Skocz do zawartości
Forum Burgmania

Opowieść o tym dlaczego samochody elektryczne są bez sensu


Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 96
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • bobby

    17

  • 𝕄𝕒𝕣𝕚𝕦𝕤𝕫𝔹𝕦𝕣𝕘𝕚

    15

  • dr.big

    13

  • EndriuBis

    11

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowane grafiki

Gość Robert JAPAN

o ciekawe. Ciekawe jak szybko taki pojazd z duza ilością Nm zjada opony. W moto 100Nm pozera napęd i opony w zastraszajacym tempie. A ten samochód na pare to mial 3tys Nm.

 

dlaczego nie przyjął się  ?cena. Setki tysięcy razy większa od forda t.

i oszczędności zerowe bo paliwo w us i a było i jest tanie jak woda z biedronki

 

ciekawe ile kosztował by dzis w seryjnej produkcji

Odnośnik do komentarza

Nie rozumię przewagi tego rozwiązania. Przecież agregat pary i tak zużywał paliwo. W tym przypadku naftę. Czy aby sprawność tego wehikułu nie była mniejsza niż konwencjonalnego silnika spalinowego ?

Odnośnik do komentarza

Nie ma tam żadnych argumentów (wbrew tytułowi), że samochody elektryczne są rzeczywiście bez sensu.Jest za to wychwalanie 19-sto wiecznych silników parowych. Mniej więcej w stylu "najlepsze są silniki na węgiel drzewny" ...

Odnośnik do komentarza

Ja bym dodał jeszcze że w naszym pięknym kraju są szczególnie  bez sensu.  Mój przyjaciel zapragnął kupić sobie takie cudo,  próbował BMW i3 ale koniec końców zakupił Amarykański wyrób Tesla S. Niestety w Polsce nie ma przedstawicielsta tej zacnej marki i w związku z tym aby "pomacać"  ten cud techniki trzeba było pofatygować się do Berlina. Tam oczywiście jazda próbna,  szczegóły techniczne i takie tam. Samochód zamawia się przez Internet a do odbioru jest w Holandii. Niby nie daleko ale tu zaczyna się problem. Auto stoi, faktura zapałacona więc trzeba iść do urzędu zarejestrować pojazd. Niestety w urzędzie Pan stwierdził że nie może zarejestrować takiego pojazdu bo nie ma odprawy celnej. A że kupujemy formalnie auto w kraju Unijnym - bo fakturę wystawia przecież importer niema znaczenia. Trzeba było zapłacić za transport na lawecie z Holandii do Polski,  dodatkowo opłacić akcyzę, co też nie było proste bo robi się to przez Internet ale przeglądarka nie ma opcji wyboru na auta elektryczne. I co tu zrobić żeby można jeździć własnym samochodem?  Niestety trzeba było sprzedać pojazd firmie  leasingowe i wziąść je leasing... Firma również miała kłopot z zarejstrowaniem ale że  ma oddziały  w różnych miastach  to w końcu w Kaliszu się udało.  I już można się cieszyć jazdą  tym wspaniałym wynalazkiem.  Nie powiem fajnie się tym powozi  miałem okazję  trochę tym pośmigać   wrażenia są  niesamowite  a samochód przypomina gadżet XXI wieku.  Ale pojawiła się mała usterka, zrobiło się  trochę cieplej a klimatyzacja nie chciała działać.  Telefon do opiekuna klienta, próbowali naprawiać zdalnie ale nie udało się, trzeba dostarczać auto do serwisu, niestety w Berlinie...  Asistance  Tesli  działa tylko do granicy na Odrze a usługa ubezpieczyciela PZU do granicy. Trzeba było zapłacić za transport od granicy do  Berlina.  Wymienili jakiś sensor i już po trzech dniach auto było  do odbioru. 

Dodam tylko że w Polsce są trzy stacje szybkiego ładowania Tesli na których można szybko i bezpłatne naładować auto. W samochodzie jest także Internet opłacony dożywotnio przez producenta. 

Odnośnik do komentarza

ta cała elektryka panie to by sens miali jakby infrastruktura była. Teraz się wycina lasy pod fabryki i zasoby potrzebne do zbudowania baterii. Do tego te baterie są ładowane energią ze źródeł niekoniecznie odnawialnych. A potem jest kłopot co z tymi bateriami robić. A każda jest inna - brak standardu to kłopot.

