Skocz do zawartości
Forum Burgmania

Wakacje 2016 Czarnogóra - sugestie, uwagi. Kto chętny na wspólny wyjazd?


Szagal

Rekomendowane odpowiedzi

Dzięki za komentarze i zejście z tematu że jeżdżę za wolno i że 140km/h to dobra prędkość do zwiedzania - szczególnie opinia arturo-bb jest cenna, bo takich podróżników jak on jest chyba niewiele na forum :P.

Dzięki również za linki i porady.

Ale wracając.

Długi 1973 ja również myślałem o jeździe poza wakacjami - 1mc wcześniej lub później. Nie lubię tłoku i chcę go uniknąć :).

Tak więc Długi 1973, Piootr, kordziuk jak coś ustalicie to dajcie znać, może się z wami zabiorę :P.

A ty Piootr jak dobrze pamiętam miałeś plan jechać (patrząc na mapę) w lewo, a Czarnogóra jest w prawo. Czyżbyś planował intensywny rok z 2-3 dłuższymi wycieczkami ? :)

Odnośnik do komentarza

Jeszcze kilka słów na temat:

Wybieram się z żoną....sam mogę i chętnie jeżdżę szybko, we dwoje nawet nie mam zamiaru tego robić.

Ma to być wyjazd na zasadzie zwiedzania, bez jakiś długich dziennych przelotów na zasadzie "koniecznie musimy dojechać z punktu A do punktu B"

Nie mam zamiaru się nigdzie spieszyć, a przez to mam nadzieję jak najwięcej zwiedzić.

I niech nikt nie mówi, że 140km/h to prędkość dobra do zwiedzania, jest dobra, ale do w miarę sprawnego przemieszczania się !OKK

Mam nadzieję, że zbierzemy się jakąś zacną grupką na ten wyjazd :clapping:

Odnośnik do komentarza

Długi 1973 to fajnie że z żoną, jak coś będzie kazał Ci jechać wolniej :P - taki żart.

Osobiście - jak da się wyczytać z tego wątku - chcę jechać na spokojną wyluzowaną wycieczkę, właśnie bez jakiegoś pędzenia do celu.

Mamy jeszcze trochę czasu więc również liczę że towarzystwo się zbierze :thumbs_up:

Odnośnik do komentarza
  • Klubowicze

A ty Piootr jak dobrze pamiętam miałeś plan jechać (patrząc na mapę) w lewo, a Czarnogóra jest w prawo. Czyżbyś planował intensywny rok z 2-3 dłuższymi wycieczkami ? :)

Na razie jest plan na pojechanie w lewo i w dół (mapy). Pewnie jak się dobrze wszystko poukłada to może wczesną jesienią też fajnie byłoby gdzieś pojechać.

Do Czarnogóry ? Dlaczego nie, ale jak pisałem - wczesną jesienią.

Odnośnik do komentarza

Panowie, interesujacy temat. W swietle ostatnich wiadomosci z balkanow, dalej macie taki wyjazd w planie. Jestem zakochany w tamtych rejonach, ale..nie chce sie przejechac na kordonach emigrantow i innych niespodzianek.

Odnośnik do komentarza

ac3 jeśli chodzi o mnie to cały czas mam nadzieję że uda mi się tam wyrwać.

Myślę że tak czy inaczej ktoś pojedzie, bo jest nawet drugi temat na taką wyprawę założony TUTAJ

Odnośnik do komentarza

Cześć wszystkim

Aktualizuję temat.

W pierwszym poście który pisałem były ambitne plany, ale jak to mówią "życie życiem…" je zweryfikowało.

I tak oto oświadczam co następuje :) :

Wyprawa nadal aktualna, ale znacząco się skróciła. Teraz planuję szybki, tygodniowy urlop do "ciepłego kraju" i powrót.

Aktualna trasa tam i powrót +/- będzie wyglądać tak (nie będę was zanudzać szczegółową rozpiską :) )

Aktualnie wyjazd planuje na sierpień dokładnie na: 2016-08-06 od 2016-08-14 (zostawiając jeden dzień zapasu).

Co do towarzystwa…aktualnie wygląda że będę jechał samotnie.

Znajomy, który był chętny się (chyba) rozmyślił.

Twierdzi że: "to nie na jego moto, a ja jestem cwaniak, bo na "tapczanie" jadę" - mnie osobiście "tapczan" schlebia i bawi mnie ogromnie :D:).

Tak więc jakby ktoś chciał się przyłączyć to piszcie śmiało :).

Uprzedzając komentarz od razu mówię że aparat mam tylko w komórce i nie mam kamery oraz pisarz ze mnie żaden, więc relacja z wycieczki nie będzie ekscytująca :).

Tak, więc póki co ja powoli odliczam i jeszcze "dopieszczam" maszynę, ale tym się pochwalę w innym wątku :P

Odnośnik do komentarza

Panowie, interesujacy temat. W swietle ostatnich wiadomosci z balkanow, dalej macie taki wyjazd w planie. Jestem zakochany w tamtych rejonach, ale..nie chce sie przejechac na kordonach emigrantow i innych niespodzianek.

Byliśmy tam w 4 maszyny w czerwcu.Żadnych problemów na granicach, żadnych tłumow imigrantów. Kontrole ograniczały się zwykle do zerknięcia na dowody lub paszporty. Wyjątek - granica chorwacko - czarnogórska. Tam sprawdzali dokładnie wszystkie papiery- nasze i skuterów. Koniecznie trzeba mieć zieloną kartę.

Odnośnik do komentarza

Jutro wielki dzień :Jumpy: , a ty jak na złość straszą deszczem w pierwszy dzień "letniej przygodny".

Dziś mam w palnie spakować "część techniczną" tj. żarówki, kamizelkę, kłódkę itp.

Osobiście mam przeczucie że zabrałem nieco za dużo ubrań, ale....w głowie śpiewam sobie już słowa z refrenu openingu pewnej bajki " (...) Torby spakowane na drogę już mam (...)"

IMG_20160804_231608.jpg?psid=1

Odnośnik do komentarza
  • Klubowicze

Powodzenia, szerokości, przyczepności i wielu miłych wrażeń życzę. Rób foty i relacjonuj wyprawę na forum. Powodzenia !

Odnośnik do komentarza

Jedz śmiało i trzymam kciuki z Twoją wyprawę W 100% będziesz zadowolony i dumny z siebie kiedy wrócisz Jak pisał wcześniej Nurider byliśmy tam w 4skutery i nikt z nas nie żałuje a raczej jest przeszczęśliwa z tak przepięknych chwil spędzonych w tej wyprawie . Wszędzie tam spotykasz się z miłymi tubylcami i zawsze chętnych i pomocnych , jedzonko też super Powodzenia

Odnośnik do komentarza

Melduje się w pokoju.

Droga była dość długa...znaczy się dłużyła :), ale o początku.

Wyjazd z Krakowa +/-08:00 w kierunku Słowacji. Nieco kropi, ale się tym bardzo nie martwiłem.

Jak się później okazało padała i przestawało - nawet nie żałowałem że nie zabrałem za sobą membrany do ciuchów - w końcu jadę do ciepłego kraju :).

Na zakopiance jak zwykle korek...wszyscy stojąca jadę - nie ma to jak 200 :), niestety z mniejszą prędkością niż plan przewidywał.

Około 70km za granicą polski tak się rozlało że...jak mi przemokły łokcie zacząłem myśleć o ubraniu przeciwdeszczówki. Jak 2minuty później przemókł już tyłek to awaryjnie się zatrzymywałem i w wielkim deszczu ubierałem ciuchy przeciwdeszczowe

Po jeździe jeszcze 20minut w wielkim deszczu - jazda znów się opóźniła bo prędkości było 60-70km//h - czuje coś przyjemnego.

Przyjemne ciepłe powietrze w kabinie kierowcy, deszcz już zniknął...Jak wyjechałem zza ostatniej góry zobaczyłem niebieskie niebo. Normalnie obudziła się "Nowa nadzieja: :P.

Szybkie postój na zdjęcie kondona, obniżenie szyby aby wysuszyć cichy i jazda.

Później już była tylko monotonna jazda + rozbieranie się z kolejnych warsy odzieży bo było coraz cieplej :).

Jedyna ciekawostkowa to to żę przejechałem skręt i musiałem nadkładać drogi na Słowackiej autostradzie do granicy z Węgrami.

Ogólnie nie będę rozpisywał, bo nie ma o czym i każdy może wsiąść w auto i jechać zobaczyć Słowację - to blisko...

Moja myśl jest tylko taka że Węgry mają lepsze autostrady - lepszy, równiejszy asfalt z szerokimi pasami ruchu oraz dobrze wyprofilowanymi i prowadzonymi zakrętami. Na Słowacji z tym gorzej było, ale w końcu Słowacja MOTO puszcza za darmo a na Węgrzech trzeba zapłacić te 5,5E za winietę motorową :).,

Zdjęcia może jutro. Tu jest kiepskie WiFi i nie działa wrzucanie zdjęć do sieci.

Po trasie 13h nieco czułem tyłek. Wiedziałem że muszę sobie zmodyfikować oparcie w kanapie, ale nie sądziłem że całą kanapę :)

Choć po zjechaniu z autostrady jak już człowiek nie jechał tak na baczność to i ból tyłka przeszedł :) tak wiec Zacna jest niezastąpiona na taki wypad :)

Dzisiejsza trasa

Nocuję w Country House Baranjski Tulipan Ul. Vladimira Nazora 40, 31305, Draž, Chorwacja.

Dobre pokoje i bardzo mili właściciele - ale ktoś mi powiedział że na południe od nas wszyscy są milsi, więc może nie mam się co podniecać :).

Do jutra, jutro plan wjechać do BiH i w dół. Przyznaję że ten kraj jest dla mnie największą zagadką na trasie, zobaczymy co będzie jutro.

Odnośnik do komentarza

Melduję że żyję....jestem w BiH. Dzisiejszy dzień dał mi po tyłku. Napiszę o tym jutro dziś już jest padnięty. Mam tylko nadzieje ze jutro nie będzie już padać...

