Skocz do zawartości
Forum Burgmania

Krasnoludki, zakręty, skały i awaria. Czyli dzień z Majesty 125.


Nibiru

Rekomendowane odpowiedzi

- Wypadało by gdzieś jeszcze w tym roku pojechać... - podsunęła myśl Majka.
- No dobrze. - odpowiedziałem. Ale bez żadnych numerów, po ostatnim jednorazowym problemem z prądem dostałaś nową stacyjkę, przez którą już nie będzie Ci do kostki lecieć woda.

W sumie ta wycieczka należała do spontanicznych, ułożenie planu zajęło mi kilka chwil, w większości miejsc już byłem, ale teraz już nie jeżdżę sam, więc traktuję całą trasę jak nową, nie odkrytą :)
 

Start: 7 października 2018, godzina 8:00, na liczniku: 58705,6km.
v88EPmU8LpZBEvnFPW3Id59GQhTpdjHaThIGrt6f

Celem dnia będą: Wambierzyce, Kudowa-Zdrój, Droga Stu Zakrętów, czeskie Skalne Miasta, Głazy Krasnoludków i Kolorowe Jeziorka. Zdjęć mam naprawdę niewiele (jak na mnie), ale postaram się każdego wciągnąć w lekturę :)

Pierwszy odcinek: do Wambierzyc.

Start z Wrocławia. Z rana trochę rześko, Majka miała pięć tygodni w jeździe, nie licząc ostatniego tygodnia, wykręconego krótkimi odcinkami miejskimi. Nic się nie działo.
Nudna droga krajowa numer osiem, żeby nie było tak monotonnie i nudnie w Łagiewnikach, skręcam...

- Skręcamy. - dokończyła Majka.
- ... na drogę - kontynuowałem - w kierunku Bielawy. Słońce nieśmiało przebija się przez chmury. Okoliczne wsie i miasta wglądają bajecznie w otoczeniu gór, w koło piękne łańcuchy górskie.

UNnE71KgEOE_H91pfO9qzUmtGJKJ-x2ilTinp4-q

Od siebie dodam, że nie lubię jeździć drogami krajowymi, trzeba gnać, aby nie tamować ruchu, Majka, owszem, w dwie osoby pojedzie te 90, ale jak wiadomo, żadna to przyjemność z jazdy i dla pasażerów i dla niej. Dlatego uwielbiam drogi lokalne i wojewódzkie, są puste, widoki z nich piękne i można sobie "pyrkać' patrolowo 70-80, ciesząc oczy i zmysły otaczająca przyrodą.

Droga wojewódzka 384, odcinek między Bielawą, a Dzikowcem, to istna serpentyna, jedzie się na przełęczy, jednak trudno mi się wchodzi w zakręty, instruuję moją ukochaną pasażerkę, co ma robić, jak pochylać, wtedy jazda będzie przyjemna i bezpieczna. Asfalt jest idealny, widać ledwo co wylany, aż wjeżdżamy na bardzo świeży odcinek, pełen grudek, po których jedzie się jak po koralikach. Na drodze jest pełno rowerzystów.

Dojeżdżamy do Wambierzyc, jedyna okoliczna atrakcja to monumentalny klasztor, nie zwiedzamy, robimy małą przerwę i ruszamy dalej.
rNdeXmReC4IKGqMw8EqXCcNHrddqaRi0xVCUx1EJ

W tej relacji Majka już nie będzie się odzywać, bo ma wyjęty akumulator, a to co się stało, opiszę na samym końcu.

Zmierzamy do Kudowy-Zdrój, aby wyskoczyć na "Drogę Stu Zakrętów", ciekawe jak moje dziecko poradzi sobie z dwoma pasażerami na pokładzie. Jedziemy bajecznym odcinkiem krajowe ósemki, słońce świeci, jak narazie wszystko idzie według ustalonego planu. Pierwsze tankowanie, spalanie 3,41, raczej nie jest źle jak na 20 letnią Majkę.
Wyjeżdżając z Kudowy prawie łapie nas w szpony taki oto dziadyga:
D3RqYqjqt2Mq2y2nVwhNsXlRmCmFrjl1wXXaKjth

No i jesteśmy na "Drodze Stu Zakrętów", asfalt idealny, zachęca wręcz do agresywniejszej jazdy, ale ilość ostrych zakrętów skutecznie studzi te zapały i jedzie się na miarę swoich możliwości. Majce trasa bardzo się podoba.
jTYIvUhmuHwkIseHbD7PyYhgA8ca-vH7VQQw7NK3

Jednak po kilku "chwilach" droga zmienia się nie do poznania, pojawiły się też osobówki, istne zawalidrogi, Majka wyprzedza ile może. Mijamy podejście do polskiego Skalnego Miasta i na Szczeliniec. W koło panują niesamowite widoki, nie da się tego sfotografować, anie opowiedzieć, trzeba to zobaczyć.
Majka bardzo dzielnie znosi zakręty i dziury, na końcu drogi, wraca piękny asfalt. Zatrzymujemy się koło kopalni. Asia mówi, że się bała takiej jazdy, z naprężenia (niepotrzebnego) zaczęło ją boleć to i owo.