Jakby baterie były tanio odzyskiwalne/regenerowalne a ładowane z jakimś cudem zmagazynowanych ogromnych źródeł energii naturalnej (wiatr, słońce, elektrownie wodne) to by miało sens przynajmniej z powodów ekologicznych.

Brak powszechny stacji ładowania to kolejna sprawa. Tutaj się pojawia kwestia ograniczonego zasięgu. A nie wszędzie jest Kalifornia. Niektórzy mają zimę i -25 albo i minus 30. Ogniwa to słabo znoszą.

To jeden aspekt.

Druga sprawa to tak naprawdę komu zależy na wdrożeniu całkowicie elektrycznej technologii jak z przetwórstwa kopalin na rzecz przemysłu samochodowego miliony ludzi ma chleb.. ma życie. Miliony podwykonawców śrubek, łożysk, tulejek, kulek do łożysk, rurek, chłodnic, .... huty, odlewnie, kuźnie wykonujące miliony detali do milionów silników. Powiedzmy że ktoś niedługo wymyśli superogniwo elektryczne

Wyobraźcie sobie silnik co ma 14 ruchomych części, jest zasilany wiecznym ogniwem wielkości akumulatora o ogromnej wydajności co musi być sporadycznie doładowywany z bezobsługowej stacji ładowania.

W PL mamy z ~7000 stacji benzynowych które w zasadzie stają się zbędne. W każdej pracuje z 5 osób. To na dzieńdobry robotę traci 35 000 ludzi + ci kierowcy którzy to paliwo rozwozili i serwis tego taboru z dostawcami części włącznie + zmniejsza się obrót w naftobazach wiec bedą zwolnienia na wszystkich szczeblach (mniejsze zużycie terminali, mniej ruchu..itd). Zamówienia z przemysłu motoryzacyjnego w wielu dziedzinach/branżach spadną niemal do zera (wydechy, katalizatory, wymieniane oleje, adblue, masa rurek i przewodów elastycznych). Porty, kopalnie, terminale przeładunkowe, transport morski..itd -to uderza we wszystko. I to w kraju który w zasadzie NIE MA własnego przemysłu motoryzacyjnego wiec los ludzi nie jest tak bezpośrednio od niego uzależniony.

Oczywiście powstaną nowe potrzeby i one część tej podaży zasobów ludzkich zassają ale jakby się to stało nagle - to katastrofa ekonomiczna. Zawaliło by się sporo gospodarek. Dlatego nawet jeśli tak się ma stać (a kierunek generalnie jest słuszny) to bedzie proces przez 2-3 pokolenia i bedzie on kontrolowany.

 

Odnośnik do komentarza

Niekoniecznie, jeszcze kilkanaście lat temu nikt by nie uwierzył, że fotografia cyforwa "wytnie" prawie wszystkie fotolaby. Cały przemysł chemiczny do produkcji klisz, papier na zdjęcia, odczynniki do wywoływania - teraz to tylko cień tego co było jeszcze 20 lat temu. Mało kto teraz wywołuje zdjęcia.

Podobnie może być z elektrykami - ale zgadzam się, że może to potrwać "trochę" dłużej.

Odnośnik do komentarza

Na razie dla siebie i swojego najblizszego otoczenia nie widze sensu uzytkowania elektryka zarowno jednosladowego jak i dwusladowego. Z roznych wzgledow. Minusy mooocno jeszcze przewazaja nad plusami. Bo sam gadzet to jednak za malo...

 

PS. Lepiej benzynke pomeczyc ...

Odnośnik do komentarza
Dnia 6.06.2017 o 10:21, szyszon napisał:

Niekoniecznie, jeszcze kilkanaście lat temu nikt by nie uwierzył, że fotografia cyforwa "wytnie" prawie wszystkie fotolaby. Cały przemysł chemiczny do produkcji klisz, papier na zdjęcia, odczynniki do wywoływania - teraz to tylko cień tego co było jeszcze 20 lat temu. Mało kto teraz wywołuje zdjęcia.

Podobnie może być z elektrykami - ale zgadzam się, że może to potrwać "trochę" dłużej.

Nawet nie porównuj wielkości i wartości rynku.