Odnośnik do komentarza

Hej wszystkim.

Wreszcie miałem czas aby odpocząć, a zamiast tego się produkuje :)

Nie jestem dobry w relacjonowaniu, dlatego zanudzę was przydługimi opowieściami :)

no to zaczynamy:

Dzień który dał mi po tyłku:

Jestem w pokoju. Po obiadokolacji z pełnym brzuchem i głową emocji. Spróbuję streścić Wam ostatnie dni.

Pierwszą noc spędziłem w Draz w Choracji - ale o tym już pisałem.

Parę zdjęć z "hotelu" . Bardzo mili Państwo mają swój domek i zrobili tam dwa pokoje dla gości. Można u nich spróbować ichniej kiełbasy czy miodu oraz pomidorków z ich ogródka.

Z Draz wyruszyłem do Bośni i Hercegowiny.

Prognoza zapowiadała deszcz, ale nic to. Widzę że za oknem nie pada. Na horyzoncie chmury oraz w oddali niego.

No to jadę…nie jest za ciepło, ale grube skarpety, termo podkoszulek i jazda.

Po drodze nieco kropiło i przestawało i znów kropiło.

Dotarłem do granicy i bez żadnego problemu Chorwaci mnie wypuścili, a BiH wpuściła na DO. Faktem jest że Pani w okienku wymagała zielonej karty dla pojazdu - warto pamiętać.

Jedzie się raz szybciej raz wolniej. Po jakimś czasie załączyłem jeździć razem z tubylcami. Asfalt w sumie Dobrej jakości, oznakowanie czytelne. Problem tylko miałem, bo nie mogłem znaleźć wymiany walut.

Po drodze szybkie przystanki ja zjedzenie suchego prowiantu, który mam ze sobą.

Zaczyna mi padać coraz bardziej i zaczyna być chłodno - ja ma membrany zostawiłem w domu…

W oddali widzę jakiś dym na horyzoncie - ciekawe co to?

Dojeżdżam do miejscowości Tuzla. Rozpadała się jak…zatrzymałem się przy drodze pod drzewem i postanowiłem ubrać przeciwdeszczowe wdzianko - nie powtórzę błędu z dnia poprzedniego kiedy pierwsze byłem mokry, a później ubrałem na siebie worek przeciwdeszczowy ….

Jadę kawałek dalej i widzę co tak dymiło, właściwie to nie dym tylko para wodan. Jest to wielgachna elektrociepłownia.

Dobra może zrobię jej później zdjęcie, pierwsze chcę wymienić walutę i coś zjeść w jakiejś knajpie.

Wjechałem trochę do miasta, a tu nawigacja się rozmyśliła i każe zawracać na drogę "międzymiastową".

Nie widzę nigdzie wymiany walut, ani niego co by mogło przypominać kantor. Szlak mnie chce trafić, bo już jestem głodny i mi chłodno. Dobrze że ubrałem kondona, bo bym był jeszcze przemoczony.

Mam gdzieś Tuzle, jadę dalej za nawigacją. Byle do celu, bo GPS mówi że przede mną jeszcze 4h jazdy.

Zatrzymałem się tylko pod drzewem zjadłem chałwę z polski żeby mieć jakieś kalorie na ogrzanie organizmu i dalsza jazdę…swoja drogą miał być ciepły kraj na południu a jest 15stopni.

Jadę dalej, pada coraz bardziej. Nie chce mi się zatrzymywać żeby zrobić zdjęcie elektrowni/elektrociepłowni. Choć mnie kusiło bo objechałem ją dokładnie, bo droga prowadziła po pagórkach wokół niej. Może elektrownia mało ciekawa, ale ma mnie zrobiła wrażenie bo była OGROMNA.

Dobra jadę dalej i rozglądam się czy to prawda co piszą że kierowcy w BiH jeżdżą szybko i niebezpiecznie.

Deszczyk pada i widzę policję oraz 2 rozbite auta….jadę dalej +/-2km i widzę kolejny dzwon na środku skrzyżowania…Myślę "no popadało, przyczepność spadłą, a prędkości nie zmniejszyli…" Wyjechałem z miast i jadę jakimś drogami…mija mnie jakaś terenówka na polskich blachach z gdańska - pomrugaliśmy sobie.

Jadę dalej jaszczyk nie przestaje padać. Po drodze rzuca się w oczy duża ilość bezpańskich psów włóczących się wszędzie…oraz opuszczone budynki. Jadąc zatrzymywałem się czasem żeby zrobić zdjęcia skałek.

Pora na mała przerwę na zrobienie zdjęć i dokończenie chałwy.

Znalazłem idealne miejsce, będę miał dach nad głową - opuszczona stacja benzynowa.

https://08ia2w.dm2304.livefilestore.com/y3mO8euxOoIB_5QQZj6abG35uuntJmPwoRAh4IhoqJeebWjXrrdLnlXPpF4dkwdn_nKPT__U3wjG1HVuml7Dzv3hwOgmLgiqRpFc5LRJCfJj8wLLv--tnupYtZbJlTEdpf4-E35nI97W8tuyex9ETfpy_FWPGYIe-DB2Vn8nd1b5Gc/IMG_20160807_143459.jpg?psid=1

Zjadłem, łyk gorącej herbatki z termosu i jazda….a wymianu walut nadal nie minąłem, muszę bazować na własnych zapasach :/ dobrze że je mam.

Jadę dalej w kierunku miasta Olovo. Droga zaczyna się robić coraz ciekawsza. Coraz więcej zakrętów, coraz częściej, coraz ładniejsze widoki…tylko ten choler…deszcz.

Jadę i kusi mnie żeby przyspieszyć, ale mają tu jakiś dziwny asfalt. Biały i gładziutki. Lekko przyspieszam, ale po tym jak poczułem uślizg tylnego koła…. cho…era trzeba zwolnić, a ty takie fajne zakrętasy. Tubylcy mnie dojeżdżają , siedzą mi na ogonie. Co jakiś czas zjeżdżałem na pobocze aby mnie wyprzedzili…cwaniaki w konserwach - mają4 punkty podparcia :/, a ja ma mam durny biały asfalt.

Generalnie droga jest gładziutka, tylko że ten asfalt jak jest mokry to…tragedia. Może jak jest suchy to jest lepszy (było mi to dane później sprawdzi), ale na mokrym strach jechać szybciej niż 50km/h, a w zakrętach to i 23-30km/h.

Przez to zjeżdżanie na pobocze i kamyczki co jakiś czas aby puścić 400 mam już moro w butach :(. Może jazda w samych sandałach bez pełnych butów na zmianę nie było dobrym pomysłem….Co prawda zabrałem zimowe ocieplacze na buty jak było chłodno (ubrałem je razem z przeciw deszczówką), ale że nie przetestowałem wcześniej tego rozwiązania i nie przewidziałem do woda wpłynie od spodu i ocieplenie będzie wciągać wodę coraz wyżej. Skarpetki mam już lekko mokre, ale przeżyje na szczęście jest +15, a nie minus do tego ocieplenie z 2parami skarpetek działają trochę jak termos…co prawda nieco mokry, ale jeszcze stopy "żyją".

Dobra wyjazd po białym asfalcie pod górę jakoś zaliczyłem. Przestało padać woda nie zalega na asfalcie może coś przyspieszę… du…a kurde tylne koło znów zaczęło mi się ślizgać w zakręcie…durny biały asfalt, a wcale nie dodałem dużo gazu. Plus jest taki że w chwili uślizgu zrobiło mi się ok razu cieplej. Perspektywa jazdy tym asfaltem jest o tyle niefajna ze teraz trzeba po zakrętach zjechać w dół, a jak wiadomo grawitacja będzie działać na moją niekorzyść…. Tak oto jazdę w zakrętach około 30km/h, co jakiś czas wjeżdżam na kamienie, puszczam co jakiś czas lokalsów aby ich nie tamować. Ciekawe co by robili jak bym ich nie puszczał? W sumie siedzą mi na ogonie, ale nie trąbią, nie mrugają, nie chcą mnie zepchnąć z drogi. W sumie są spokojni, a gdzie mogą to wyprzedzają, na linii ciągłem (tu nie ma podwójnej ciągłej jest pojedyncza), czasem na zakręcie (ja bym się bał wyprzedzać na zakręcie), choć w miejscach dość "bezpiecznych". Dobra zjechałem z góry skarpety mam przemoczone, ale nic to…miasto Olovo na horyzoncie. To tu już na pewno wymienię walutę i coś zjem. Do tego muszę zatankować, bo zapomniałem to zrobić w Tuza. Bak jest blisko końca, ale przez taka spacerową jazdę spalanie mam <4l/100km, do tego jest z górki, więc jak coś to będę jechał na "luzie".

Nawigacja każę skręcić!? Mam to w du…e jest mi chłodno, jestem głodny jak cholera i do tego w baku już pustki…jadę do Olova!

Jest widzę staję benzynkową - uratowany :), a nie du…a nie mam waluty. Aaaa Zobaczymy co będzie. Państwo u których nocowałem w Chorwacji, mówili że powinno się udać zapłacić euro na stacji.

Podjeżdżam na stację i :

1. Uwaga, na stacjach nie tankujemy samemu! Dziwnie się patrzą jak chcesz złapać za pistolet.

2. Tankuje nas obsługa stacji - tak jak w Polsce jest ktoś kto nam poleje.

3. W sumie śmieszna śmieszny sposób na walkę z bezrobociem, chyba że się boją że im ktoś zepsuje nalewaczkę paliwa. W polsce jest 1 człowiek do wszystkich dystrybutorów, a tu przy każdym dystrybutorze ktoś czeka + obsługa w budynku…

Wracając.

Podjeżdżam, i pytam (wiem że naiwnie, ale ponoć to pomaga) :

- "Polski?"

- Nie, cóż, jestem Zaskoczyny :P.

- "Englisz?"

- znów poziomy ruch głowy ruch głowy :/.

- "Euro?"

