boochos Opublikowano 8 Sierpnia 2012 Opublikowano 8 Sierpnia 2012 Marcin,(...) nie jesteś przypadkiem pisarzem ? Marcino1 - z racji na piękno Twej relacji - wielu z nas zachciało sie odwiedzić te rejony. Wcześniej już pisałem,że mam takie plany w przyszłym roku. Jeśli możesz podaj koszty jakie ponieśliście - bez wliczania nowego kasku - będziemy mogli się w miarę przygotować. PS. Czekamy na cd oraz fotki...
Dudara Opublikowano 8 Sierpnia 2012 Opublikowano 8 Sierpnia 2012 Logika, poprawna gramatyka, trzymająca w napięciu treść w odcinkach, świadczyć może tylko o wprawie pisarskiej autora relacji. Może Marcin pracuje w wydawnictwie jako copywriter? Dla niektórych nie mogących sklecić poprawnie jednego zrozumiałego dla wszystkich zdania, taki tekst byłby „himalajami” twórczości. Super się czyta, a to budowane napięcie „co dalej w następnym odcinku?” jest chyba najlepsze . Pozdrawiam autora, Reni. Super
Marcino1 Opublikowano 9 Sierpnia 2012 Autor Opublikowano 9 Sierpnia 2012 Dziękuję Wszystkim za miłe słowa. Zapewniam Was, że zawodowo niewiele mam wspólnego z pisarstwem jako takim. To znaczy: nic nie mam wspólnego. Nigdy w życiu nie napisałem nawet żadnej relacji - to jest moja pierwsza. Ponieważ jednak zdecydowałem się ją napisać, staram się szanować Czytaczy racząc ich jak najmniejszą ilością błędów gramatycznych, ortograficznych i wszystkich innych. Za te, które mi umknęły z góry przepraszam Dzień 5 – niedziela (Kiejdany – Warszawa) I znowu wstaliśmy skoro świt, to jest około godz. 8.30. Szybka kąpiel i śniadanie w hotelowej knajpce stylizowanej na podziemia zamkowe. Przy śniadaniu jakoś tak trochę smutno nam się zrobiło, że to już ostatni dzień, więc postanowiliśmy nacieszyć się jazdą i, generalnie, wycieczką na zapas. Ale jak tu się cieszyć, skoro około godz. 10 temperatura osiągnęła ponad 30 st.C. Szok był tym większy, że wyszliśmy w pełnych ubraniach podróżnych z klimatyzowanych pomieszczeń. Po spakowaniu skuterków, przetarciu szybek i odwodnieniu się przy tych czynnościach ruszyliśmy w drogę. Kiejdany okazały się całkiem sporym miastem a nasz GPS tradycyjnie już odmówił współpracy. Oznakowanie było podobne jak w Tallinie, czyli mające na celu wprowadzić w błąd potencjalnego najeźdźcę. Kilka osób szwendających się po ulicach w porannym upale bardzo chętnie udzielało nam informacji w urzędowym języku litewskim, który był dla nas jednak cokolwiek niezrozumiały. Swoją drogą ciekawa sprawa z tymi językami. Język estoński jest dla Polaków kompletnie niezrozumiały. Należy on do grupy języków bałtyckofińskich, co może tłumaczyć jego odmienność. Natomiast litewski i łotewski to już grupa języków bałtosłowiańskich czyli jednak słowiańskich i to pozostających przez wieki pod dużym wpływem języka polskiego (zwłaszcza na Litwie). Spodziewałem się więc jakiejś odmiany słowiańszczyzny. Nie liczyłem zbytnio na takie podobieństwa jak w przypadku języka czeskiego czy słowackiego ale liznąwszy trochę rosyjskiego i czeskiego miałem nadzieję na zrozumienie czegokolwiek. Tymczasem ni w ząb. No cóż, ciężkie jest życie idioty. Z tych to właśnie powodów zwiedziliśmy Kiejdany bardziej dokładnie, niż byśmy chcieli. Koniec końców jakoś wyjechaliśmy na właściwą drogę i ruszyliśmy w kierunku