yorick Opublikowano 27 Listopada 2010 Opublikowano 27 Listopada 2010 Zdarzyło się to w zeszłym tygodniu. Jakoże uprzednio zignorowałem propagandę nt. rzekomej zimy stulecia zeszłotygodniowe prognozy podziałały mi na wyobraźnię i postanowiłem wyruszyć w ostatnią w tym sezonie podróż. Można powiedzieć, ze niewiele brakowało, żeby stała się ostatnią w ogóle i ząłapałbym się jeszcze na sobotnią motomszę w Gdyni w charakterze wspominanego. Bez zbędnego dramatyzowania można ją dyplomatycznie ocenić jako lekkomyślną, żeby nie powiedzieć głupią. Poniżej opis jak nie wybierać się na trasę jesienią. Wyruszyłem w sobotę o 6.30. Ubrany od stóp (najtańsze wysokie buty Louis) przez nóżęta(termoaktywne kalesony, nietermoaktywne jeansy i rzekomo nieprzesiąkalne spodnie od sztormiaka) a na górze letnia kurtka z protektorami(marki nie pomnę ale motocyklowa, z podpinką). Pod kurtką (co mi strzeliło do głowy) bluza z kapturem,świetnie doprowadzającym chłodziwo pod kurtkę i chyba w ramach dociążenia marokańska chusta(coby mniej wiało w szyję). Na łapkach gustowne letnie zdecydowanie w pełni przepuszczające rękawice z karbonowym protektorem na kostkach. Przez grzeczność wspomnę, że mój X-Max 125 był okryty motokocem popularnego włoskiego producenta. Pierwszy odcinek dał mi niezle w kość bo trasa z Warszawy do Płońska mimo, że dwupasmowa, sami wiecie jakiej jest jakości. Pierwszą godzinę jazdy spędziłem walcząc o życie w koleinach i uskokach. Temperatura dopisywała - było w porywach do 6 stopni + ożywczy wiaterek. Pierwszy poważny błąd zrobiłem w Płońsku. Zamiast ogrzać się troche (w miejscu o którym wszyscy mówia, ze to fastfood a jednak zawsze parking jest pełen), przykozaczyłem i wybrałem trasę przez Sierpc, Rypin, Grudziądz i Amberem Łan do końca(zamiast po prostu 7-ką). Pierwszy pitstop miał miejsce na stacji Petrochemi w Sierpcu. Byłem zdrowo przemoczony i zaczynałem poszczękiwać dziarsko zębami. Złego słowa o stacji nie mogę powiedzieć. Mimo, że nie dąło się zapłacić kartą, Pani w barze zaakceptowała resztki mojej gotówki i wydała mi herbatę. Odtajając, można było śledzić kolejny odcinek "M jak miłość" chociaż w moim przypadku tytuł powinien brzmieć raczej "M jak miłosiedzie". Pozostawiwszy po sobie całkiem imponująca mokrą plamę poczłapałem dalej. Przez cały czas mniej lub bardziej padało. Mój wierny kask LS2 w warunkach lekkiego deszczu bardzo profesjonalnie zaparowywał więc praktycznie całą drogę z wyjątkiem miejsc gdzie przelotnie nie padało - schładzałem sobie paszczękę swierzym powietrzem. W Golubiu Dobrzyniu stanowiłem już całkiem konkretna atrakcje dla gości wiadomej stacji. Spiłem kawiszcze i w drogę. W Grudziądzu spod dachu tych na M przegnała mnie Pani sprzątajaca(tym razem to był naprawdę ostatni raz w Mac`u) i Yamchi stała sobie w deszczu. Spożyłem i w drogę. Na hajłeju niestety tez padało a do tego jeszcze mało który z użytkowników spodziewał się, ze będę i parę razy wyprzedano mnie naprawdę blisko. Krótka reanimacja na Shellu i w drogę. Moja udręka skończyła się ok 15. Skóra na dłoniach posiadała już wszystkie kolory tęczy. Byłem całkiem przemoknięty z wyjątkiem butów, które co prawda nie przemokły ale schłodziły mi stopy bardzo bardzo skutecznie. To była pierwsza tego typu wyprawa, z której mimo ogromnego poświęcenia nie byłem dumny w ogóle. Prognozę znałem, szczelność odzieży również. Było tzw. lekkie przegięcie czego serdecznie nie polecam. Zadowolenie z motokoca na trasie było raczej poniżej oczekiwań. W mieście przy niższych prędkościach daje się odczuć wręcz efekt grzania. Przy dużej prędkości i w deszczu nie było już tak miło, choć kto wie czy jadąc bez koca już w Sierpcu wróciłbym po prostu do domu.
kmodzele Opublikowano 27 Listopada 2010 Opublikowano 27 Listopada 2010 Zajefajny opis! Gratuluję dość lekkiego pióra. Cóż znaczy doświadczenie. Dopiero jak człowiek wpakuje się kilka razy w kabałę, uczy cię, jak tego nie robić w przyszłości. Na nic lektury i rozum. Jakie wnioski: chyba żeby nie pchać się w trasę w deszcz w ciuchach nie wodoodpornych porządnie i bez zapasu bluz, koszul, swetrów itp. Właszcza w czasie mrozu. Bo latem można znieść więcej. I chyba akcesoryjna wyższa szyba i handbary by się przydały w trasie ...
Klubowicze Molo Opublikowano 27 Listopada 2010 Klubowicze Opublikowano 27 Listopada 2010 To Cię chłopaku ułańska fantazja poniosła...
Gość Opublikowano 27 Listopada 2010 Opublikowano 27 Listopada 2010 Nie chcę Cię straszyć, ale to nie koniec. Ten dzień wróci do Ciebie, wróci którejś wiosny czy jesieni. Jeszcze będziesz płakał i łykał tramal, bo póki co, w Polsce nie ma specjalistów od zmian reumatologicznych. Współczuję.