Odnośnik do komentarza
  • Klubowicze
Godzinę temu, Wombat napisał:

Nawet nie porównuj wielkości i wartości rynku.

Ale to też ludzie....są też inne "gałęzie" rynku co zniknęły...Druga sprawa, każdy nowy "wynalazek" pociąga za sobą takie skutki...prędzej czy później.

Odnośnik do komentarza

Masz racje, prawie.  Tylko że o dostęp do fotolabów jeszcze nigdy nie było wojny a o ropę i dostęp do złóż i owszem.

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Wombat napisał:

Masz racje, prawie.  Tylko że o dostęp do fotolabów jeszcze nigdy nie było wojny a o ropę i dostęp do złóż i owszem.

Złoża dalej będą potrzebne. Akumulatory i energia w nich zgromadzona to tylko nośnik energii a nie jej źródło. Coś trzeba w tej elektrowni przecież spalić.

Za jeden z przykładów branży foto może posłużyć firma Kodak, proponuję przejrzeć liczebność pracowników tej firmy przed i po rewolucji cyfrowej, a firm było więcej.

Co do przemysłu samochodowego, nie oczekuję takiej zapaści. Zastąpimy silnik spalinowy silnikiem elektrycznym. Dajej potrzebujemy łożysk, olejów (przekładnie), opon, amortyzatorów itp. oraz stacji ładowania, w których będa pracować ludzie bo ktoś musi sprzedawać towar. Jako argument przypomnę, że kilka lat temu  było dużo stacji paliwowych samoobsługowych a teraz już nie ma bo dużo się zarabia na sklepikach koło stacji. A w elektrykach ładowanie trwa dłużej i w tym czasie trzeb ludziom zapewnić rozrywkę oraz jedzenie.

Bardziej na zapaść sprzedaży ilości samochodów oraz ich serwisu będzie miał wpływ rynek aut autonomicznych. Okaże się, że nie każdy potrzebuje samochodu na własność, auta będą dzielone na wielu użytkowników i będą jeździć prawie 24h. Obecnie samochody prywatne więcej stoją niż jeżdżą. Więc w wolnym czasie, będzie jeździł ktoś inny.

 

Odnośnik do komentarza

Na pewno znajdą się użytkownicy, którym będzie obojętne, że jeszcze 10 min. wcześniej w takim "autonomicznym aucie" ktoś "całkowicie obcy" pierdział w fotel ;) . Mi nie.

PS. Zastanawiam się, kiedy chory świat zajdzie tak daleko, że dzielić będą koje do spania. Całkiem jak w wieku rewolucji przemysłowej robotnicy dzielili łóżka i na jednym zmieniali się całkiem obcy ludzie co parę godzin. Oczywiście pod płaszczykiem "ulepszania życia i oszczędności" dla szarego człowieka... A co...

PS2. Ale to znowu OT :P ... A elektryk? Dla mnie osobiście jest jeszcze za wcześnie ...

Odnośnik do komentarza

Dla Ciebie i dla mnie ma to znaczenie, żeby posiadać swój pojazd. Zawsze tak miałem, że lubiłem swoje i dbałem o to jak o oczko w głowie. Jednak ludzie są rózni. Obecnie w mojej pracy (bardzo duża korporacja) zatrudniono dużo młodych ludzi świeżo po studiach albo w trakcie. Wielu z nich inaczej patrzy na świat niż ja. W tym momencie bardzo popularne wśród nich jest używanie wypożyczonych rowerów z sieci wypożyczalni miejskich i niektórzy (oprócz zapaleńców) ani myśli o kupnie swojego. Bo to łatwe, nie muszę kupować, pompować, serwisować, posiadać miejsca do przetrzymywania, itp, itd.

Wielu z nich nie ma prawa jazdy, gdzie u mnie wśród rówieśników jak tylko przeskoczyło 17 lat to wszyscy gnali do szkół jazdy. Auto jest dla wielu z nich ciężarem i rzeczą którą trzeba utrzymywać. A jak potrzebujesz to możesz zamówić Ubera, albo wynająć auto na minuty (Traficar) i zostawić byle gdzie i nie myśleć czy trzeba tankować, opłacać, serwisować.