- O widzę ruch głowy w pionie + słyszę "ojro ok".

Następnie wybrałem sobie z którego pizdoletu ma mi pan polać.

No do idę płać. Jestem przy kasie i pan mówi "…marki". Że co miało być "ojro". Mówię "ile Euro?". Znów słyszę "marki". Ja znów "euro". Pan się dziwnie patrzy, nawet jakiś inny człowiek z obsługi powtórzymy po mnie do kasjeta "euro". Ten widać nie usłyszał, bo pokazuje na licznik i chce "BM" (Bośniacka Marka). Noż kurka, nie chce mi się myśleć, wyciągnąłem karę, pan to to "ok" - ciekawe ile mnie to będzie kosztować :/ ?

Całe szczęście że ktoś wymyślił tego "plastikowego Osielca" ->

Dobra zatankowałem, ale głodynm jak cholera. Staję z boku i zjadam swój prowiant i herbatkę z termosu.

Znów zaczyna kropić….Jakaś młodzież woła mnie pod daszek do ławeczki. Nie skorzystałem, wystarczy mi że mnie obserwują (ale to normalne, bo później też tak patrzyli. Po prostu motorzysta i do tego jeszcze na maxi jest atrakcją "turystyczną").

Szczęcie Honda jest samowystarczalna. Mam tu stolik na położenie herbatki ciastek i suchego prowiantu.

Jedną rynką zjadam, a przy okazji kręcę barkami i tyłkiem aby nieco rozruszać po tylu godzinach w siodle - efektem moich ćwiczeń było zwiększenie zainteresowanie i wywołanie uśmiechu na twarzach tamtejszych ludzi, fajnie że atrakcja turystyczna dostarcza im rozrywki.

Dobra przestaje kropić, podjadam jeszcze ciastka i w drogę. GPS pokazuje że jeszcze 2,5h drogi więc na koń.

Ale najpierw żeby nie wypaść źle idę zagadać do młodzieży, która mnie zapraszał pod daszek.

-"polski", nie, szkoda. "Englisz?"

Wszyscy 3 koledzy wskazali palcem na czwartego, ten wytypowany powiedział że jego angielski słaby, bo tylko w szkole trochę się uczył….i o czym z nimi pogadać…wiem, ale jestem genialny. Mimo że mam GPS zapytam jak dojechać do miejscowości Sokolac.

-"Sokolak łicz wej"?

Wszyscy czterej zgodnym hurmem mnie poprawili "SOKOLAC". Kurka, a ja chciałem z angielska wymówić zamiast C to K ;).

Gestykulując i wspomagając się kolegą wytłumaczyli mi że "tą drogą i za 3km w prawa" - jak się okazało to tam gdzie wcześniej GPS nakazywał skręcić. No to w drogę, objechałem stację i mijając nowych kolegów uniosłem lewą, a oni zaczęli mi bardzo radośnie machać - mili młodzi ludzie :).

Jadę, deszcz nie pada od jakiś15 minut asfalt zaczął być ok, ale co najważniej tu jest już "normalny" czarny chropowaty asfalt - dobrze znów czuć drogę.

No to jazda…oooo co to? Koniec asfaltu? Patrzę za zakręt…zakręt, a nie jest asfalt.

Jadę i droga rewelacja. Co jakiś czas co prawda są kamienia, a nie asfalt - prawdopodobnie gdzie się ziemia osuwała i zniszczyła asfalt.

Wybiegając, przejechałem tą drogą 15km, ale zajęło mi to jakieś 40miut, bo ciągle zatrzymywałem się aby zrobić zdjęcia zgodnie z przykazaniem forumowiczów.

Przykład czerwone skałki

https://08ia2w.dm2304.livefilestore.com/y3mWzRr3sN-_gW2KmNtLTtn814sRhm5sjE2PJXjeckcj3iKXl3_OmFzOQDmmPQevfYFHFAqyAS7r9xTCjw8-SkKPWBoX8ZXiZ8E2sNI9MfHpaVO-OAsYJCCag2TAU0zpoVqTtFrgHVKw6mUl_l0y5eQ3YJwJSvlMJReldGCsuLMLbI/IMG_20160807_164643.jpg?psid=1

Jadę tą drogą i dochodzę do wniosku że jest fajnie. Droga ma zakręty, jakieś widoczki i czarny gładki asfalt - nie licząc miejsc gdzie są kamienie, a na te trzeba uważać, bo w jednym miejscu wypadam z za zakrętu a tu…niespodzianka, kamyczki...dobrze że zacna na ABS. Droga fajna, a co najważniejsze ruchu żadnego! Można śmiało się składać w zakręty, oczywiście bez szaleństw - przecież chwilę temu padało. W sumie zaczyna mi się doga podobać, nawet już zapomniałem o mokrych skarpetach :).

Jadę, jadę, jadę, aż tu nagle….niespodzianka! Moim oczom ukazał się taki o to znak:

https://08ia2w.dm2304.livefilestore.com/y3m-Tv09P7xtG3hIULHL-1EyLIMduPqm7RDZOXK-oij9k6GgKzH3xXxTbsBbJYnPAka4mBpFtDV6YPfGkC949tpHZQN1uQdvyiZ4oj8z80en5WXFr_OIY6FteNYNkjI-p5KMuXDF-MKUA95YR3djO02hlRd5jpBl-2YE9Jjb5Ylt_4/IMG_20160807_170651.jpg?psid=1

Pojęcia nie mam co tu jest napisane, ale duża żółta tablica…nie jest to na pewno nazwa miejscowość (w BiH nazwy miejscowości tak jak w Chorwacji i Czarnogórze [jak się później okaże] są na żółtych tabliczkach, nie białych.), kurka… wygląda to tak:

https://08ia2w.dm2304.livefilestore.com/y3mSOtqsuBcHEGQIDp2V705Yl3GQhq-qLBwkIBAxxc7tGJuUlzuvZq0Avx1Bp3gkOg0rsKAGz6djyikoU7XQuMAMN3RT4xxpehMJ2Ljwk-Zk-SoIFmN5JOyCAAtkRSzg_AZdFL4XLrGHjqVM-6e3cDy6gytuTWrznL-sKKNWelhExo/IMG_20160807_170642.jpg?psid=1

Idę za zakręt i widzę że po horyzont (czyli następne 200m do kolejnego zakręty) nie ma asfaltu!

Co tu zrobić, nie zostawię maszyny i nie będę sprawdzał czy za kolejnym zakrętem jest już droga…biję się z myślami, w międzyczasie klikam po GPSje. Kusi mnie żeby jechać, google mówiły żeby tędy jechać, ale na AutoMapie nawet nie ma tej drogi (znaczy jest, ale jak się włączy ukrywanie nie utwardzonych to droga znika :/ ). Wniosek….internet też kłamie.

Kurka co tu zrobić, wracać się to trzeb wrócić do Kladanj…Kurka motywacja nieco spada, i nadal mnie kuci, aby jednak jechać po kamyczkach. Ale kurka to zabije zawieszanie, jak tam niema asfaltu! Rozterki rosną….aż tu na horyzoncie pojawia się….stary rozklekotany golf 2 (albo 1)…

Zatrzymuję go i na migi + język pytam czy tam jest asfalt?

Pan najwyraźniej zrozumiał że pytam gdzie droga prowadzi bo powiedział Sokolac :/. Po paru nieudanych próbach, już tracę nadzieję - nie dogadamy się…ale…jest nadzieja :). Pasażer chyba się kapnął o co chodzi i wytłumaczył kierowcy, bo ten to mnie (próbując mówić po mojemu: "Kanene, ne asfalt". Jaki miły człowiek nauczył się dla manie 2 słów po polsku :) i wyjaśniło się dlaczego nikt tędy nie jedzie :]. Ale mnie zadowolenie spadło i znów zacząłem czuć mokre skarpety :/, do tego jeszcze powrót oznacza znów jazdę po białym asfalcie :(.

GPS upiera się aby jechać tenty, tylko 1,5h do celu….akurat!

Trasa miała wyglądać tak

Asfalt się skończył +/- 44°05'46.5"N 18°40'31.8"E

No nic trzeba jechać i zmienić plan, wracam się do Kladanj…nawagacja cały czas chce uprawić offroad, ale się nie dam. Jadę za znakami, a one się przeliczy…

Jadę znów po tym biłam asfalcie… w sumie jak podsechł jest ok. Jak byłby całkiem suchy i droga oraz opony by się rozgrzały (jest godzina 17, są chmury, padało i temperatura 13stopni) to było by bardzo dobrze, teraz jest spoko.

No do dawaj, polatam po winklach po których przedtem toczyłem się 30km/h :). Zasuwam, a tu GPS wreszcie się przeliczył, nakazuje skręcić, więc skręcam w ostatniej chwili….norz kur…ale zaliczyłem dziurę :/. Ale na szczęście jadę prosto. Zatrzymuję sią kawałek dalej na poboczu patrzę w nawigację, a on znów chce mnie prowadzić "na skróty" przed drogę, której nawet nie ma na mapie.

Mam to w du….jadę za znakami Kladanj, a później tylko drogami, które są na mapie grubą żółtą kreską.

W między czasie przyjrzałem się białemu asfaltowi. Jest on robiony z drobnych białych kamieni + czarny asfalt, ale jest gładziutki, dlatego źle się po nim jedzie i nie czuć drogi - jedzie się po nim podobnie jak po betonie w polskich tunelach albo na parkingach pod marketami.

No nic jadę dalej za znakami skręcam i tu miła niespodzianka. Czarny chropowaty asfalt i znów mam czucie w kierownicy :)

No to zasuwam, na drodze ciekawe winkielki, fajne widoki i jadę wzdłuż rzeki, która swoją drogą jest rwąca i brązowa - obstawiam że przez deszcz.

Zaczyna się robić coraz ciemniej. Nieco przyspieszę, aby nadgonić póki widzę asfalt w świetle dziennym.

I tak jadę wzdłuż rzeki różnymi zakrętami w wąwozie - szkoda że nie zrobiłem zdjęć, dla mnie zajefajny widok.