Klaud Opublikowano 27 Listopada 2010 Opublikowano 27 Listopada 2010 Zadowolenie z motokoca na trasie było raczej poniżej oczekiwań. W mieście przy niższych prędkościach daje się odczuć wręcz efekt grzania. Przy dużej prędkości i w deszczu nie było już tak miło Dlatego w sezonie jesień - wiosna jeżdżę tylko po mieście (no, po dawnym warszawskim powiedzmy). Na kolanach do Częstochowy teraz (tak mi kiedyś policjant powiedział, jak zobaczył, że po dachowaniu stoję bez szkody i spokojnie sobie dojadam jabłko).
Sympatycy Arecki Opublikowano 27 Listopada 2010 Sympatycy Opublikowano 27 Listopada 2010 Mówi się że człowiek uczy się całe życie a i tak podobno umiera głupi . Doświadczenie to w naszym hobby jedno z podstawowych źródeł wiedzy. Takie sytuacje jak opisana na początku zostają na długo w pamięci tego kto ich doświadcza i są cenną lekcją .
dr.big Opublikowano 28 Listopada 2010 Opublikowano 28 Listopada 2010 Bardzo fajny opis , wlasnie takie wycieczki po prostu sie zdazaja, jak sie troche jezdzi. Jesli chodzi o mnie, to po kilkunastu latach pamietam wlasnie takie przypadki, gdzie "bylo ciezko" i juz, juz prawie bym odpuscil... A nie te z przecietna pogoda, bo takich byly setki, jesli nie tysiace... Jak dla mnie ->
Mareczek Opublikowano 28 Listopada 2010 Opublikowano 28 Listopada 2010 Fajnie opisałeś. Mnie takie historie już się nie zdążają jestem w wieku przed „dziadkowym” , skuter od ponad miesiąca zapadł w sen zimowy i przykryty śpi.
Administrator MariuszBurgi Opublikowano 28 Listopada 2010 Administrator Opublikowano 28 Listopada 2010 Fajna relacja i "mrożące" krew w żyłach szczegóły Potwierdzam... wyjazdów lightowych, ze słoneczkiem w tle nie będziesz w przyszłości pamiętał (lub jak przez mgłe) ale takie hardcore'y zakleszczą się w Twojej pamięci na długie lata i będziesz często je wspominał Czytając Twój opis odrazu przypomina mi się moja dawna wyprawa, późną jesienią do Hamburga na . Start z Wawy w temp ok. 5 stopni przy silnym wietrze. Dojazd do Kołbaskowa i ostatnie 100 km temp. 0 st. i oszronione pobocza. Szczękające zęby, wychłodzone do granic możliwości gnaty i głowa, która myślała tylko o jednym: gorący prysznic! To, że wybrałeś się źle ubrany w długą trasę świadczy o niefrasobliwości . Z drugiej strony jazda na takich dystansach przy takich temp. nawet w najlepszym ubraniu moto okaże się porażką. PS. Jackass... może jakbyś tą trasę pokonał w stringach?
Klubowicze Wrzonio Opublikowano 28 Listopada 2010 Klubowicze Opublikowano 28 Listopada 2010 Tak fajnie to opisałeś, że momentami robiło mi się zimno. !happybth
Sympatycy siemik Opublikowano 28 Listopada 2010 Sympatycy Opublikowano 28 Listopada 2010 Rewelacyjnie opisana przeprawa przez męki bez zbędnych nie potrzebnych dla nikogo opisów. Współczuję przeżycia i Gratuluję samozaparcia w chęci dotrwania do końca. Jesteś WIELKI. W takich warunkach ja z 4oo nie wysiadam jeśli nie muszę w pracy. Pozdrawiam i proponuję abyś nie powtarzał już nigdy takich wypraw. Pozdrawiam Siemik.
Bobas Opublikowano 29 Listopada 2010 Opublikowano 29 Listopada 2010 Twardziel jesteś i tyle !OK Kiedyś przeżyłem coś podobnego wracając do domu 700 km na nieosłoniętym motocyklu enduro. Lało całą drogę. Czułem się jak na basenie kiedy nurkuję na głębokość 2 m . Kask parował tak mocno, że szybka była otwarta całą drogę. Niektórzy z naszych kolegów towarzyszyli mi na maxi . W tym dniu poznałem co znaczy dobra osłona na skucie przed warunkami atmosferycznymi Było to jednak lato ,więc nie ma co porównywać tego wypadu do Twojego. Życzę zdrówka
Administrator MariuszBurgi Opublikowano 29 Listopada 2010 Administrator Opublikowano 29 Listopada 2010 Twardziel jesteś i tyle !OK A ja myślę, że TWARDZIELEM będzie ten kto dziś ruszy w podobną trasę na
Sympatycy orzech Opublikowano 29 Listopada 2010 Sympatycy Opublikowano 29 Listopada 2010 Twardziel jesteś i tyle !OK A ja myślę, że TWARDZIELEM będzie ten kto dziś ruszy w podobną trasę na Nie nęć, nie nęć bo Krzytro założy zimowe sandały i pojedzie
Klubowicze Wrzonio Opublikowano 29 Listopada 2010 Klubowicze Opublikowano 29 Listopada 2010 Twardziel jesteś i tyle !OK A ja myślę, że TWARDZIELEM będzie ten kto dziś ruszy w podobną trasę na Nie nęć, nie nęć bo Krzytro założy zimowe sandały i pojedzie Może i by już ruszył, ale jego burgolot stoi u mnie pod kluczem
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się