A elektryk, wejdzie kiedyś płynnie do krajobrazu jak hybryda, myślę, że szokiem będą auta autonomiczne. A że pracuję w tej branży, wiem że klamka już zapadła i pieniądze są ostro pompowane w rozwój. Mam okazje oglądać i dotykać prototypy oraz najnowszą technologię do aut autonomicznych. Rozwój już jest faktem, teraz kwestia prawa, żeby to wyjechało na europejskie drogi.

Odnośnik do komentarza
11 godzin temu, szyszon napisał:

Za jeden z przykładów branży foto może posłużyć firma Kodak, proponuję przejrzeć liczebność pracowników tej firmy przed i po rewolucji cyfrowej, a firm było więcej.

Tak ale zmiany ilości pracowników w Kodaku nie spowodowały żadnej wojny. W zasadzie to się dopiero z twojego posta o tym dowiedziałem. To jednak nisza. To jak po każdej wojnie (która zawsze wyczerpuje zasoby) państwa się martwiły o coś pod hasłem "środek lokomocji dostępny dla każdego" a nie o "aparat i powiększalnik dla każdego". To nie bez powodu PKN Orlen jest jednym z największych biznesów Państwa. Dlatego pisanie że jak wymyślono ścieżkę dźwiękową na taśmie celofanowej to spowodowało masowe zwolnienia pianistów w kinach czy coś w tym stylu to nieporozumienie.
Powiem tak - jestem rocznik '74. Przez pierwsze 20 lat życia średnio wypstrykiwałem jedną rolkę filmu w wakacje (może dwie) i zasadniczo oprócz tego kontakt z fotografią miałem jak szedłem zrobić zdjęcie do legitymacji czy innego dokumentu. Ale za to codziennie jeździłem autobusem. A nawet kiedy ja nim nie jeździłem to autobusy i tak jeździły dookoła. I ludzie wewnątrz autobusów raczej nie robili zdjęć.

Porównanie takich dwu spraw o tak kompletnie innej skali i zasięgu (wartości rynku) jest mega nietrafione.

11 godzin temu, szyszon napisał:

Co do przemysłu samochodowego, nie oczekuję takiej zapaści. Zastąpimy silnik spalinowy silnikiem elektrycznym. Dajej potrzebujemy łożysk, olejów (przekładnie), opon, amortyzatorów itp. oraz stacji ładowania, w których będa pracować ludzie bo ktoś musi sprzedawać towar. Jako argument przypomnę, że kilka lat temu  było dużo stacji paliwowych samoobsługowych a teraz już nie ma bo dużo się zarabia na sklepikach koło stacji. A w elektrykach ładowanie trwa dłużej i w tym czasie trzeb ludziom zapewnić rozrywkę oraz jedzenie.

Silnik elektryczny ma mniej części, mniej cześci współpracujących bezpośrednio ze sobą wiec i zużywają się mniej. Zgadzam się że wyprodukowanie pojazdu pozostanie na podobnym poziomie. Ale kase się robi na eksploatacji i serwisie a nie sprzedaży. Każdy kto ma samochód który nie  jest szrotem i skarbonką wie że koszt paliwa to główny koszt. Pasek rozrządu za 200zł wymieniało się co 100-160 tys km (ale w elektryku nawet tego nie będzie), olej w silniku co 5-10 tys (ale już tego nie będzie). Olej w skrzyni biegów też co 100 tys lub wcale (jak to zakładają w niektórych amerykańcach).. ale w elektrykach niekoniecznie bedzie skrzynia biegów z klasycznymi kołami zebatymi, synchronizatorami..itd wiec i przepracowanie oleju bedzie mniejsze. I nawet nie tyle oleju co płyny do hydrauliki siłowej (jak "olej" do automatów). Wiec w samochodzie CZASEM coś się naprawia za mniej lub więcej. Ale za to REGULARNIE tkwisz pod dystrybutorem i zostawiasz 200-500zł za pełny zbiornik. Znikła by ta potrzeba (ten wpływ) i cały rynek pracy który ta potrzeba generuje.

Właśnie w tym problem że to jest tak specyficzna gałąź gospodarki (gospodarek) że nie można jej z niczym porównać. Dlatego to cena baryłki ropy jest podstawą kalkulacji największej ilości cen.