Kurka…wyjechał z "wąwozu", jest nieco jaśniej na otwartym terenie, mogę jechać szybciej….ale stopy mi zamarzają! Szczególnie jak jadę szybciej niż 40km/h, pęd powietrza zaczyna robić swoje, a otworzy w ogrzewaczach "strumieniując" powietrze na mokre skarpety i jest jeszcze zimniej.

Na szczęście jestem genialny :] starym harcerskim sposobem wytarłem stopy ubrałem suche skarpety, na to foliowe worki + dwie pary mokrych skarpet i ocieplacze. Przy okazji zjadłem ciastka do końca i wypiłem reszki ciepłej herbatki - 1l termos to za mało?

Tutaj moja obserwacja. Wcześniej na mnie niekiedy trąbili, teraz jak stałem na poboczu również trąbili i czasem mrugali. Na podstawie tych i późniejszych doświadczeń dochodzę do wniosku trąbienie tutaj to rodzaj pozdrowienia się - tak więc luz, a już myślałem że robię coś nie tak i na mnie trąbią.

Doba jadę. Jest ok. Zaczyna się robić cieplej w stopy, już mi ich nie przewiewa - dobrze że ktoś wymyślił worki foliowe. Tutaj doszedłem do wniosku że na przyszłość nie należy zabierać niesprawdzonych rozwiązań w podróż - trzeba było zabrać jakieś buty, a nie tylko sandalsy…ale w końcu miałem jechać do ciepłego kraju na południe!

Dobra jadę znów wjechałem w wąwóz. Droga się wiję, jest coraz ciemniej. Jak ktoś jedzie z naprzeciwka to już nie widać drogi. Zasuwam póki się da…głodnym jak cholera…trzeba jechać…chwilę późnej jazda się kończyła, bo już zrobiła się ciemni i można było jechać tylko o własnych światłach.

Na szczęście dojechał mnie jakiś lokals i dałem mu się wyprzedzić, wiec miałem pilota. Mogłem nieco przyspieszyć…

Droga się wije cały czas wzdłuż rzeki (chyba jadę pod jej prąd), do tego coraz częściej jadę tunelami wydrążonymi w stale - REWELKA! Dla mnie małego człowieka, z polski gdzie nie mamy takich rzeczy i którzy nie był w tunelu po Lamansz, bardzo mi się to podobało i robiło wrażenie 750metrowy tunel wijący się (nie, nie były na wprost) wykuty w skale :] - szkoda tylko że już ciemno. A w niektórych tunelach jest światło innych nie. Widać że są lampy, ale nie świecą. W sumie to utrudnia jazdę, bo jak się wypada z takiego oświetlonego tunelu to człowiek jest chwilę ślepy :/.

Dobra fajnie się jedzie, ale w sumie nie czuję zmęczenia, ale raz mi się już ziewało….chyba nie mam już kalorii. Nie będę się zatrzymywał, bo herbata się kończyła, a GPS pokazuje 20minut do celu…do celu? Tutaj po środku niczego? No nic jadę.

Minąłem jakąś wioskę…zastanawiam się z czego ci ludzie tutaj żyją…Jedna droga, środek wąwozu…no nic jadę, ale pytanie ciekawe.

Jadę wyłaniam się z tunelu i widzę TADA!

https://08ia2w.dm2304.livefilestore.com/y3meaw3U-uIXyBtUe6srQaO2ijcttJWkXtESkF52QwEqVMkRlNc-ixYgeVGplLzxz2x-4JF-V9DwCduHn7PPUzjVJcBIzgu6dDXGVGJS_KkF3Oc98tpUPY34782OVbsmUi4YrloZSvJKSijjXT8fgeM1gI-GkPFSJ8yzQuD6s-Fo8g/IMG_20160807_205003.jpg?psid=1.

Kurka, nie mam siły, głodny jestem, jest ciemno, już po 21, ale musiałem się zatrzymać żeby zrobić to zdjęcie :).

Na szczęście do celu zostało 3minuty wiec przeżyję.

Dobra dotarłem do ho…motelu! Hura

Nocleg tutaj?

Motel Aura ul. Gavrila Principa 4, 73240 Višegrad, Bośnia i Hercegowina

Czyli w sumie trasę jaką zrobiłem - i tak trzeba było jechać od początku.

Później po wpadnięciu do pokoju. Zameldowaniu że żyje, był prysznic i … dowiedziałem się że kuchnia zamknięta, wiec będę głodować :/.

Na szczęście chłopek w recepcji /kelner mówił po angielsku na podobnym poziomie jak ja, wiec się dogadaliśmy i dyło miło.

Odwiedzili nas jego koledzy, jeden 19latek fanatyk motocykli. Rozmawiał z nim poprzez tłumaczenie kolegi kelnera. Zaczął jeździć jak miał 13 lat. Aktualnie jeździł na Suzuki…VTR czy coś takiego. Jeździł bo mu się rozrząd posypał i musi mieć nowe zapory itt…w każdym razie aktualnie jeździ skuterem 50-tka.

Pożaliłem się że jest głodny i dowiedziałem się że:

1. w tym mieście nie ma żarcia na telefon

2. wyrzyskie knajpy zamknięte bo jest niedziela

Ale jego koledzy coś wymyśli i zaproponowali mi Fast Food - jedyne żarcie otwarte w mieście. Nie jestem zachwycony, bo nie lubię maka, ale padam z głodu.

Poprzez kolegę kelnera dogadałem się że młody motomanik będzie mnie pilotował na 50-tce, a ja będę jechał za nim.

Pojechaliśmy do Fast Food's i…spodziewałem się Mc'Donald albo czegoś, a tu lokalna knajpka, wielkości przyczepy kempingowej, dające na wykon hamburgery, która nazywa się Fast Food :]!

W oczekiwaniu na burgera, poprzez google translator w komórce motomaniaka (dobrze że są dziś te technologie:) ) coś tam pogadaliśmy

Buerger gotów, wiec zabieram go i wracam do motelu - koszt był…(myślę że 2€ z hakiem, więc) powiedzieli mi 3€. Wyjąłem 2€ z portfela i motomaniak dorzucił jakiś swój pieniążek i poszliśmy, a właściwe pojechaliśmy do motelu.

W drodze powrotnej jeszcze się zatankowałam i płaciłem w….€

Jedząc burgera (w sumie był dobry, grillowany itd…nie jak w Mc) rozmawiałem z nim…i tak zeszło mi do godziny +/- 0:10. Jak się wszyscy rozeszliśmy.

Czyli w sumie dzień skończył się dość miło…

Podsumowując….

Wszędzie w BiH można płacić €. Ja na wszelki wypadek pytałem o kurs za każdym razem, ale oni maj sztywno narzucony kurs z góry, bo wszędzie było 1€=1,94BM. Potwierdza to strona naszego ministerstwa spraw zagranicznych.

Tak więc płacić można w €, ale trzeba mieć drobne, bo jest problem z resztą.

Dobra pobudka i śniadanie. Dzień nie zapowiada się dobrze, bo na niebie chmury, a prognoza znów mówi o opadach,

Dziś miałem plan jechać prosto do Czarnogóry (Montenegro), ale podczas nocnej rozmowy dowiedziałem się że jest to coś takiego jak Kamienne miasto i "ludzie przyjeżdżają je oglądać, nawet z Japonii".

Cóż…nie było tego w planie, ale skro to takie super to podjadę zobaczyć, zwłaszcza że jest na drugim brzegu i widzę je stojąc przed motelem.

Ubrałem się już cieplej, w podręcznym schowku czekają foliowe worki, tak wiec jazda do kamiennego miasta. Już się nie boję i nie szukam kantoru, bo wiem że wszędzie mogę płacić € - takie jestem cwaniak :P.

Dotarłem do kamiennego miasta i….cóż…..ja jestem całe życie z/w Krakowa. Tam jest taki zamek, który nazywa się Wawel.

Tak więc chodząc po tym kamiennym mieście przemknęła mi myśl następująca "no, nie mieli nigdy Wawelu, więc postanowili swoje swój własny wybudować".

Otóż kamienne miasto to nie jest żadne zabytkowe miejsce - jak myślałem. To teraz je bujdą, leją beton, układają marmury idt. Aktualnie jeszcze w budowie. Aczkolwiek mimo wszystko ciekawe miejsce, zwłaszcza że ceny ma "europejskie". Przykład: magnes na lodówkę 7€. Herbata 2€, ja w hotelu płaciłem 0,6€

https://08ia2w.dm230...0441.jpg?psid=1

Dobra jeszcze zrobić zdjęcie mostu i na koń….a co w tym wszystkim najlepsze. A to że dzisiaj będę wracał drogą, którą wczoraj jechałem. Znów będą zakręty i tunele, ale tym razem za jasności HURA :). A co jeszcze fajniej WIDAĆ SŁOŃCE, na horyzoncie niebieskie niebo - super.

https://08ia2w.dm230...4944.jpg?psid=1

Tutaj można by dużo pisać ale….co chwilę zatrzymywałem się żeby zrobić zdjęcie i już po 10tym razie obiecałem sobie że nie będę tego robić to tylko zmniejszyło częstotliwość zatrzymywania.

Jadę przez różne zawijasy u jest super, do tego cały czas słońce świeci - co znów jest problematyczne, bo co tunel to trzeba było blendę podnosić i spuszczać. W dłuższych tunelach oczy się już przyzwyczaiły do ciemność, a tu "ciara bach" (jak to mawia mój znajomy) ostrym słońcem po oczach - i znów człowiek jest chwilę ślepy - ale frajda :]. Jazda wzdłuż rzeki i co ciekawe rzeka dziś jest niebieściutka i pachnie…nie jest to ściek, raczej podobny zapach jest nad morzem :).

Dobra jadę … oj…coś mnie głowa, boli i zaczynam mieć zawroty…szczęście znam własne ciało, wiem co jest. Przegrzałem się, bo miał być deszcz i się ciepło ubrałem, a tu słońce praży.

