Skocz do zawartości
Forum Burgmania

Zderzenia ze zwierzętami- różne przypadki


jurczas

Rekomendowane odpowiedzi

Jadąc z Dobrego Miasta do Ornety, z samochodu z naprzeciwka, pęd powietrza poderwał nie przymocowane deski, które po krótkim locie spadły pod koła skuttra. Nie źle się z małżonką rzestraszyliśmy, ale skończyło się tylko na strachu. Na szczęście.

Jak widać, nie tylko na zwierzęta musimy uważać.

Odnośnik do komentarza

Ja dzisiaj "zderzyłem się" z pszczołą, niestety owad był wyjątkowo wredny i w mojej szyji zostawił żądło. Szyja do teraz opuchnięta i jeszcze boli.

Miałeś coś na szyi, czy goła skóra?

Odnośnik do komentarza

Na jechałem w krótkich spodenkach zatankować moto ulice obok i mi pszczoła wleciała do nogawki i udziabala w udo. Dobrze, że tylko tam :P

Odnośnik do komentarza
Gość Robert JAPAN

Na jechałem w krótkich spodenkach zatankować moto ulice obok i mi pszczoła wleciała do nogawki i udziabala w udo. Dobrze, że tylko tam :P

I dlatego poruszam się w długich gatkach, taki sam przypadek miałem z 10 lat temu, choć pewnie też bym się specjalnie nie ubierał na te kilkaset metrów

Odnośnik do komentarza

Cześć miałem ciekawy przypadek z pająkiem.W garażu na półce stały w rzędzie moje kaski,bo dłuższej przerwie zapragnąłem założyć kask z otwieraną szczęką i wbudowanymi okularami przeciwsłonecznymi.Tego dnia było chłodno więc kask miałem zamknięty i opuszczone okulary,ledwo się rozpędziłem po lewym okularze wychodzi czarny pająk zasłaniając widok lewego oka w 50% a następnie szybko ucieka jak by w moje czoło,(szczelinę chowającą okulary w kasku)Panika z mojej strony była duża ręką nie mogłem go strącić bo miałem opuszczoną szybkę przed okularami.Po powrocie sprężarką czyściłem wszystkie zakamarki tego kasku.Wniosek jaki wyciągnąłem z tej lekcji używam tylko takie kaski które mogę w 100% rozebrać i czyścić i nie mają zakamarków,szczelin nawiewów do których nie ma dojścia pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
  • Sympatycy

Wniosek jaki wyciągnąłem z tej lekcji używam tylko takie kaski które mogę w 100% rozebrać i czyścić i nie mają zakamarków,szczelin nawiewów do których nie ma dojścia pozdrawiam.

Współczuję pająka przed okiem heh, to musiał być niezapomniany widok. Iście MAKRO spojrzenie :D. A może po prostu trzeba chować kask do dedykowanego worka, który zwykle znajduje się na wyposażeniu zakupionego kasku? Wtedy prawdopodobieństwo wejścia do środka pająka lub innego stwora będzie mniejsza?

A w temacie…..

Ja z kolei mam inną nauczkę - nie jeździć z otwartą szczęką, chociaż rzekomo kaski szczękowe mają homologację do jazdy z otwartą szczęką. Kiedyś, przy 75 km/h, w centrum miasta, dostałem w twarz osą, która w dodatku nie odbiła mi się od policzka, nosa czy innych części twarzy, tylko wpadła/wcisnęła się pomiędzy policzek (tuż przy uchu - czyli dość głęboko) a boczek kasku :Jumpy:. Bzyk w okolicy ucha, POD KASKIEM, jeszcze nigdy nie brzmiał tak basowo jak wtedy :D, a hamowanie awaryjne w moim wykonaniu nie było dotąd tak skuteczne. Stanąłem, kask błyskiem z głowy na ziemię i ………. na szczęście osa poleciała dalej. Od tej pory zawsze zamykam szczękę w kasku lub w Jet'cie do końca opuszczam szybkę. Natomiast ten insekt prawdopodobnie mnie ukąsił, bo od dwóch lat gębę mam spuchniętą aż do dziś :D. Chyba, że to efekt czegoś innego :).