Kilka/kilkanaście lat temu spaliła się jedna z największych fabryk na świecie (chyba samsungowi) dostarczająca kości pamięci RAM (czy elementy jakieś do ich produkcji) do urządzeń na całym świecie. Tam był jakiś taki układ że w zasadzie oprócz nich tego czegoś nikt inny nie produkował. Niby też globalny rynek i odbiorca na gigantyczną skale. Spowodowało to na pół roku wzrost cen układów pamięciowych o prawie 100% ale to przeszło w zasadzie bez echa - choć był to czas że kość pamięci stanowiła znaczącą część ceny komputera a komputery szły jak ciepłe bułeczki wtedy.

 

Sprawa stacji i sklepików.
Nie było by stacji (kosztownych stacji z rdzewiejącymi i wymagającymi obsługi zbiornikami, mechanicznymi pompami..itd) wiec obsługa i sklepiki straciły by racje bytu bo ładowanie trwa zbyt długo żeby czekać na to na stacji - żeby ludzi tam tyle wytrzymali to by trzeba tam cyrk zatrudnić. Stacje ładowania były by pod marketami, zakładami pracy lub w domach - czyli tam gdzie samochód i tak jakiś czas stoi. NO EWENTUALNIE gdyby opracować rozwiązanie że na stacji nie tyle tankujesz co w 5-10 minut wymieniasz moduły bateryjne z rozładowanych na pełne. To wtedy potrzeba obsługi i owego "sklepiku" miała by racje bytu. Ale i tak odpada cała infrastruktura potrzebna do wydobycia, przetworzenia i transportu tej "energii" (obecnie paliwa w cysternie) do miejsca dystrybucji (czyli stacji).

Świat motoryzacji nie boi się "zapaści sprzedaży" z powodu samochodów autonomicznych. Bo jeżeli by faktycznie jeździły i miały być dostępne to by ich trzeba sprzedać gigantyczne ilości to i sprzedaż by szła i jeżdżące non stop pojazdy by się jednak zużywały i zużywały zasoby. Świat motoryzacji boi się jednego - że masowo zrezygnujemy z ropy naftowej. To to jest to co napędza gospodarki.

 

Zresztą z samochodami autonomicznymi jest problem zupełnie innego rodzaju i jak na razie tylko raz o nim słyszałem bo jakby obecnie się to pomija. Raz że to niepopularne a po drugie nie jest jeszcze realnym problemem bo dopiero jeżdżą w sposób kontrolowany pojedyncze prototypy.

Chodzi o kwestie etyczne oraz prawną odpowiedzialność w przypadku następstw zdarzenia losowego czyli "dzwona". Załóżmy że samochody autonomiczne mają już super cwane komputery, super cwane algorytmy i wręcz sam driftują..itd - generalnie świetnie same jeżdżą..itd i to nawet szybko a nie 50km/h. No i dochodzi do zdarzenia losowego typu: na jezdnie spada przed samochodem ptak, wybiega duże zwierze, wybiega dziecko, spada źle zamocowany ładunek z samochodu poprzedzającego, spada gałąź, przewraca się znak, latarnia, spada zerwana przez wiatr antena satelitarna.. itd itp.. wiadomo -życie.

No i autonomiczny samochód musi wybrać sposób reakcji. Wylicza że nie zahamuje przed przeszkodą wiec może zacząć ją omijać. Ale ominięcie jest możliwe albo przez chodnik z pieszymi albo przez przeciwległy pas - gdzie jadą inne pojazdy autonomiczne i nie tylko. No i teraz maszyna ma zdecydować kogo potencjalnie zabije - 3 osoby na chodniku? 16 osób na chodniku? Załóżmy że spotyka nas to a podróżujemy w 4 osoby. Założenie samochodu autonomicznego jest takie że powinien chronić życie... ale które? 4 pasażerów czy 3 przechodniów? czy 16 przechodniów? A może ryzykować ucieczkę na przeciwległy pas i czołówkę z innym pojazdem. No ale teraz czy jedzie nim jedna osoba (co by dało potencjalnie 5 trupów) czy 4 osoby (co by dało 8 trupów)? a skąd ma wiedzieć ilu jest pasażerów w pojeździe z którym pójdzie na kolizje?.A jeżeli wie i przelicza  to może zamiast 8 trupów, zredukować ilość ofiar do 3 i rozjechać tych na chodniku.. itd.