Znalazłem ustronne miejsce i zrobiłem sobie piknik w końcu pora drugiego śniadania. Zjadłem ostatnią polską konserwę wypiłem

nieco herbaty i się rozebrałem.

https://08ia2w.dm230...0245.jpg?psid=1

Aktualnie ubrałem cienką podkoszulkę szybkoschnącą zdjąłem skarpeciochy - tak wreszcie mogę jechać w sandałach z gołymi stopami, aby się chłodzi :), do tego jeszcze zrezygnowałem z rękawiczek.

Przed jazdą uruchomiłem jeszcze bidon, który był schowany, po takiej 30minutorej przerwie głowa nieco przeszła, więc jazda.

W ciągu następnych kilkunastu minut chłodzenia się pędem powierza i nawadniani u się pociągając małymi łykami elektrolit był już ok. Po 3 sikaniu (licząc to na postoju) ból głowy i wszelkie oznaki przegrzania zniknęły.

Dalej była tylko zajefajna jazda zawijasami, winklami jeszcze bardzie zajesmerfastycznymi widokami :] ! A i asfalt standardowy czarny, chropawaty.

Nie będę się rozpisywał wierzcie mi było super - jakieś zdjęcia może później jak będzie lepsze łącze.

A przy okazji spotkałem taki znak, specjalistą nie jestem, ale chyba ostrzega o zakopanych minach w lesie :P.

https://08ia2w.dm230...2326.jpg?psid=1

I tak dojechałem do granicy bośniackiej…..

Na granicy była kolejka 3 auta. Już wcześniej miałem wrażenie że motorzyście są inaczej traktowani, a to co się stało teraz to potwierdziło.

Pan granicznik widząc mnie zawołał "motora her". I tak przeskoczyłem kolejkę. Pan spojrzał w papiery, poszedł do budki - myślę ze odznaczył w systemie że wyjeżdżam i mnie puścił.

Tutaj teraz ciekawa sprawa, bo granicę niby minąłem po jednej stornie góry, a nie było granicy wjazdowej do Czarnogóry…budka strażników Czarnogóry była 15-20km dalej po drugiej stronie góry.

A po środku co? Ziemia niczyja? Faktem jest że na tym odcinku 15km asfalt był już zły. Dziury, nierówności, drobne kamienie na drodze - znów zaliczyłem mały uślizg.

Tak jadę i jadę i widzę jest budka strażników. O ile po stronie Bośni byli żwawi i życzliwi granicznicy o tyle po stronie Montenegro normalne dziadki leśne….w sumie co się dziwić, jestem w środku lasu :).

W ogóle się nie spieszyli z przepuszczaniem.

Z nudów w efekcie wszedłem w "konflikt" z przedstawicielem Czarnogórskiej władzy :). Już byłem pewnie że mnie przeszukają i może nawet w rewanżu osobistą zrobią :).

A było to tak….

Stoję i się nudzę, dziadki leśnie sobie spacerują, udają że biorą od kogoś jakieś dokument itd… Ja z nudów chciałem zrobić zdjęcie tabliczki granicznej :] Jak na mnie dziadek wyskoczył…domyśliłem się ze nie wolno robić zdjęć… Liczyłem się z tym że tak może być, choć zakładałem że dziadki będą bardziej wyluzowane. W końcu to tylko tabliczka…, a jak bym był szpiegiem to i tak bym to zrobił inaczej :).

Dziadek więc gestami mnie postawił na baczność pokazał gdzie mam stać. Coś tam mówił - prawdopodobnie o fotografowaniu - ja robiłem wielkie oczy, bo rozumiałem o co chodzi. Zrozumiałem tylko "delejd", na tej podstawie wnoszę że miałem usunac zdjęcie, którego nie zdążyłem zrobić. Nawet jakaś Czarnogórka stojąca samochodem po drugiej stronie granicy włączyła się do rozmowy i mówiła "no photo". Ja nada wielkie oczy i głową gest nie zrozumienia.

W efekcie dziadek leśny zażądał dokumentów - czyli przyspieszyłem jego pracę.

Wziął mój dowód osobisty, przeczytał i….obracając się w kierunku pani w samochodzie wykonując gest, który bym nazwał "ręce opadają" krzyknął do niej "…Polska!".

Tak wiec jak by na przejściu granicznym w Metalice czarnogórskie dziadki leśnie krzywo się na Was patrzyły to moja wina :] "polako" ;]

Dziadek zaniósł dokumenty do budki do drugiego dziadka i wrócił mnie pilnować. Wyglądał już na dardziej wyluzowanego powiedził tylko "…delte…" i poszedł do kolejnego samochodu, który stał za mną uff…chyba będzie bez osobistej :].

Po chwili drugi dziadek z uśmiechem oddał mi dokumenty i podniósł bramkę. Dla pewności zapytałem czy mogę jechać - wykonując gest oczywiście. Dziadek kiwnął głową, wiec odkręciłem manetę i zniknąłem im z oczu :].

Tak oto mój pierwszy kontakt z Czarnogórą zaczął się od "konfliktu" z prawem :]

Później była jazdy winkielakami w dół i w górę + zdjęcia.

Zastanawiam się tylko na jakiej ja byłem wysokości, po :

1. Na tej samej górze po stronie Bośni były bujne drzewa, po stronie Czarnogóry już mniej drzew i raczej kosodrzewina.

2. Momentami robiło mi się zimni. Niby słońce świeci, a mnie zimno i znów musiałem ubierać skarpety i rękawiczki.

https://pcbctg.dm230...0759.jpg?psid=1

Jazda jazdy i tak dojechałem do rzeki Tara i przejechałem słynny most o jakże zaskakującej nawie Tara.

W sumie … inaczej sobie wyobrażałem słynny most….

https://pcbctg.dm230...2110.jpg?psid=1

Ciekawostka: Przez most jest normalna droga/tranzyt. Jego szerokość to dwa samochody, brak chodnika. A ludzie łażą po nim i robią zdjęcia jak na Krupówkach - wiem bo sam też tak robiłem :]. Żeby nam nie rozjechali to po obu stronach mostu było ograniczenie do 20km/h.

Koło mostu nad kanionem jest naj tyrolka: najdłuższa 824m i najwyższa 152m. W sumie jak się stało na tym moście to zupełnie nie czuć tej wysokości - może bez barierki bym mówił inaczej.

Koszt tyroki to 20€, kusiło mnie, ale … nie skorzystałem. Nie przewidziłem takiego wydatku w budżecie + miałem na sobie motociuchy, kask itd.. W cenę jest wliczony zjazd + podwózka samochodem w miejsce startu.

Dobra siadam dalej i jada coś odpocząć, w końcu jutro ma być Duromir.

Zrobiłem więc dziś taką trasę

I nocuje Apartments Vila Anastasia ul. Proletarskih Brigada 5, 85310 Budva Czarnogóra.

Wreszcie dotarłem wcześniej i mogę iść do knajpy coś zjeść i nadrobić pisanie na forum.

Właściciel domku polecił mi tutejszą specjalność Duromirski Stek zjadłem, później do marketu, bo zapasy się skończyły + benzynka.

https://pcbctg.dm230...3007.jpg?psid=1

Na stacji - tak tu też oni polewają - zaskoczenie bo pan pierwsze do po angielsku czy paliwo95, a po moim "tak" zaskoczył że ja z polska (albo taki mamy podobny język), bo powiedział po zatankowaniu "dziekuje, dowdzenia" - miło :].

Podsumowując dzisiejszy dzień:

Było exta :D

Osobiście BiH bardzo mi się podoba. Uważam że nawet lepsza niż Alpy. Dlaczego?

Ponieważ:

1. nie jest aż tak zimno jak w Alpach.

2. też są zajefajne winkle.

3. na drogach dobrej jakości asfalt - przynajmniej na tych głównych.

4. Ceny o ile niższe niż w Alpach. Tańsze spanie, tańsze jedzenie i przede wszystkim paliwo 0,7-0,8€/1l

5. nie ma tłoku. Samochodów na winklach nie jest dużo, a motorzysty rządnego nie spotkałem!

Po wjechaniu do Czarnogóry od razu zrobił się tłok. W ciągu 1h minąłem kilkunastu motorzysów. Czarnogóra zdecydowanie bardziej turystyczna, BiH moim zdaniem niedoceniania.

Jak się chce w BiH pojeździć po winkach (więcej ich jest na południu) po asfalcie wystarczy trzymać się głównych dróg. Jak ktoś chce jeszcze większe winkle i nieco offroad to może jechać wszędzie, pełno tu bocznych dróżek bez asfaltu.

Kierowcy w BiH jeżdżą….jedni przepisowo inny za szybko. Generalnie Niemca czy Słowaka może to zaskoczyć. Ja czułem się jak w domu, a momentami odnosiłem wrażenie że może nawet jest bardziej kulturalnie na drodze.

Jak się przyzwyczaiłem że nie ma tu takiego ruchu jak u nas to nawet sam wyprzedzałem na niektórych zakrętach - choć oznakowanie poziome (linia) jest bardzo pomocna. Ryzują ją rozsądnie jak jest zakręt gdzie widać to nie ma zakazu wyprzedzani.

Generalnie jeśli chodzi o infrastrukturę czy myślenie niektórych to jest tak ja w Polsce około 20 lat temu.

Ciekawostka odnośnie poili w BiH. Znajomy kelner powiedział że policja poluje po 1/2 miesiąca. Wypłatę mają 25, wiec wtedy ich nie ma na drogach. Ale np.: 20 jest ich pełno bo potrzebują kasy. I zazwyczaj jak się zatrzymają (nawet za +6km/h +5 to granica tolerancji) to zazwyczaj biorą 5-10€ i jedziesz dalej.

Po obu storonach tj. w BiH i Czarnogórze mają takie oto znak.

Zwykły zygzak jest niewystarczający, aby odzwierciedlić zakrętość zakrętów, więc mają taki

https://pcbctg.dm230...4855.jpg?psid=1

Hondzie grzecznie w garażu to ja też idę pisać na forum i lulać.