granicy. Był to chyba najmniej przyjemny etap w całej naszej podróży. Droga – tradycyjnie prosta jak drut - prowadziła wśród pól i łąk. Żadnego cienia, prawie białe niebo bez jednej chmurki i żar lejący się z nieba. Naprawdę, to nie był upał, to był prawdziwy żar. W tym miejscu naprawdę mogę polecić koszulki „z funkcją chłodzenia zapewniające komfort termiczny”. Pomimo czarnego koloru i długich rękawów faktycznie dało się w nich jakoś wytrzymywać. Niedaleko przed granicą zatrzymaliśmy się na tankowanie. Tankowaliśmy w sumie gdzie popadnie, i na stacjach sieciowych i na stacjach lokalnych. Gdzieś wyczytałem, że jakość paliwa jest tam tak dobra, że odczuwalnie poprawia osiągi silnika motocykla oraz zmniejsza zużycie paliwa. Niestety, nie możemy tego potwierdzić. Czy to na paliwie polskim, czy na litewskim bądź estońskim motorki paliły tyle samo i nikt z nas nie odczuł jakiejkolwiek różnicy w osiągach. Być może winna jest temu mizeria naszych silniczków oraz nieefektywny sposób przenoszenia napędu w skuterach, kto wie. Z kronikarskiego tylko obowiązku wspomnę, że nasza Czarna Włoszka czyli Vespa na stacji benzynowej znowu postanowiła odpocząć kilkadziesiąt minut a potem już bez przeszkód przekroczyliśmy granicę Polski. Pomimo pozostałych prawie 300 kilometrów do Warszawy poczuliśmy się już jak w domu. Zaraz za granicą zaczęły się lasy, pagórki i – w końcu – zakręty. Pomimo upału trochę odżyłem. Już nigdy nie będę narzekał na polskie drogi . W Augustowie zatrzymaliśmy się znowu w tym samym zajeździe. Pomimo zmęczenia i drogi powrotnej jedzenie smakowało tak samo dobrze jak pierwszego dnia, zatem zajazd zdecydowanie rekomendujemy. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów gwałtownie się ochłodziło, niebo zasnuły ciemne chmury i otrzymaliśmy gratisowy pokaz sztucznych ogni w postaci piorunów. Ponieważ spadło tylko kilka kropel, postanowiliśmy uciekać przed burzą. Skutecznie. Około 20 kilometrów przed Warszawą, na drodze szybkiego ruchu S8, natknęliśmy się na wielokilometrowy korek. Objechaliśmy go wolniutko z boku i na jego czele zobaczyliśmy bardzo niemiły dla każdego motocyklisty widok. Drogę tarasował samochód policyjny a za nim leżał pogięty Transapl w biało niebieskim malowaniu. Części motocykla porozrzucane były jeszcze kilkadziesiąt metrów dalej. Policja nas przepuściła i pozostały dystans do domu pokonaliśmy już wolniej. Tuż przed Warszawą zatrzymaliśmy się, wymieniliśmy ostatnie żarciki, ustaliliśmy szczegóły następnej wyprawy, po czym pożegnaliśmy się i każdy rozjechał się w stronę swojego domu. Kilka minut później byłem już w objęciach stęsknionej rodzinki. Przejechaliśmy równo 2135 kilometrów. ______________________________________________________________________ Kilka słów podsumowania. Tym razem postanowiliśmy nie informować na forum o wyprawie i pojechać na wycieczkę we trzech. Miało to swoje niewątpliwe zalety: łatwo było utrzymać dyscyplinę jazdy oraz dyscyplinę w ogóle (chociaż w naszym wykonaniu była ona względna), łatwo było przemieszczać się po zwiedzanych miastach, łatwo było planować i uzgadniać poszczególne etapy i cele podróży. Dodatkowo zbliżone poczucia humoru owocowały wspaniałą atmosferą każdego dnia. Pod względem towarzyskim