-3pi_8jZmBUoO1TkrfgfnuAj5RfmGa6B5IMOAHxW

k2Wo2sTyd8Wk2C2hny2bKBV42EeymFtkYmGJ6umu

Po przerwie kierujemy  się do Czech na małe zakupy i do Skalnych miast. Oto co nas wita na granicy: "TYLKO S WINIETĄ"
OGb1pI1cdXcKOSgbupjFX5O61889qyJGcC2Cw2S8

W mieście Brumov, zrobiliśmy małe zakupy i oto co zobaczyliśmy, już świąteczne słodycze:
yEldKi1gK-4339SqO2KkM4owuoecmY3EmqiSdub4
oAfvIzWiJIVC-4pQMObiKsIg8zehn35UYX0kSRtj

Mi najlepiej spodobał się renifer :)

Gnamy dalej, w trasie przerwa na wiadomo co. Małe odkrycie:
gRAaMY4uMc_81uXjQAmAaBty9DcAwmCkVtbDG_3R

Trasa przez Czechy jest piękna, ledwo co widać jesień, drzewa są zielone, a przydroże jabłonie uraczają swoim pięknem i spokojem.
cM2hRuwdlg1wDje9bQ0MGbrFI0KE5QuoRyZTVVKn
x7FU5jMJ1Stpp_vufShSv_sFepM04JZNj3l6l6H7

Przejeżdżamy obok pierwszego czeskiego Skalnego Miasta w "Teplicach nad Metują".
GPoA1ET-MoSAsh_SgzrKf29epBAXiTtf9d5Mid5v

I zaraz niedaleko jest drugie "Skalne" w Adrspach, tam już widać większe oblężenie turystów.
eLq0vW81SGpgQxFU9nbEReZ4K3MPDKwrZxgKjNEg

Wracam do Polski, zaraz przy granicy urzeka nas okoliczne pastwisko, ja oczywiście wchodzę w placka.
p-sKD0a8_1_y6oyg9XMhmu0x6iU_iURo1vj23G7I
6isSJCBV0ltIL_bYLZsyD0v0EX7vM52Lcm-YNjdt

Po naszej stronie bardziej widać jesień, ale głownie na drzewach rosnących wzdłuż drogi. Gnamy do Kochanowa, z którego docieramy okrutną drogą do "Głazów Krasnoludków".
UNt_GGXHd0rEWaripq2KvmzQOTOr_NyBvK71oYg9
tBq0kY2YooJnfPAC4cacPID9HK4XRfLE3bCfO_Dk

Niesamowite miejsce, na odludziu, piękny plac z wiatami, niewielu ludzi, miła atmosfera. Niesłychanie czysto, zero jakichkolwiek śmieci. A "Głazy Krasnoludków" to wyjątkowe formacje skalane w lesie, ciągnące się na odcinku ponad jednego kilometra. Z Asią nie jesteśmy w stanie wszystkiego dokładnie objeść, pełne ubiory trochę przeszkadzają w takiej aktywności.
v8-8xamPrfsmtCdH5q9kaEi5_likSFlyBwrErHC9
4SrFY6B8g3wj5cBlPJ_734fFcCqmJJLB_KUCrJrP
7UyYIRVR0RMIw80NC06nUl1bOtLJ7tUzjdfneaQ_
blukkEoMrgKJG91gvOV6P_vmeDa--PtHYQ5_JlIY
ODQ0YNJr_NXS-OhCsaMM79gzpSQtDq2GBe__WrGg
Wx4RMX7pLoY80v1QqstZ2RZuCmMBv_pahU_wbE0u

Wśród tych skał zobaczyłem dwa krasnoludki, nawet znalazłem ich kryjówkę :)

Słońce chowa się za chmurami, wzmaga się wiatr, robi się trochę nieprzyjemnie, ale jedziemy do Wieściszowic, na "Kolorowe jeziorka". Wjeżdżam na parking, czekam na parkingowego, aby uiścić piątaka za parkowanie, ale się nie doczekuję, znajduję miejsce, wyciągam kluczyk ze stacyjki i idziemy. Ale widzę, że coś nie gra. Wskazówki nie opadły (temperatura i paliwo), kierunki działają blado, światła też, rozrusznik kręci, ale nie odpala, to wszystko bez kluczyka. Przekręcam kluczyk, maszyna odpala i wszystko działa, wyłączam zapłon, to samo, zegary są aktywne, dziwna sytuacja, ale najważniejsze, że Majka odpala. Nagle wskazówki lądują na swoim miejscu, a my z Asią idziemy na "Kolorowe".