A zdjęcia będą jak będę miał dostęp do lepszego łącza. Jeżeli nie będzie to w Budvie to obawiam się że dopiero w domu.

Odnośnik do komentarza

Dzisiaj nie będę Was zanudzał przydługimi opowieściami, postaram się konkternie :P

Rano sprawdzenie pogody - oczywiście znów straszą deszczem. Przynajmniej po tej stornie góry, bo po drugiej stronie Duromiru ma być słońce - zobaczymy, aktualnie jest 13stoni :/.

No to jazda…już po paru od mojego noclegu docieram do parku narodowego?

Wjeżdżam i co…zajefajnie. Jak ja nie lubię gór i ogólnie jestem z dystansem do wszystkiego i nie łato mnie zaskoczyć to tu mi się podoba!

Jadę, zatrzymuję się na zdjęcie i znów jadę i zdjęci itd…Generalnie GPS przepowiadał że powinienem przejechać całość w +/-1h…ja jechałem Duromir ze 3-4h :). Ah te zdjęcia…

Jadąc naszła mnie myśl że park powinno się przejechać dwa razy.

1. Szybko i z duża frajdą polatać po winkach, ale ostrożnie bo tu niema barierek. Jak się spadnie to…

2. wolno podziwiając widoki.

Ja zdecydowanie wybrałem wariant 2 :).

Generalnie SUPER.

W Polsce nie można wjechać do największego "skarbu" jakim jest park narodowy i go przejechać do tego jeszcze za darmo. Tak tak darmo. Jak się chce chodzić to płaci się 3€/os/dzień za rozdeptywanie parku. Jak się jedzie drogą to darmo :). Trzeba tylko pokazywać ze idzie się zrobić zdjęcie. Ja wdrapałem się na jak skałkę żeby zrobić zdjęcie i już do mnie strażnik parku startował po bilet…ale jak wyjąłem telefon i zrobiłem panoramę do około to wrócił do auta.

Asfalt jest bardzo dobrzej jakości więc można śmiało składać się w zakręty - przynajmniej do połowy. Później +/- w samym środku parku jest nieco gorszy, a jego szerokość to 1 samochód, ale i tak jest super. Tylko wieje tam tak że….I a i trzeba uważąc na tamtejszą faune :). Wypadasz z za zakrętu, a tam - mój kandydat na zdjęcie miesiąca - krowa na krawędzipo środku dorgi :)

Ogólnie nie będę pisał to trzeba zobaczy! :)

Duromir

Po przejechaniu Dudomiru po drugiej stornie góry nagle…o cieplutko. Zatrzymałem się żeby zrobić zdjęcie….znalazłem takie super miejsce (dla mnie rzecz jasna) że spędziłem tam oglądając widoki z 30min jak nie więcej, a i wreszcie lornetka poszła w ruch :).

Jadę kawałek dalej, zjeżdżam w dół, a tu coraz cieplej. Wreszcie się zatrzymałem i wskoczyłem w krótkie spodenki. Banan mi z twarzy nie schodzi. Wreszcie jest tak jak sobie wymarzyłem. Gorąco, jadę z podniesioną szczekną w krótkich spodenkach po zawijasach z wodą na horyzoncie :D !

Po drodze mijałem dużo motorzystów, nie aż tyle co w alpach czy na pętli bieszczadzkiej, ale zdecydowania Czarnogóra jest bardziej turystyczna niż BiH.

Po wyjechaniu z Duromiru pora coś zjeść. Zatrzymuję się w przydrożnej restauracji i poproszę o specjalność lokalu. W odpowiedzi dostałem rybki i tutejszej rzeki - dobrze było :)

Zdjęcia na końcu - takie roboczy album :P

Dalej jazda mniejszych zaletach + zdjęcia. A co to na horyzoncie? Chmury, auta jadą morkę….widzę mokry asfalt…zaczyna kropić. Może to przelotne? Wyjeżdżam za zakręt, a tam taka ulewa że…

Już mam myślę żeby jechać do Budvy inną drogą i ominąć chmurę, ale nie! Przecież wymyśliłem sobie jazdę do dokoła zatoki to pojadę, choćby w deszczu.

Trzeba działać. W tył zwrot i uciekamy. Cofnąłem się jakieś 2km i wskoczyłem w gumiak - to teraz możesz sobie padać!

Dobrze że się ubrałem co jechałem z 30minut w desze, a późnej…..co to znów upał…Znów się rozbieram i wskakuję krótki spodnie :).

Dojechałem do zatoki…jadę i…w sumie jest fajnie, ale jakoś inaczej wyobrażał sobie jazdę wzdłuż wody…w ogólnie nie czuje tego klimatu, a do tego jeszcze sznur samochodów jedzie…

Przy zatoce wieje więc Robercie myślę żebyś popływał. Widziałem nawet 1 z deską.

Jadę wzdłuż zatoki + jakieś postoje na zdjęcia…o tunel….długość 1635 fajnie :)….

Jak się okazało nic bardziej mylnego….tunel niby ok ale nie było w nim wentylacji i mnie się ciężko

oddychało - chyba w środku tego tunelu nie było już powietrza tylko same spaliny :/.

Wyjeżdżam z drugiej strony i co? Nie ma wody, jedyne góry mam za plecami i tu krajobraz wygląda już znacznie bardziej płasko…do tego ruch coraz większy…Od Kotoru to już tłok jak na A4 w długi weekend.

O co ja widzę morze - wreszcie!

Dalej dojazd i zameldowanie się w pokoju.

Następnie na miasto - trzeba coś zjeść.

Idę wzdłuż plaży (tak zaliczyłem kontakt z wodą) szukam jakiegoś żarcia oglądam może stateczki i …mnóstwo ludzi.

Zasiadłem wreszcie i zamówiłem specjał regionalny "Leskovavka Muckalica"…cóż przeżłm rozczarowanie. Jak dla mnie to bardzo uboga wersja naszego lecza tylko z żółtej papryki i zamiast kiełbasy to grillowany kurczak - cóż jak chcę egzotykę to muszę jechać do indii czy afryki :)

Siedzę i jem i chodzi mi myśl po głowie : Wreszcie tu jestem, osiągnąłem to co sobie założyłem. Można powiedzieć że człowiek sukcesu że mnie :P. Tylko problem. Jakiś mnie smutek ogarnął i zmartwienie, bo na jutro mam zapalanowany odpoczynek, a tu nie ma co robić. Oczywiście są fajne atrakcję typu skuter wodny, parasaling czy nurkowanie oraz wystrzał z katapulty do wody…tylko że budżet musiał bym mieć 2 razy większy - swoją drogą typowo turystyczne atrakcje.

Zjadłem i ruszam dalej na podbój miasta… idę w poszukiwaniu czegoś ciekawego…

O a co to? Mam wrażenie że mam powtórkę z rozrywki…znowu kamienne miasto?

Okazało się że to "zabytkowa" część miasta.

Dobra mam dość zwiedzania. Poszedłem głównym turystycznym ciągiem komunikacyjnym i….Krupówki przy tym to mało. Kupiłem loda i mam to wszystko gdzieś. Idę wzdłuż głównej ulicy tam gdzie nie ma tłoku - a przyjemniej tak mi się wyobrażało.

Tłok jest duży a co śmieszniejsze ludzie tak łażą że policja że jest korek jak w … 1/4 tego co w Krakowie :P. Popatrzyłem chwilę jak pan policjant gwiazda i wywija lizakiem…taki stała na dwóch głównych skrzyżowaniach. JA jestem w stanie uwierzyć że w okresie wakacyjnym ona taką robotę mają codziennie :)

Idę wzdłuż ulicy i naszła mnie myślę: Kurka jak i tak idę wzdłuż ulicy gdzie kopcą zakorkowane samochody to po jakiego grzyba jechałem na drugi koniec Europy. Jak chciałem pooddychać spalinami trzeba było zostać w domu i iść w godzinach szczytu na aleje Trzech Wieszczy…

Wróciłem do pokoju i się ciągle martwię co będę robił jutro oraz jak się przepakować aby mi całe moto ubranie się zmieściło w skuterze…

Budva

Przemyślenia:

Ogólna tu ilość 200. Głównie skuterów. Niektórzy jak się dało to by do wody wjechali.

Widać tu jest trochę jak we Francji. Na północy za Duromirem jest zimno, sezon krótki i śniegu potrafi być 2-3m. Do tego ludzie ubożsi, więc nie mają dwukółek mimo że mają extra trasy. Na południu 200 to podstawowy środek transportu….

Jeszcze raz linki

Duromir

Budva

ps.

Może administracja powiedzieć lub naprawić aby nie pojawiał się błąd przy korzystaniu w funkcji "osadź". "Nie masz uprawnień aby używać tego rozszerzenia obrazków na forum. Poprawny format to: http://www.domain.com/picture.gif, nie poprawny format to: http://www.domain.com/picture.one.gif"

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Fajna wyprawa, szkoda, że napisana w "troche trudna język".

Niestety nie ma możliwości zmiany formatów. Tu wątek w temacie -> http://www.forum.bur...jecia-na-forum/

Podlinkowanie do zewnętrznych serwerów, czyli tak jak robisz, jest dobrym wyjściem. Ewentualnie upload zdjęć przez Tapatalka.

Udanej dalszej podróży.

Ps. Musisz zamieszczać zły odnośnik w IMG. Fotki OneDrive, które wrzucasz na serwer ładują się na forum.

Przykład:

IMG_20160809_101408.jpg?psid=1

Odnośnik do komentarza

Heja.

Po pierwsze dzięki Mariusz za info. Wiem że da się wstawić, ale jest to nieco "na około" i rozmiar 1:1.

Ale dam sobie radę :)

Wiem i przepraszam że mój język "być nie zrozumiała, ale ja spieszyć się i być już zmęczona o 1 w noca".

No to streszczenie dzisiejszego dnia.

Po śniadaniu ruszyłem na explorację nożną Budvy i okolic.

Pierwsza myśl to zanurzyć się w wodzie. Po przybyciu na plażę - max 10 minut na nogach - stwierdziłem że w tym dzikim tłumie nie mam ochoty się moczyć.

