Nibiru Opublikowano 24 Lipca 2018 Opublikowano 24 Lipca 2018 - Nie zapomniałeś czasem opisać na Burgmanii naszej najdłuższej jednodniowej przygody? - zapytała Majka. - No, już to zrobiłem, ale temat poszedł do kasacji, bo był problem ze zdjęciami, które jednak dają urok całej opowieści. - odparłem. - Ale temat wrzuciłeś na inne forum, więc proponuję abyśmy z prawie dwuletniej perspektywy czasu wrócili do tamtej trasy. Co ty na to? - rzekło moje 125. - No dobra, zmienię lekko opis, wrzucę zdjęcia... - Nie przedłużaj wstępu, zaczynaj! Działo to się 1 października 2016 roku. Zachęcony udanym wyjazdem przez naszą piękną Polskę, postanowiłem objechać wszystkie miejsca, w których jeździłem na snowboardzie, w grę wchodzi nasz kraj i Czechy. Wszystko zaczęło się od tej karteluszki: Dzień przed wyjazdem jak zawsze mycie: Wyjazd 1 października 2016, około godziny piątej nad ranem. Na liczniku 51625,1km. - Ha, przez prawie dwa lata ledwo najeździliśmy dziesięć tysięcy, bida. - nagle teraz dorzuciła Majka. Podróż zaczynamy po raz ostatni (na szczęście) w Trzebnicy, kierujemy się na Lubawkę, aby dotrzeć do czeskiego Zaclerza, w którym stawiałem "drugie kroki" na desce. Jest ciemno, jedzie się bardzo nieprzyjemnie, ruch nawet spory, ale głównie osobowy. W Lubawce zalewam paliwa i piękne słońce z mgłą witają nas przed przejściem granicznym. Wjeżdżając do Czech droga jest mokra, przejeżdżamy obok patrolu policji, który stał i ogarniał skodę która wylądowała na dachu w rowie. Docieramy do Zaclerza: W Zaclerzu uczyłem się jeździć pierwszy raz z wyciągiem na kilofie. Nie było łatwo, szczególnie na samym dole, bardzo stromym podjeździe, gdzie kilof wyrzucał mnie jak z katapulty. Ale ogólnie miejsce bardzo przyjemne do jazdy. Po krótkim odpoczynku jedziemy do Pecu pod Śnieżką. Jest to niesamowite miejsce, z masą wyciągów, pensjonatów na stoku, jest naprawdę gdzie pojeździć, mając ciągle Śnieżkę w zasięgu wzroku. W tle widać wspomniane budowle na stokach: Ruch na czeskich drogach naprawdę niewielki, zatem przy akompaniamencie słońca lecimy do Jańskich Łaźni. To miejsce wygląda dziwnie w nie zimowej aurze, jest masa turystów zza zachodniej granicy, plecaczki, kijki i tak sobie jadą w górki. Jańskie to punkt obowiązkowy dla każdego miłośnika śniegu. Masa tras, szybka gondola, bary na stoku. Stojąc na parkingu... ...odkrywam, że rozpuściła mi się dodatkowa uszczelka korka paliwa. Usuwam jej zwłoki i jedziemy dalej. Teraz do Szklarskiej Poręby. Po drodze w mieście Vrchlabi zatrzymuję się w okolicznym markecie. Po tych skromnych zakupach jedziemy absolutnie bajkową czeską drogą numer 14. Asfalt równiutki, sceneria w otoczeniu drzew, skał i strumyków, wszystko przyprawione w masę zakrętów, z pokonaniem których nie mamy żadnych problemów. Trzeba będzie częściej odwiedzać tą drogę. W Harrahowie jest jak zawsze pełno ludu zza zachodniej granicy, w sumie oprócz skoczni nie ma tu nic ciekawego. - A to coś przelatującego nad skoczniami? - zapytała Majka. Wjeżdżamy do Polski. Trasa nosi nazwę "czeskiej szosy". Masa zakrętów, asfalt w miarę dobry, jedzie się super. No i jesteśmy w Szklarskiej Porębie, miejscu gdzie nauczyłem się sam jeździć na desce w czasach kiedy w lutym było śniegu po szyję, a temperatura w dzień była na dolnej stacji na poziomie -17 stopni. Szklarska w porównaniu z takim czeskiem Pecem wypada naprawdę blado. Potencjał myślę tego miejsca jest ogromny, ale blokowany przez "zielonych" którzy z uporem maniaka "troszczą" się o suche kilkuty na Szrenicy. Pamiętam jak z wielkim trudem wybudowano wyciąg "Karkonosz Express". Ale bądź co bądź, jak jest śnieg to miejsce to pęka w szwach, szkoda tylko, że ostatnimi laty jest z tym problem. A jeszcze na szczęście pamiętam czasy, kiedy na dolnym wyciągu było -17, o górze nie wspominając, gdzie było jeszcze zimniej. W kurtce czekolada i zmarznięta na kość kola Zostały nam jeszcze dwa miejsca do odwiedzenia, w tym miejsce gdzie rozpocząłem swoją przygodę z deską. W Szklarskiej czuję, że coś mi się w brzuchu kotłuje, postanawiam wytrzymać i jechać przed siebie. Mijamy piękny zbiornik Sosnówka. - Wrzuciłbyś panoramę. - powiedziała Majka. Kilka zdjęć z trasy. Teraz nie ma tak fajnie z tym domkiem, ogradza go wysoki płot i takiego zdjęcia od strony ulicy już nie da się zrobić. Nawigacja wyrzuca nas trasą na Chełmsko Śląskie, ja czuję coraz większe kotłowanie w brzuchu, które się niestety nasiliło po takich widokach: - Mam znów prosić o panoramę? Robimy skrót przez Czechy, przez Broumov, aby wyskoczyć przez Tłumaczów na "Drogę 100 zakrętów". Zatrzymujemy się w Czechach na przystanku, przy okazji pozdrawiają nas Czesi swoim "Ahojjjj!!!". W Polsce piękna panorama na piękne Góry Stołowe. W Kudowie Zdrój robię zdjęcie w identycznym miejscu, gdzie byłem rok wcześniej (2015). Zajeżdżam na stację paliw, z nadzieją, że mają toalety, oczywiście brak, w brzuchu coraz wyższa kompresja... ale jedziemy dalej, do Zieleńca, pięknym odcinkiem krajowej 8. W Zieleńcu trochę jeździłem, teraz zauważyłem, że nie ma starego wyciągu na kilofie, jest za to gondola, a stok przeciągnięto nad drogą, znacznie go wydłużając. Teraz jedziemy w ostatnie miejsce naszej wycieczki. Do Spalonej, w której wszystko się zaczęło. Droga jest fantastyczna, jedzie się na styku z Czechami. Wreszcie, a raczej nareszcie docieramy do Spalonej. Zatrzymuję się przy schronisku, w największym na świecie spokoju chowam kask i rękawice, wydłużonym, acz stonowanym krokiem udaję się do schroniska. Po przekroczeniu progu skręcam w lewo, sprawdzam czy jest mydło w dozowniku... - Jaki lekki jesteś i długo cię nie było. - rzuciła Majka. - To lepiej dla ciebie, ale szykuj się na najbardziej dziurawe serpentyny i winkle. - zripostowałem. Zdjęcia ze stoku. Wracamy. Pod wieczór na liczniku 52279,45km. Przejechane 654,35km. Cała trasa wyglądała tak: Słowem podsumowania, trasa bardzo przyjemna, bogata w atrakcje otaczającej nas przyrody. Majesty 125 to maluszek wśród maxi-skuterów, ale dzielnie stawia czoła górskim szosom, teraz ma dodatkowego pasażera i jeszcze dzielniej radzi sobie z tym co przed nią, a raczej nami nami :) - To może jakiś prezencik z okazji nadchodzącej sumki na liczniku? - zapytała Majka, po czym sprezentowałem jej nowe piny korektora. 1
antek771 Opublikowano 25 Lipca 2018 Opublikowano 25 Lipca 2018 Dzielna Majka i kierownik , fajna trasa na kulanie.
Bogusz Opublikowano 25 Lipca 2018 Opublikowano 25 Lipca 2018 Bardzo dobra relacja , swietnie sie czyta . Teraz czas na kolejne ... Pozdrawiam z Rzeszowa .
Miggy Opublikowano 26 Lipca 2018 Opublikowano 26 Lipca 2018 Cześć Fajna relacja. Proszę podaj mi adres skąd masz te piny korektora. Mi w aso powiedzieli że ta część została wycofana. Dzięki.
Klubowicze arturo-bb Opublikowano 26 Lipca 2018 Klubowicze Opublikowano 26 Lipca 2018 Dnia 24.07.2018 o 22:50, Nibiru napisał: Działo to się 1 października 2016 roku Może dlatego że to starszy opis a nie z wczoraj ?
GrzechoCnik Opublikowano 6 Sierpnia 2018 Opublikowano 6 Sierpnia 2018 Pogratulować (choć spóźnione o 2 lata) tak długiej trasy w 1dzień. I to nie tylko jazda ale i oglądanie było - jak to Majka zauważyła.
smarciu Opublikowano 6 Sierpnia 2018 Opublikowano 6 Sierpnia 2018 Zapraszamy na Dolny Śląsk, dziękujemy za promocje regionu Normalnie dotacja z UM się należy!
Klubowicze Ewik Opublikowano 6 Września 2018 Klubowicze Opublikowano 6 Września 2018 Jak zwykle, ciekawe opisana wyprawa i super zdjęcia, a to że z przed dwóch lat nie ma znaczenia .
Norton Opublikowano 6 Września 2018 Opublikowano 6 Września 2018 Nibiru gratuluję kolejnej przygody. Pozdrów Majkę serdecznie i napisz co obecnie u Niej słychać.
Sympatycy AndrzejMyslowiceS Opublikowano 10 Września 2018 Sympatycy Opublikowano 10 Września 2018 Ciekawe jest to powiązanie emocjonalne pomiędzy tobą a pojazdem. Też tak się porozumiewam z moją pomarańczą, przyjechaliśmy a dasz radę jeszcze z powrotem do domu.
Nibiru Opublikowano 11 Września 2018 Autor Opublikowano 11 Września 2018 Wszystkim, bardzo dziękuję za... - Chyba żeś się zapomniał, że piszesz w liczbie pojedynczej. - wtrąciła Majka. Zatem, wszystkim bardzo dziękujemy za ciepłe słowa w powyższych komentarzach Między mną, a każdym moim pojazdem jest pewna więź, która każe mi traktować maszynę ludzko. Nie wiem jak jest z nowymi pojazdami, ale te starsze, już wysłużone, mają swój charakter. Mogą ot tak coś spocić, w sumie nawet bez przyczyny, co i Majka ostatnio zrobiła. Terazma drugi z trzech tygodni przerwy, ale miała problem z brakiem prądu, choć silnik pracował bez zarzutu (brak świateł i martwe zegary). Znalazłem sztukowane kable przy rozruszniku, co naprawiłem, problem się chyba rozwiązał, jak znów zacznie wariować to Majka dostanie nową stacyjkę, bo aktualna ma uszkodzoną uchylną blaszkę i conieco dostaje się do środka. Się rozpisałem
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się