Jeziorka są bardzo suche, ale warte odwiedzenia, przepiękne skały no i wszystko wokół nich.
ySPry1KXVn4Y7A8JMn_djuvBNQDBN4Jghy3gDFWb
Y3oNr2XlGxDVT2GdsjzkGTIEFbrpUbt0LRwBvMlB
Nmi67JMukTz6KOnY37PnO9iqvXRubo-8jLjSYOvE

Spacerując zauważam, że masa ludzi się na mnie dosłownie gapi, jakby coś czytali z mojego ubioru, ciekawe co...
AuO6Kqaua56l8nYf3onLoqlTPvigTJ-V2D-bkfot

Pogoda robi się coraz gorsza, wiatr urywa głowę, Majka odpala i kierujemy się do domu. I na tym można by zakończyć tą opowieść, o spokojnym powrocie, o wyprzedzaniu potężnego (około 15km przeskakiwania lewym pasem) korka między Wojnarowicami a Małuszowem (bardzo miłe było to, że wielu kierowców mnie widziało i ustępowało pasa mimo wszechobecnego mroku),i  o ostatnim tankowaniu, gdzie spalanie wyniosło 3,21.

Gdzieś przed Bolkowem zauważyłem, że zgasło mi podświetlenie licznika, światła mijania się tliły, kierunki ledwo co, ale Majka jedzie, dosłownie drze, bo wiatr boczy jest naprawdę mocny. Już raz miałem taką sytuację w mieście. Po jakimś czasie wszystko wróciło do normy. Ale jechałem z małym strachem.

Odwiozłem Asię do domu, zapłon, klamka, rozruch i cykanie przekaźnika. Przeraziłem się, od razu pomyślałem rozrusznik, który niedawno wymieniałem (nowy zamiennik rms). Nie pozostało mi nic jak dopchać Majkę do domu, jeszcze przed pchaniem wyprawa skończyła się na licznikowych 59077,7km.
O3zV0olz9GLNaQRsIGUHnnkur5-buJYKS4UJ7Yl0

Dopchawszy Majkę do siebie, na szczęście to tylko 2,5km od razy wygrzebałem zapasowy rozrusznik i nadal ten sam objaw. Miernik: 11,7V po około 350km trasie? Ostatnie bezproblemowe odpalenie było 75km temu...
Podpiąłem akumulator pod ładowarkę, 80% pojemności pokazało ponad osiem godzin po ładowaniu...obstawiam uszkodzoną baterię, jeszcze jak odpali to sprawdzę ładowanie...

Podsumowanie.
372,1km, plus dwa i poł kilometra pchania, średnie spalanie około 3,3, masa pięknych widoków, pięknych miejsc, doborowe towarzystwo, trochę strachu, trochę samozaparcia, aby pojechać na taką wycieczkę po tygodniu nocnych zmian w pracy. Uwielbiam Majkę, wierzę, że nie robi mi na złość, a winny okaże się akumulator, akurat miesiąc temu skończyła się jemu dwa letnia gwarancja...

Trasa wyglądała tak:
p7XXe-QonWipNn-Zte69ab8J3gO-LJzYLxwSWeER

Dziękuję...dziękujemy za uwagę :)

Odnośnik do komentarza

Fajny opis (kolejny). Czytam z zainteresowaniem.  Od jakiegoś czasy planuję się wybrać w te okolice (Kudowa Zdrój) ale w tym roku znowu nie wyszło. Może w przyszłym. :) 

A co do awarii.  Sprawdź ładowanie.  Może się okazać że AKU dobry, ale brak ładowania, albo AKU uległ awarii właśnie przez złe ładowanie.  

Odnośnik do komentarza
Dnia 8.10.2018 o 09:29, atat13 napisał:

Daj znać co z aku.

W sumie mógłbym nie pisać co się stało, ale zostawię to dla potomnych, może ktoś dzięki temu zaoszczędzi sporo czasu i pracy na naprawę.

Brak odpalania. Cykał przekaźnik i stycznik, czasem rozrusznik ledwo zakręcił mimo dwóch różnych akumulatorów. Wymiana rozrusznika, stycznika, przekaźnika, całej wiązki, kabli plusowych i minusowych, siedzenie ze schematem elektrycznym, spinanie na krótko kabli przy styczniku:  wszystko bez skutku.

Winne wszystkie okazuje się malutkie łożysko igiełkowe w pierwszym trybie o który zaczepia rozrusznik. Wymieniałem je dwa i pół roku temu, teraz się rozpadło i zatrzymało na tyle tryby, że rozrusznik nie miał siły tego ruszyć. Miałem gdzieś taki drugi tryb, okazała się moja wina, źle wprasowałem owe łożysko (za wysoko z jednej strony).

Aktywne zegary w trybie bez zapłonu. Tu winna okazała się kostka stacyjki, choć ją rozebrałem, wyczyściłem, to Majka nie odpalała na niej. Wymiana na nową rozwiązała ten problem, choć, tutaj informacja dla użytkowników Majesty 125, były dwa rodzaje kostek. Przedlift: trzy kable w wąskiej wtyczce, polift: cztery kable w szerszej wtyczce. Wystarczy to przerobić, nie łącząc czwartego kabla, którego przedlift nie posiada w instalacji.

Ładowanie jest, wszystko działa.

- Może wypad za miasto? - rzekla wreszcie Majka.

- Zobaczymy :) - odparłem.

 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...