Ruszyłem wiec wzdłuż brzegu na spacer i w poszukiwaniu wygodnego miejsca do kąpieli.

Po znalezieniu ustronnego miejscazamoczyłem się w wodzie, po czym starym zwyczajem zmoczyłem podkoszulek i ruszyłem dalej "w prawo".

Dotarłem do sąsiedniego miasta….i tu postanowiłem wrócić do punktu startu.

Teraz idę "w lewo"…znów minąłem "port" i dotarłem do starego miasta.

W sumie grałem kiedyś w grę Assassin’s Creed i nie mogłem zrozumieć jak bohater gry mógł uciekać na budynki…

Po przejściu wąskimi uliczkami to zrozumiałem i doszedłem do wniosku że parkurowcy mieli by tu zabawę :)

IMG_20160810_120851.jpg?psid=1

Idąc dalej spotkałem niezwykle giętką kobietę - może to ta Budva:)

IMG_20160810_124225.jpg?psid=1

Oczywiście wszyscy łamali zakaz i wchodzili na kamień i ją obmacywali - ciekawe dlaczego prawą pierś miała bardziej wymacaną niż lewą :)?

Maczając się co jakiś czas w wodzie aby podkoszulek był mokry, a ja żebym się ochłodził i nie odwodnił dotarłem do miejsca gdzie się plaża skończyła…

Zachowałem się jak typowy polski i rosyjski turysta (grupka Rosjan uprawiała tu skoki do wody) i załamałem zakaz wychodzenie poza wyznaczony szlak - chciałem mieć ładne zdjęcie :)

IMG_20160810_130842.jpg?psid=1

Dalej się już nie dało iść, bo były tylko pionowe skały.

Dobra zdjęcie zrobiłem a tu trzeba jeszcze wrócić :)

IMG_20160810_130439.jpg?psid=1

W sumie ta cześć była dla mnie najmilszą, bo miałem zajęcie, nieco się gimnastykowałem i poruszałem aby nie zjechać do wody albo rozbić się gdzieś między skałami.

Po powrocie krewetki na obiad i zażeranie się owocami.

Podsumowując

Osobiście Budvy zdecydowanie nie polecam.

Jest tu ogromny tłok, bardzo kiepskie plaże - kamieniste, wąskie ze stromym wejściem do wody.

Ceny europejski, pełna komercjalizacja wszystkiego…

Plus jest taki że prawie wszędzie "szprechają" po angielsku, a na kamieniach można zrobić sobie niezły pilling.

Jeżeli by mi ktoś proponował opłacone wakacje i przelot samolotem, a ja miał bym tu siedzieć 2 tygodnie na plaży to zdecydowanie bym odmówił - po prostu mi się tu nie podoba. A jak chcesz mieć urlop z małymi dziećmi to Budve zdecydowanie odradzam.

Rozmawiałem z właścicielką odnośnie plaż i potwierdziła moje odczucia.

Powiedziała że Budva nie ma dobrych plaż, bo są kamieniste i jest na nich bardzo duży tłok. Poleciła jechać taxówką za 3€ do innej miejscowości jak chce dobre plaże.

Osobiście żałuję że uległem komercyjnej presji i wybrałem Budvę. Trzeba było jechać (tak jak myślałem na początku) do Ulcinj - ponoć tam są ładne piaszczyste plaże. Jutro mam plan jechać to sprawdzić i dać jeszcze szanse Czarnogórze, aby zrobiła na mnie takie wrażenie żebym chciał tu wrócić. Póki co są dwa plusy: pogoda (choć wieczorami mogły być cieplej) i owoce. Brzoskwiniami się zażeram ile wlezie, bo są dobre soczyste i dojrzałe - nie to co w Polsce.

Ogólnie nie ma tu takiego klimatu jak nad polskim Bałtykiem gdzie plaża jest szeroka i można iść kilometrami po piasku brodząc w wodzie po kostki….

Tęskno mi też do Turcji gdzie było o wiele cieplej, a plaże też są nieporównywalnie lepsze niż w Montenegro. Nie takie fajne jak nad Bałtykiem, ale (jeśli chodzi o mnie) Riwiera Turecka wygrywa temperaturą wody i powietrza. Może jeszcze pojadę jak się "terroryści" uspokoją.

Gdyby nie Duromir i górskie drogi do jazdy to by nie było tu co robić...ale to jutro.

Teraz zastanawiam się co tu dziś robić, ale tu jest tak nudno że….chyba złamie swoje postanowienie odpoczynku i wsiądę jeszcze dziś na skuter.

Apropos…skuter są wszędzie

IMG_20160810_135556.jpg?psid=1

IMG_20160810_120838.jpg?psid=1

Jakby nie kamenie to by do wody wjechali.

IMG_20160810_112452.jpg?psid=1

a nie poprawka - wodę też opanowali :)

IMG_20160810_135816.jpg?psid=1

I coś dla zaprzyjaźnionej sekty - T-Max zaparko.... raczej zakotwiczył

IMG_20160810_135235.jpg?psid=1

Dodałem kilka zdjęć do folderu Budva.

A jeszcze celem uzupełnnienia i ulokowania produktów :)

Wczoraj zrobiłem taką trasę

i nocuję w Apartments Vila Anastasia ul. Proletarskih Brigada 5, 85310 Budva Czarnogóra

Odnośnik do komentarza
  • Klubowicze

po drugiej stronie Duromiru

…ja jechałem Duromir ze 3-4h . .......

Po przejechaniu Dudomiru .....

Po wyjechaniu z Duromiru

Tak czytam i czytam i na początku myślałem że może odkryłeś jakiś nowy Park Narodowy Czarnogóry bo nic takiego o tej nazwie nie znałem. Ale sprawa się wyjaśniła po zdjęciach. Cały czas masz na myśli DURMITOR.

Co zresztą widać na twoim zdjęciu

0b1bbc157d40e644gen.jpg

Ps

Poza tym opis SUUUUUUPER

Odnośnik do komentarza

Artuto-bb tak tak, masz racje. Ubzdurała mi się inna nazwa łatwiejsza i kojarząca się z władcą pierścieni albo innym potterem - poza tym jak lokalni wymawiają tą nazwę to to tylko początek rozumiem :P. Dobrze że czuwasz :P

Ale wracając.

Jak napisem tak też zrobiłem.

Byliśmy jeszcze na małej przejażdżce - 30km, ale dobrze to nam zrobiło tj. mnie i hondzi :)

Zdecydowanie po niesmaku/niedosycie dzisiejszego dnia poprawiło mi o humor.

W Czarnogórze (a przynajmniej w Budvie) plaże mają beznadziejne, ale widoki super.

U nas jak pójdziesz nam morze to … jesteś na poziomie morza i jest płasko.

W Turcji niby są góry, ale kawałek od morza, wiec też nie ma efektu.

W Czarnogórze góry od wody są parę kilometrów, więc jak się już na nie wespniesz to widoki extra - szczególnie podoba mi się widok "pomarszczonej" wody. Gładka tafla wody, "pomarszczenie" - pewnie tam gdzie są prądy - i znów gładko, a to wszystko (+ miasto w dole) oglądasz z wysokości paru set metrów :).

Prócz tego zdobyłem jakiś zamek gdzieś w krzakach na górce

IMG_20160810_185335.jpg?psid=1

IMG_20160810_190944.jpg?psid=1

i widziałem panoramę Budvy z góry.

IMG_20160810_195123.jpg?psid=1

Jak powiedziałem, krótka przejażdżka, ale przywróciła dobry humor, a to najważniejsze. Aby z wakacji wracać w dobrym humorze :).

A jeszcze coś odnośnie jazdy przez miasto.

Tutejsi kierowcy są dla mnie znośni, - w końcu ja być z polska - ale jechałem (przez chwilę) za Niemcem i widziałem że biedak nie mógł się odnaleźć :).

A najgorsi są tutejsi taksiarze - narzekamy, a nasi przy nich to wytresowanie pieseczki.

Jak jedziesz za wolno, nie zrobisz mu miejsca chcesz gdzieś wjechać to cię strąbią lub będę chcieli zepchnąć z drogi - wiec lepiej trzymać się środka pasa i nie ustępować.

Jak klient ma potrzebę to się zatrzymywali na drodze tamując ruch - w końcu "nać klient nać pan".

I to co mnie całkowicie "rozwaliło", są "asertywni" jak cholera. Jak taksiarz chciał skręcić w lewo z podporządkowanej, a nie było miejsca to co zrobił…. Wyjechał na środek tamując ruch (zmuszając mnie do solidnego hamowania), za nim drugi i tak stali aż ktoś ich wpuścił na pasie po ich prawej. A droga po dwa pasy w każdą stronę i jest to główna arteria miasta.

I Zacna o zachodzie słońca :)

IMG_20160810_192759.jpg?psid=1

Odnośnik do komentarza

Hej dzisiaj napiszę krótko, bo już jestem zmęczony.

Dzisiaj było super z ciężko-hartującą końcówką.

Przejechałem super trasę, choć wymagającą. Jeżeli mogę (a nikt mi nie zabroni) ją ocenić to powiem że jest trudna, ale każdemu polecam. Co prawda mistrzem kierownicy nie jestem i pewnie arturo-bb ze swoim przebiegiem zrobił by ją w połowę krótszym czasie i to prowadząc hondę jedną ręką J.

Dla mnie najciekawszą rzeczą/doświadczeniem/zadziwieniem czy jak to nazwać jest to że:

Rano jechałem w ponad 30 stopniach – zastanawiałem się czy zachować się nieodpowiedzialnie i jechać bez kurtki.

Po południu jadłem coś co nazywało się krap – nie to nie literówka – jeszcze w krótkich spodenkach i patrzyłem na windsferów.

A wieczorem jechałem w 2 parach skarpet + ocieplacze, 2 parach spodni, 2 podkoszulkach, bluzie, kominiarce (a tego nie mama w zwyczaju robić), 2 para rękawiczek i jeszcze śmiałem się z siebie że trzeba było z domu zabrać podgrzewane rękawiczki… do pełni szczęścia tylko śniegu brakuje i już nie będę miał jak wrócić do domu :).