Dostawca takiego pojazdu (algorytmu, oprogramowania) przegra każdy proces. Chyba że wsiadający do takiego samochodu bedą każdorazowo wyrażać zgodę na przemielenie w wypadku w imię lepszego dobra. tylko wtedy kto do tego wsiądzie.

Żywy kierowca ma szanse ocenić czy wybiera dzwon czy ucieczkę w pole kapusty (bo widzi to pole, krzaki czy coś i wie że tam ma szanse) i jest w stanie to ocenić, albo w krowy, albo w bariery energochłonne albo sam zaryzykuje słup nie chcąc trafić w grupkę dzieci. Maszyna nie bedzie miała takich moralnych rozterek bo na to ma algorytm.
No i tu się robi problem - jeżeli jedynym odpowiedzialnym ma być producent samochodu autonomicznego to musi na siebie wziąć koszty odszkodowań. Czyli OC za wszystkie wyprodukowane pojazdy płacił by on. Ile by musiał kosztować taki samochód? Ma być droższy o OC na najbliższe 10-15 lat eksploatacji? I kto mu da prawo decydować o życiu ludzi? Ci na chodniku nie podpisywali zgodny na rozwalenie przez autonomiczny pojazd. Skoro ma kogoś zabijać niech zabija swoich pasażerów nie?

Dlaczego użytkownicy takich "autonomicznych uberów" mają partycypować w kosztach utrzymania samochodu który nawet nie jest ich? Dlaczego mam płacić składkę za zarzygany lub zaszczany samochód który przyjechał wezwany aplikacją? Wybierając rower miejski przynajmniej je widzę i wybiorę najlepszy albo żaden - a tu przyjedzie mi "coś". Wiadomo w jakim stanie są rowery miejskie.

Wiec te autonomiczne pojazdy to jeszcze długo. Ale i tak mają większą szanse niż elektryki.

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, Wombat napisał:

Powiem tak - jestem rocznik '74. Przez pierwsze 20 lat życia średnio wypstrykiwałem jedną rolkę filmu w wakacje (może dwie) i zasadniczo oprócz tego kontakt z fotografią miałem jak szedłem zrobić zdjęcie do legitymacji czy innego dokumentu. Ale za to codziennie jeździłem autobusem. A nawet kiedy ja nim nie jeździłem to autobusy i tak jeździły dookoła. I ludzie wewnątrz autobusów raczej nie robili zdjęć.

Porównanie takich dwu spraw o tak kompletnie innej skali i zasięgu (wartości rynku) jest mega nietrafione.

Skala jest inna, chciałem tylko nakreślić, że świat się zmienia i pewne rzeczy odchodzą i nikt się nad tym nie zagłębia. Na pewno uzywałeś dyskietek, płyt CD-R, DVD-R. Słuchałeś muzyki na kasecie i winylu. To chyba już większa skala. Obcenie mój komputer nie ma CD, stacji dyskietek a za chwilę nie będę używał pendrive bo i tak wrzucamy wszystko gdzieś do chmury żeby się tym dzielić.

 

5 godzin temu, Wombat napisał:

Silnik elektryczny ma mniej części, mniej cześci współpracujących bezpośrednio ze sobą wiec i zużywają się mniej. Zgadzam się że wyprodukowanie pojazdu pozostanie na podobnym poziomie. Ale kase się robi na eksploatacji i serwisie a nie sprzedaży

Pracuję w firmie, która jest branży motoryzacyjnej od lat. Ja jestem w niej już 10. W tym czasie firma coraz bardziej z mechaniki zagłębia się w elektronikę. Ciężar zaprojektowania auta spoczywa dziś coraz bardziej na elektronice. Porównaj sobie ilość modułów elektronicznych kiedyś i dziś w samochodach. Śmiem twierdzić, że elektronika to dziś podstawa samochodów. Będzie tego coraz więcej. Auta autonimiczne i elektryczne to więcej elektroniki. Firmy zrekompensują sobie z nawiązką stratę rynku silnika spalinowego. A utrzymanie elektroniki też kosztuje, najbardziej utrzymanie SW.