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Wczoraj podczas przelotu grupą, miedzy Buskiem Zdrój a Kielcami, w pewnym momencie (odległość dwóch 4oo przed nami) przebiegła z gracją młoda sarna. :helpsmilie:

Nie brakowało wiele :confused:

Odnośnik do komentarza

Ja to kiedyś jechałem w krótkiej koszulce na chinolu 4T po drodze osiedlowej. Prędkość ok. 50 km/h Nagle wpadła mi osa pod koszulkę, pogryzła mnie w 5 miejscach. Zatrzymałem się i wytrzepałem koszulkę, a ta sobie spokojnie odleciała. Od tej pory jeżdżę co najmniej w kurtce letniej. Nie wspomnę już o standardowych muchach na moście siekierkowskim kiedy to słychać tylko "pyk" jak odbija się od szybki w kasku. Co do jazdy nocą - staram się używać jak najwięcej świateł drogowych. Daleki zasięg świateł drogowych sprawia, że większość zwierzyn już z daleka dostrzega niebezpieczeństwo i się boi.

Odnośnik do komentarza

Nie jestem do końca przekonany do Twej teorii: wracając do domu jadę wsród pól i łąk drogami piaszczystymi i z płyt jumbo, więc prędkość samochodu czy motocykla niewielka. Kilkakrotnie spotkałem się z sytuacją, że przerażony zając biegł w snopie świateł drogowych przede mną dokładnie wzdłuż drogi, dopiero po przełączeniu świateł na mijania gdy droga przed nim nie była oświetlana na długim odcinku zając natychmiast dawał susa w bok uciekając w pole. Nie było to zdarzenie jednostkowe, a reakcja zająca za każdym razem jest taka sama: w światłach drogowych zwierzę to głupieje. Na szczęście nie miałem okazji przekonać się czy inne gatunki cięższych dzikich zwierząt zachowują się tak samo.

Odnośnik do komentarza

Opowieść mego ojca: kilkanaście lat temu był służbowo w którymś z krajów skandynawskich, jechał wraz z kilkoma ludźmi samochodem leśną, wąską i mocno zaśnieżoną drogą - po bokach wysokie zaspy usypane przez odśnieżarki. Dojechali do stojącego na środku drogi łosia którego nie dało się nijak ominąć, zatrzymali się i postraszyli klaksonem: bydlątko tylko stoi i patrzy zmulonym wzrokiem. Wyszli z samochodu, zaczęli krzyczeć, machać rękami a zwierzę stoi jak stało. Zebrali się na odwagę i postanowili łosia przepchnąć - trzech czy czterech facetów pchało go za tyłek w kierunku pobocza, a ten się zaparł nogami w śniegu i dalej stoi. Któryś zdesperowany wspiął się po zaspie i przyniósł z lasu jakiegoś patyka którym wymierzył zwierzęciu kilka klapsów w tyłek, ale na łosiu nie robiło to żadnego wrażenia. Poddali się, wsiedli zrezygnowani do ciepłego samochodu i czekali. Łoś jeszcze przez kilkanaście minut przyglądał im się życzliwie, po czym dostojnym krokiem wspiął się na zaspę i zniknął w lesie: mogli jechać dalej. Przyroda bez człowieka dziczeje.

Odnośnik do komentarza

Przed wczoraj wracając z pracy po 22 na łuku w prawo na dwujezdniowej drodze z pasa zieleni rozdzielajacym jezdnie wyskoczył mi biały kot. Zobaczyłem go w ostatniej chwili, błysnął mi w ledach skierowanych nieco w dół i na boki. Przytarlem mu kołem po ogonie i uderzyłem prawym podwoziem. Zawsze mam palce na lewej klamce by szybko zareagować i tu ten ułamek sekundy się przydał. Bylo o koci ogon od gleby...Na marginesie byłem na prawym pasie, jadąc lewym byłbym bez szans... Czarnego to mógłbym nie zauważyć nawet w ledach...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...