Szczegóły już będą jutro albo z domu na spokojnie, a teraz żeby tradycyjnie coś pokazać to:

Widok pod górę

IMG_20160811_124125.jpg?psid=1

Na górze

IMG_20160811_124121.jpg?psid=1

Po drugiej stronie góry, za widocznym zakrętem

IMG_20160811_124250.jpg?psid=1

I Ja też tam byłem …zdjęcia robiłem

IMG_20160811_124332.jpg?psid=1

I jeszcze zdjęcie z serii „honda na krawędzi”

IMG_20160811_131701.jpg?psid=1

Aktualnie odpoczywamy. W hotelu miała niespodzianka, bo prócz rozsądnych cen :P właścicielka hotelu zaproponowała schowanie Hondzi do garażu.

Po tym co dzisiaj przejechała należy się jej suchutki, cieplutki garaż :)

Odnośnik do komentarza

Dziś było... Nudno. Serbia to nie ciekawy kraj.

Lekcja na dzisiaj : nie jeść w kasku na głowie, bo można sobie dziąsła ugryźć :-).

Streszczenie ostatnich dni będzie już z domu, tymczasem idę spać...

Odnośnik do komentarza

mission accomplished :)

Raport wkrótce.

Stan: +3048

No to teraz krótki streszczenie ostatnich dni podróży z krótkim podsumowaniem.

Po "odpoczynku" w Budvie ruszyłem na sprawdzenie plaży w Ulcinj.

Jeśli chodzi o mnie tutaj jest o wiele wiele lepiej niż w Budvie.

Bardzo szeroka piaszczysta plaża z bardzo łagodnym zejściem do wody, wzdłuż której można iść i iść…

Zejście do wody jak napisałem bardzo łagodne, nawet 20-30metrów od brzegu widziałem ludzi w wodą po pas - sam też wlazłem do wody jakieś 15m i miałem wodę do kolan, a nawet znalazłem miejsce z wodą do 1/2 łydki :).

Widać my Polaki jesteśmy skrzywieni na punkcie Bałtyku i piaszczystych plaż, bo o ile w Budvie w większość było słychać Rosyjski tak tutaj na plaży często słyszałem język polski.

Jedno co mnie zastanowiło to czy woda tutaj nie jest aż tak czysta jak w Budvie? Otóż w Budvie i innych woda była błękitno przeźroczysta tutaj była…ciemna…po namyśle doszedłem do wniosku że to kwestia odbijania światłą. Otóż w Ulcinj piasek ma ciemną, a mokry nawet czarna barwę.

Dodatkowo tutaj albo nie było takich tłumów albo przez to że plaża była szeroko tłum się rozkładał na innej powierzchni.

Tak czy inaczej tutaj zdecydowanie mi się podoba i do Ulcinj na pewno jeszcze wrócę.

Dodatkowo ze względu na plaże i łagodne zejście do wody polecam to miejsce dla osób jadących na wypoczynek z małymi dziećmi - to najwyraźniej nie tylko moje odczucie, bo było tu więcej rodzin z dzieci niż w Budvie.

IMG_20160811_110454.jpg?psid=1

IMG_20160811_111234.jpg?psid=1

IMG_20160811_110059.jpg?psid=1

Po spędzenia na plaży około 1h nadszedł czas by ruszyć dalej.

Dalej w kierunku Jezioro Szkoderskie.

Tutaj trasa nie byłą jakoś specjalnie wymagająca, ani malownicza. Ciekawie zrobiło się po ominięciu szczytu góry, które już pokazywałem na zdjęciach.

Jazda z ładnym widokiem na jezioro po coraz bardziej krętej drodze a szerokości…początkowo na 1 i 1/2 samochodu, na szczęście z dobrej jakości asfaltem.

Z czasem droga robiła się coraz węższa do szerokości 1 samochodu (miałem problem żeby się minąć z szerokim BMW z naprzeciwka) to i asfalt stawała się coraz gorszej jakości aż do takiego który ocenił bym jako zły.

To wszystko połączone z duża ilością zakrętów, które prowadzą pierwsze przez lasek, - tu było fajnie - a później droga wychodzi miedzy skały.

Słońce świeci, gorąco jak….do tego dookoła jeszcze białe skały odbijające światło…Jak powiedziałem oceniam ten odcinek na trudny, ale każdemu polecam przejechanie tego odcinka specjalnego :) - kawałek wymagający, ale nawet początkujący jadać 10km/h da radę, więc luzik :). Trzeba tylko jechać szybko albo zabrać duużooo wody.

Nagrodą po pokonaniu odcinka specjalnego jest wioska w której można kupić lokalne wino - przy co drugiej chałupie ktoś sprzedawał winogrona w płynie.

Po dojechaniu do drogi głównej zatrzymałem się w barze na rybę z rzeki. Krap najprawdopodobniej okazał się karpiem - choć u tan takich karpi nie widziałem :).

Później droga już do noclegu przy granicy z Serbią do miejscowości Pljevlja.

Jeszcze tylko tankowanie w okolicach Straševina i ubieranie się, bo zaczęło się już robić coraz zimniej - w końcu wysokość zaczyna się znacząco zwiększać.

Swoja drogą odcinek od Provalija do mostu na tarze był znów ciekawy, dość widokowy oraz z zakrętami :D.

Po drodze zatrzymałem się na kilka zdjęć i ubieranie kolejnych warstw odzieży - zrobiło się już chłodno, a momentami jeszcze padało.

Przejechaniu przez most Tara wróciłem na znaną mi już drogę. Teraz tylko została mała wspinaczka w góry.

Że wysokość rosła, słońce zaszło, a chmury były nisko to….jechałem w chmurach.

Brzmi fajnie, ale (jak ktoś próbował to wie) fajnie nie jest. Droga mokra - wiec nieco śliska - w powietrzu duża wilgotność więc poczucie chłodu jeszcze większe, do tego widoczność mocno ograniczona … tutaj ubrałem drugie rękawiczki i zostało mi tylko dojechać do hotelu…Zimno było….nawet Hondzie było zimno bo silnik miał temperaturę poniżej "zwyczajowej" temperatury pracy.

Kiedy dotarłem już do hotelu właścicielka zaproponowała schowanie sqtera do garażu, a ja poszedłem zjeść kolację. Po raz ostatni już próbowałem tutejszej regionalnej kuchni…

trasa

Dzień 2016-08-12

Rano standardowy pobudka - znów zapowiadają możliwość opadów +/- do 1/2 Serbii, bo właśnie tamtędy planuję wracać - trzeba poznać jeszcze jakiś kraj :).

Mimo zapowiedzi opadów, wychodziło słoneczko wiec można się ubrać inaczej niż planowałem na początku.

Po zapakowaniu się, na koń i jazda…przyznam że po minięciu Serbskiej granicy, jako że nadal byłem w górach było mi zimno, wiec chwila postoju na obranie się - znowu :)

Później było tylko zjazd z gór i robiło się coraz cieplnej. Coraz bardziej płasko, nieciekawie - nawet już zdjęć nie robiłem.

Im bardzie na północ tym bardziej kraj stawał się "europejski" - lepsze samochody, więcej sklepów, coraz więcej samochodów…

Jak przejeżdżałem przez Nowy Sad to czułem się jak w Warszawie. Duże miasto, drogi szerokie, dużo samochodów i gdyby nie GPS bym się zgubił. Tutaj też pierwszy raz widziałem na całej mojej wycieczce Mc'Donalda - mówię już europejski kraj, szczególne północna część kraju…a płaski…generalnie nudny. Na stacji musiałem płacić karta, bo pan na stacji powiedział stanowcze nie dla euro :).

Na szczęście Serbowie jeżdżą podobnie jak my wiec znalezienie króliśa (albo zajączka, tyle tych zwierząt) nie było trudne i jazda odbywała się żwawym tempem.

Dotarłem do noclegu na Węgrzech. Przyjemne lokum. Nie wiem czy to właściciel czy tyko szwagier właściciela, ale jest dość aktywna. Jeździ na motocyklu, nurkuje i jest pilotem (na nawet własny samolot) - dzięki temu jako motocyklista dostałem 5% zniżki na nocleg :).

trasa

Dzień 2016-08-13

Śniadanie i jazda w kierunku domu. Tutaj był szybki przejazd autostradami - jakieś 2,5-3h zajęło przejechanie całych Węgier…po drodze jeszcze nas zawracani z autostrady bo był jakiś wypadek…

Jak wróciłem na autostradę widziałem tylko rozbity motocykl oparty o barierkę, ale nikogo więcej. Za to w drugą stronę był większy korek - być może motocykl przeleciał nad barierkami rozdzielającymi pasy i wylądował po naszej stronie - nie wiem.

Późnij Słowacja …jeszcze tylko przejazd przez Tatry Niskie ostatnie bujanie się na zakrętach i…granica, Polska…zakopianka i dom.

Podsumowując

Wycieczka, bardzo mi się podobała. Widoki extra, ciekawe miejsca, dużo gibania się na winklach :)

Wykonałem też misję i znalazłem miejsce gdzie w przyszłym roku chcę jechać na wakacje rodzinką poplażować :)

Największą niespodzianką na tej wyprawie była dla mnie Bośnia i Hercegowina. Chętnie tam jeszcze wrócę pojeździć trochę po tym kraju, bo wydaje się interesujący. Ciekawe trasy, niewielki ruch samochodowy, niskie ceny, paliwo taniutkie, brak "motorowego" tłoku - zdecydowanie muszę go jeszcze lepiej poznać.

trasa

Poniżej jeszcze wszystkie linki do folderów ze zdjęciami

Bośnia i Hercegowina

Budva1

Budva2

DURMITOR

Jezioro

Zobaczymy co w przyszłym roku. Myślałem o Rumunii....trasa Transgardzka, Transalpina i ichnie morze....

Do następnej wyprawy :D

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...