Na eksploatacji najwięcej zarabia serwis dealera. Producent wolałby zapomnieć o samochodzie po sprzedaży i go nie serwisować tylko sprzedać nowy. Dlatego zwiększa się interwały olejowe i oraz częstotliwość wymiany innych płynów. Jeszcze chwila i auta będą miały update oprogramowania przez sieć komórkową i nie będzie potrzeby odwiedzania serwisu w celu reflash'u.

 

 

Odnośnik do komentarza
Godzinę temu, szyszon napisał:

Skala jest inna, chciałem tylko nakreślić, że świat się zmienia i pewne rzeczy odchodzą i nikt się nad tym nie zagłębia. Na pewno uzywałeś dyskietek, płyt CD-R, DVD-R. Słuchałeś muzyki na kasecie i winylu. To chyba już większa skala. Obcenie mój komputer nie ma CD, stacji dyskietek a za chwilę nie będę używał pendrive bo i tak wrzucamy wszystko gdzieś do chmury żeby się tym dzielić.

Ale zrozum że tu własnie chodzi o skalę. Oczywiście że zmieniło to wszystko o czym pisałeś, wymyślono telewizory, telewizory przeszły od czarnobiałych baniek próżniowych do ekranów organicznych wysokich rozdzielczości...itd. Wszystko się przez ostatnie 100 lat zmieniło. Oprócz jednego - samochody wciąż spalają ropę. Dostawczak który kiedyś przywoził do sklepu winyle, potem płyty DVD a teraz dowozi serwery do serwerowni na których buduje się chmurę wciąż ma silnik spalania wewnętrznego na wykopaną ropę. Czołg zaprojektowany w 1915 roku od czołgu zaprojektowanego w 2015 odróżnia wszystko - OPRÓCZ JEDNEGO. Mają spalinowy silnik palący ropę.

 

Godzinę temu, szyszon napisał:

Pracuję w firmie, która jest branży motoryzacyjnej od lat. Ja jestem w niej już 10. W tym czasie firma coraz bardziej z mechaniki zagłębia się w elektronikę. Ciężar zaprojektowania auta spoczywa dziś coraz bardziej na elektronice. Porównaj sobie ilość modułów elektronicznych kiedyś i dziś w samochodach. Śmiem twierdzić, że elektronika to dziś podstawa samochodów. Będzie tego coraz więcej. Auta autonimiczne i elektryczne to więcej elektroniki. Firmy zrekompensują sobie z nawiązką stratę rynku silnika spalinowego. A utrzymanie elektroniki też kosztuje, najbardziej utrzymanie SW.

Wciąż patrzysz o co najmniej jeden poziom za wysoko. Myślę że twoja firma "z branży motoryzacyjnej od lat" niezmiennie od lat jest konsumentem ropy (bez względu na to jak zmienia się jej własny produkt). Pracownicy tej firmy bez zmian "konsumują ropę" aby się do pracy dostać i do domu wrócić... jakby od strony dostawcy ropy nic się tu ne zmieniło i guzik go obchodzi czy produkujecie tłoki ze stali czy klamki z plastiku czy elektronikę do szyberdachu. Żrecie ropę że hej. A kierowcy wożący ropę cysternami nie przebranżowią się w programistów. I cały ten przemysł związany z przetworzeniem, magazynowaniem i dystrybucją paliw nie pójdzie w elektronikę. Zobacz jak zautomatyzowanie ZALEDWIE procesu produkcji samochodu rozwaliło Motown. Zwolniono setki robotników zajmujących się montażem samochodów na rzecz zautomatyzowanych linii. I to nic że te linie potrzebują serwisu i części zamiennych - to się nie zrównoważyło. Bankrutują MIASTA - kompletnie nowe zjawisko.
Sadownika nie interesuje czy mamy winylowe płyty czy karty SD bo w jego budżecie to nie robi. Ale cena paliwa mu robi. Firmy komputerowej nie interesuje ile kosztują pestycydy do oprysku jabłek czy był urodzaj (bo nawet jabłek nie żre) ale wydatki na paliwo odczuwa. Potecjalna rewolucja o której ty piszesz uderza w ten wspólny dla nich mianownik- a to zmienia wszystko.
A budżety państw w znaczniej mierze oparte o podatek akcyzowy od milionów litrów ropy wlewanych codziennie do milionów samochodzików? Czym sobie zrównoważą brak tego dochodu?