wyjazd po prostu genialny. Kiedy porównaliśmy wyjazd we trzech z wyjazdem na Słowację z chłopakami z ekipy warmińsko-mazurskiej podczas zlotu w Żywcu (chłopaki, pozdrowienia!), doszliśmy do wniosku, że wycieczka w większym gronie też miałby swoje plusy, dlatego też następna wyprawa będzie liczniejsza. Pod względem jezdnym…. no cóż, spędziliśmy 5 dni, od rana do wieczora, na motorkach co jest wartością samą w sobie. Jednak ze względu na płaski teren i proste drogi ja osobiście nie najeździłem się. Po prostu jazda na motocyklu (jaki motocykl by to nie był) na wprost przez 5 dni mnie osobiście nie do końca satysfakcjonuje. Za to zwiedzane miasta były warte każdej spędzonej tam chwili… no może poza tą jedną związaną z kaskiem MarcinaS Podczas tych kilku dni ustaliliśmy również cel wyprawy na przyszły rok i będą to Alpy a dokładniej kilka przełęczy, które „chodzą za mną” już od dawna I tym sposobem dobrnąłem do końca. Bardzo dziękuję Wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki podczas wyprawy oraz Tym, którzy przebrnęli przez całą relację, Do zobaczenia
Marcino1 Opublikowano 9 Sierpnia 2012 Autor Opublikowano 9 Sierpnia 2012 Ale ale, a gdzie fotki? Jutro o 18.30 wymieniamy fotki z chłopakami w C66, więc uzupełnię je w łikend. Podliczę też poniesione koszty i wrzucę je na forum.
RONIN Opublikowano 9 Sierpnia 2012 Opublikowano 9 Sierpnia 2012 tylko pozazdrościć, aż miło się czyta
boochos Opublikowano 9 Sierpnia 2012 Opublikowano 9 Sierpnia 2012 (...)W Augustowie zatrzymaliśmy się znowu w tym samym zajeździe. Pomimo zmęczenia i drogi powrotnej jedzenie smakowało tak samo dobrze jak pierwszego dnia, zatem zajazd zdecydowanie rekomendujemy(...) Marcino1 - pamiętasz może nazwę? Zapodaj - będzie na przyszłośc - ja założyłem wątek (w off topicu) pt. "W tych lokalach NIE jemy" - podając lokal, który omijac, stwórz analogiczny - ze sprawdzonym lokalem godnym polecenia...będziemy się dopisywac - powstanie rzetelna baza - gdzie można zatrzymac się na jedzonko Jutro o 18.30 wymieniamy fotki z chłopakami w C66, więc uzupełnię je w łikend. Podliczę też poniesione koszty i wrzucę je na forum. czekam na jedno i drugie... PS. Wyprawa i opis - FIRST CLASS...
jaro_4setka Opublikowano 9 Sierpnia 2012 Opublikowano 9 Sierpnia 2012 Marcino1 - pamiętasz może nazwę? Zapodaj - będzie na przyszłośc - ja założyłem wątek (w off topicu) pt. "W tych lokalach NIE jemy" - podając lokal, który omijac, stwórz analogiczny - ze sprawdzonym lokalem godnym polecenia...będziemy się dopisywac - powstanie rzetelna baza - gdzie można zatrzymac się na jedzonko oj Szymon,wstyd mi za Ciebie,Marcin na począdku relacji podał nazwe,nieuważnie czytałeś,dostajesz jedynkę... , oby nie przemęczać kolegi Marcina, podaje link do tego zajazdu http://www.zajazdwiw...parking-105.htm
boochos Opublikowano 9 Sierpnia 2012 Opublikowano 9 Sierpnia 2012 ups, sorki. Przeoczyłem, ale zajazd ten widzę pierwyj raz. Może - spotkamy się tam kiedyś na obiadku??? Jaro - wrzuc info o tym zajeździe w SierpieńGP... PS. Przepraszam za OT, już kończę
Marcino1 Opublikowano 10 Sierpnia 2012 Autor Opublikowano 10 Sierpnia 2012 Przepraszam ale czy ktoś mi może w miarę przystępnie wytłumaczyć, jak wkleić zdjęcia? Wyszukiwarka mnie olała...
