJHFwyvUBKYXG2VE6wDZPDG
UUk2yYZm90Csj2xVGyB6YCvwY8ebFjgCVZ7xXvip

Wyjeżdżam z Zakopanego, kierując się na pole namiotowe w Krzętowie, według nawigacji będę przebijać się przez Kraków. Po drodze urzeka mnie niesamowity widok, pasące się krowy, ale takie z dzwoneczkami, jak na filmach z Alp.

nKw2zBI-05oOAtpuifF3HFXbL6DKY8KviVc2_QtK

Po drodze znów trafiam na zator, znów kilka kilometrów na lewym pasie, zator "sponsorowały" światła pośrodku wsi, bardzo "mądre".
Kraków wita mnie około godziny 16, jest duży skwar, samochodów masa. I w tym miejscu nachodzą mnie pewne refleksje podczas jazdy: "że wycieczka powoli się kończy", "ile tu asfaltu, betonu, ponad 2000km spokoju, a tu taki bałagan".

Około godziny 20 docieram do Krzętowa, teraz szukam pola namiotowego, przypadkowo wjeżdżam do gospodarstwa agroturystycznego, jest tu jakaś impreza, pełno aut i czoperów. Jadę przez wieś, najlepszym miejscem do zorientowania się w sytuacji jest jak zawsze sklep. Wchodzę, same pijaczki, ekspedientka widać zmęczona i bez uśmiechu. Pytam co i jak, kobieta promienieje (pewnie "wreszcie nie pijak"), dowiaduję się co i jak. I już przed sklepem wsiadam na Majkę i zagaduje mnie jeden mieszkaniec: "Panie, co tu się na tej wsi dziś działo. Panie, a jeździły na golasa na motorach, na samochodach, wygolone. Jakiś kasting był. Co to się na tym świecie wyrabia". Od razu skojarzyłem ten "kasting" z imprezą na którą przypadkowo wjechałem.
Dojeżdżam do miejsca gdzie jest pole namiotowe, no jest tablica z informacją o noclegach, jest ciemno, ja widzę tylko oświetlony warsztat samochodowy. Widzę dzwonek w bramie, dzwonię i czekam, dzwonię i czekam. Szukam numeru telefonu do właścicieli, nic, pusto. Stoję i czekam. Nagle w moją stronę idzie przepiękna istotka :) Okazuje się, że to córka właścicielki i mówi: "Pójdzie Pan do warsztatu, tam siedzi ojciec. On jest jak zawsze zdenerwowany i nic nie wie. Odeśle Pana do mojej mamy, ona wszystko wie". Po wymianie uprzejmości, poszedłem do warsztatu i wszystko było identycznie jak dziewczyna mówiła :)

Właścicielka bardzo sympatyczna, zapaliła mi lampę przy ławach, włączyła bojler. Jem kolację i słyszę jakby coś przemieszczało się po działce, słyszę, ale nie widzę. Gaszę lampę, idę z latarką do namiotu...oczom moim ukazują się dwa dorosłe owczarki. Bardzo przyjaźnie nastawione, do zabawy i głaskania, chcą nawet wejść do namiotu. Słyszę jak dłuższy czas latają koło namiotu, niuchając i uderzając w sznurki.

Dystans: 535,1 km

Odnośnik do komentarza

Jadę w stronę Zakopanego i nagle zator, z przeciwka nic nie jedzie, czyli jest wahadło, myślę: "Albo światła, albo wypadek". Wcześniej krajową 28 pędziła karetka, skumałem, że coś musiało się wydarzyć. Zator razem ze mną omija Honda, dobre 10km skaczemy przez samochody. I co się okazuje, wypadek... stoi wóz z "toj-tojami", obok niego kask i kurtka, motocykl dosłownie wbity w środek naczepy, droga równa i prosta...

 

Tak to wyglądało - http://podhale24.pl/aktualnosci/artykul/46501/Karambol_w_rejonie_Rdzawki_Korek_na_zakopiance.html

Super relacja - czekam na: c.d.n.

Odnośnik do komentarza

Fajna relacja, ładne zdjęcia.

Co do tego LWG w Bieszczadach. Dziwne ? :mellow:  Nigdy tak tego nie odczułem. Czasem w weekend, to od tego pozdrawiania aż mnie ręka boli.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...