Nasz budżet opera się o akcyze i VAT. NA 260 miliardów dochodu w budżecie 60 miliardów to akcyza. W tej akcyzie:

26 mld to paliwa silnikowe
2,3 mld to od energii elektrycznej
1,3 od sprzedaży samochodów
1,0 od LPG
0,15 od olejów smarowych.
Usiłujesz mnie przekonać że 0,15mld wpływu od olejów (które wciąż bedą potrzebne) zastąpi 26mld od paliw?

A to tylko akcyza. VAT to 130mld wpływu na 260mld budżet. Znowu ze 40% tej kwoty to VAT od paliwa. Na co się rzuca rząd?. Na VAT od paliwa, na szarą strefe w handlu paliwami. To tam jest kasa. Z tego są szkoły, drogi, inwestycje...itd

To są całe gospodarki opartę o ropę. Nie przenoś skali swojej firmy na rynek paliw. To inne zwierze. A ty sugerujesz że zastąpią to goście od SW? :).

Proces idzie w tym kierunku i to jedyny kierunek. Ale ewolucja nie dokona się w czasie który będzie mogło zaobserwować jedno pokolenie (tak jak to było z tymi fotolabami czy przejściem z winylu i kaset do chmury). CHyba że zamiast ewolucji będzie rewolucja. Ale rewolucja to proces gwałtowny i oznacza straty w ludziach.

 

 

Odnośnik do komentarza

Wombat, wróć do moich poprzednich postów. Napisałem:

20 godzin temu, szyszon napisał:

Złoża dalej będą potrzebne. Akumulatory i energia w nich zgromadzona to tylko nośnik energii a nie jej źródło. Coś trzeba w tej elektrowni przecież spalić.

A Ty cały czas wmawiasz mi, że twierdzę, że ropa nie będzie potrzebna. Potrzebujemy energii, mozemy spalać ropę, gaz, węgiel, a w Indiach spalają nawet krowie placki. Zobacz najnowsze instalacje elektrowni na silniki tłokowe spalające od gazu po olej opałowy.

Akcyze można przywalić do prądu od ładowania auta (samochód podłączony do sieci elektrycznej po autoryzacji dostanie dopiero zgodę na ładowanie), nie widzę problemu i budżet się zrównoważy. Oczywiście możesz to obejść i ładować na boku. Tak samo jak na boku możesz lać rzepak i olej opałowy, ale jak Ci udowodnią to posiedzisz.

 

Napisałem również:

19 godzin temu, szyszon napisał:

A elektryk, wejdzie kiedyś płynnie do krajobrazu jak hybryda, myślę, że szokiem będą auta autonomiczne

Wiem co zamawiają od nas producenci samochodów i nad czym pracujemy, więc wiem jak będzie wyglądał rynek za 5-10 lat. W tym momencie wg mnie bardziej prawdopodobne jest auto autonomiczne. Elektryk z prawdziwego zdarzenia jeszcze poczeka.

Jeśli cena akumulatorów oraz ich pojemność dadzą dobre parametry samochodu, obędziemy się bez ropy dla konsumenta indywidualnego i nikt nie będzie płakał za cysternami na drogach. Będą za to pociągi transportujące znacznie większe ilości opału do elektrowni.

A paliwe płynne w autach obecnie są potrzebne bo nie ma alterntywy dla nich w postaci akumulatorów. Jakby miały dobrą pojemność to nikomu nie chciałoby się bawić w silnik spalinowy, tak samo jak nie chce Ci się odpalać agregatu, żeby mieć prąd w domu. A jak masz dostęp do ciepłej wody i ogrzewania z elektrociepłowni to nie robisz kotłowni. Co nie zmienia faktu, że spalasz ale w innym miejscu.

Odnośnik do komentarza

Budżet się nie zrównoważy. Uwierz mi. To się za boga nie zsumuje na 0 albo na prawie 0.

Natomiast to czy Jaś Kowalski zrobi prawko i bedzie sam sobie kierował swoim elektrowozem czy też ten elektrowóz sam pojedzie gdzie trzeba to tutaj kwesta bez znaczenia i nikogo to nie obchodzi. Mówimy o energii potrzebnej do napędu tych pojazdów - z prawkiem czy bez. A to zupełnie inna kwestia.

 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...