jaro_4setka Opublikowano 10 Sierpnia 2012 Opublikowano 10 Sierpnia 2012 Przepraszam ale czy ktoś mi może w miarę przystępnie wytłumaczyć, jak wkleić zdjęcia? Wyszukiwarka mnie olała... tu coś jest opisane,mam nadzieje,że Ci to w czymś pomoże http://www.forum.burgmania.net/topic/10029-jak-zamieszczac-zdjecia-na-forum/
Marcino1 Opublikowano 12 Sierpnia 2012 Autor Opublikowano 12 Sierpnia 2012 <p>Całkowity koszt wyprawy zamknął się w kwocie 1.200 zł. na osobę (bez nowego kasku), z czego: - 500 zł. to koszt paliwa, - 700 zł. to koszt hoteli, jedzenia i picia. Jak pisałem rezerwowaliśmy hotele w centrach miast i żywiliśmy się w restauracjach. Gdyby wziąć tzw. kwatery prywatne lub tańsze hotele i zwracać baczniejszą uwagę na ceny żywności i napitków, powyższy koszt bardzo łatwo obniżyć do 1.000 a nawet 900 zł. No to próbuję załadować zdjęcia według poradnika przesłanego przez kolegę jaro (dzięki) : By mar01cin at 2012-08-12 Wyjazd. By mar01cin at 2012-08-12 Vespa zgubiła kółeczko... w oczekiwaniu na oponkę z Chin. By mar01cin at 2012-08-12 Przed warsztatem w oczekiwaniu na Vespę. By mar01cin at 2012-08-12 Hotel Ambasador w Wilnie. By mar01cin at 2012-08-12 Wilno. By mar01cin at 2012-08-12 Góra Krzyży na Litwie. By mar01cin at 2012-08-12 Granica. By mar01cin at 2012-08-12 Prorocze zabezpieczenie w Rydze. By mar01cin at 2012-08-12 Jedna z licznych knajpek po drodze. Tutaj: obiad przed wjazdem na do Estonii. By mar01cin at 2012-08-12 Wreszcie piękna Estonia. By mar01cin at 2012-08-12 Gdzieś po drodze - jedno z licznych tankowań. By mar01cin at 2012-08-12 Hotel w Tallinie. Naprawdę polecamy! By mar01cin at 2012-08-12 Ostatni rzut oka na Tallin i w drogę do Polski. By mar01cin at 2012-08-12 No i w Polsce, co widać po brudnym parkingu. ... i to już naprawdę koniec relacji. Aż szkoda, że na następny dłuższy wyjazd trzeba będzie czekać kolejnych kilka miesięcy. Przynajmniej wspomnienia pozostaną...
boochos Opublikowano 2 Maja 2013 Opublikowano 2 Maja 2013 (...)Nachylił się konfidentalnie nade mną i, fakt, że opluwając mnie nieco, powiedział (nieco bełkotliwie): ty nie wiesz, jakie masz szczęcie, że mnie spotkałeś, ja dam Ci pracę, chcę abyś pracował dla mnie w Polsce, będziesz bogatym człowiekiem. Kiedy odparłem, że już mam pracę powiedział: rzuć ją (tylko dość wulgarnie – po rosyjsku i po polsku ten zwrot akurat brzmi bardzo podobnie) . Wzruszony jego propozycją wymieniłem się numerem telefonu (...) Aha, złożona mi przez Rosjanina propozycja zrobiła takie wrażenie na chłopakach, że kilkukrotnie musiałem obiecać im pracę w biznesie naftowym. Na szczęście nie wymagali abym postawił im obiad w formie zaliczki (...) przeczytałem jeszcze raz relację, nabrałem ochoty... PS. a co z robotą i bajońskimi zarobkami w biznesie naftowym...???
Marcino1 Opublikowano 4 Maja 2013 Autor Opublikowano 4 Maja 2013 No, niestety. Katkę z telefonem gdzieś zapodziałem, więc dalej muszę ciężko pracować na podstawowe produkty żywnościowe A wycieczkę w tamte strony naprawdę polecam Swoją drogą zachęcam Wszystkich do pisania relacji z wycieczek. Raz, aby podzielić się wrażeniami z innymi, dwa - aby samemu wrócić do tamtych wrażeń w długie zimowe wieczory... bezcenne.
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się