Skocz do zawartości
Forum Burgmania

Jazda w cyklonie


GrzechoCnik

Rekomendowane odpowiedzi

  • Klubowicze

Trafiają się nam teraz wśród upałów nadlatujące burze z wichurami.

Właśnie w piątek jadąc z Wawy do Świdnika popatrzyłem na obwodnicy Garwolina na horyzont i stwierdziłem, że muszę się śpieszyć, żeby mnie to granatowo czarne nie dopadło. Mnie nie dopadło ale dopadło Wawę (jak się później dowiedziałem).

Niestety dopadło mnie również tylko trochę dalej pod Garbowem. Najpierw zauważyłem czarny horyzont w kierunku, gdzie zmierzałem. Założyłem więc ortalion i w śmiało w drogę.

Wkrótce już nie było tak śmiało, bo przed samym Garbowem zaczęła się wichura z mojej lewej prostopadle do kierunku jazdy. 4oo spowolniły bieg w obliczu fruwających gałęzi, to i ja nie byłem gorszy - też zwolniłem do około 60km/h.

Wiatr prostopadły o prędkości również powyżej 60km/h wiał mi z lewej więc wypadkowa prędkości była około 80km/h ze zwrotem w rów :lol:

No więc przeciwstawiając się uporczywemu wiatrzysku przechyliłem YaMajkę na lewo. I tak w dziwnej pozycji, z boczym przechyłem jechałem o dziwo po linii prostej.

Linia taka znów prosta to nie była, bo mijając np kępę drzew napór wiatru trochę zelżył, żeby za nią znowu uderzyć z całą mocą. Więc w sumie linia prosta zamieniła się z regularny zygzak. Dodatkowo oczy latały w kóło to w lusterka, to na auto z przodu, czy nie hamuje, to znów w lewo, czy nie nadlatuje jakaś dachówka lub gałąź.

Oczywiście wyprzedzania 4oo nie było, bo nie chciałem ryzykować, że zmienny wiatr wrzuci mnie na lub pod jakieś auto.

Wjechawszy do Garbowa jakoś wiatr ucichł prawie całkowicie i to nie z powodu zabudowań, bo były niskie. Jak się okazało po wyjeździe z tej miejscowości wicher uderzył mnie z prawej strony z taką siłą jak poprzednio z lewej. I znowu rozpoczęła się walka o linię prostą. Chciałoby się zaśpiewać "o ho ho, przechyły i przechyły...".

Całe szczęście po kilku km wiatr sobie odpuścił i zastąpił go ulewny deszcz. Ale to już betka, bo kilkukrotnie taki już przerabiałem.

Po dojechaniu do domu doszedłem do wniosku, że to zjawisko w Garbowie to było oko lokalnego cyklonu.

Takie to było moje piersze spotkanie z bardzo silnym bocznym wiatrem.

:blink: zachowywał się jak żagiel. Całe szczęście trochę opanowałem posługiwanie się żaglem na desce, więc z całej tej sytuacji wybrnąłem bez uszczerbku.

Jeśli macie jakieś doświadczenia w podobnych zmaganiach z wichurą to opiszcie w tym wątku.

pzdr

PS

dodam jeszcze, że w pewnym momencie zwątpiłem czy dam radę i chciałem się zatrzymać gdzieś na przystanku i przeczekać wicher i ulewę. Dobrze że jednak jechałem dalej bo szaleństwo trwało do 21:30 i miałbym ponad 4h przestój.

Odnośnik do komentarza

W piątek pod wieczór przeskakiwałam z trasy wrocławskiej na poznańską przez Nadarzyn - ale mnie się upiekło, bo zdążyłam przed burzą - chociaż muszę przyznać, że całkowicie czarne niebo za plecami spowodowało maksymalny zanik przyjemności z jazdy, zwłaszcza że wiało już niezgorzej, a moje opanowanie SW ciągle jest dalekie od ideału...

Odnośnik do komentarza

Krotko: W trakcie trwania wycieczki po Chorwacji w 2004 roku, przy wjezdzie na gorski most spotkal nas powiew bory, ktory prawie pozrzucal nas ze skuterow...

A ja sie kilkaset metrow wczesniej dziwilem, dlaczego rekaw pokazujacy sile i kierunek wiatru zostal zrobiony z plastiku (material byl po prostu tak naprezony i sztywny) :blink: .

Drugi przypadek to powrot z Burgmanii 2010. Na platnej A2 TIRy i inne samochody wjezdzaly w "sciane" deszczu i po ok. 5- 10 metrach po prostu znikaly. Widok niesamowity, pierwszy raz cos takiego obserwowalem. Dodam, ze kiedy sam wjechalem w ten deszcz, musialem natychmiast zatrzymac sie na pasie awaryjnym, wysokosc wody siegnela momentalnie jakis 15 cm, dalsza jazda byla niemozliwa, a nastepne 2 stacje benzynowe nie dzialaly na wskutek zalania przez przechodzaca ulewe.

Odnośnik do komentarza

Oj i mnie się przytrafiło. Opisałem krótko przeżycia gdy pisałem o uszkodzeniach Majki. Najpierw nawałnica, potem bum :P.

Deszcz mnie złapał na DK6 tuż na Szczecinem (w stronę Koszalina). Droga dwujezdniowa czteropasmowa. Razem z deszczem pojawił się bardzo silny wiatr i wyładowania atmosferyczne. Zjechać nie było gdzie - z prawej las. W czas burzy to nie najlepsze schronienie. Z lewej minąłem stację paliw ale niestety byłem oddzielony od niej pasem zieleni, barierką i drugą jezdnią. Do najbliższej stacji ok. 5 km. Dojechałem - nieczynna, brak prądu. W ciemnym WuCecie ściągnąłem mokre ciuchy, założyłem "folię przeciwdeszczową" i pojechałem dalej. W tym czasie nawałnica zdążyła już się przemieścić.

Stracha miałem jak na drogę zaczęły spadać połamane gałęzie, ale jakoś się udało. Później tylko na niektórych odcinkach asfalt przykryty był dywanem z zielonych liści.

Odnośnik do komentarza
  • 1 rok później...
  • Klubowicze

Odświeżę kotleta. Trochę powiało minionej nocy.

A ja miałem tą niewątpliwą przyjemność jechać dzisiaj rano ze Świdnika do Wawy. Dmuchało nieźle. Non-stop wmordewind centralnie w szybę. Temperatura 5-9stC. Im bliżej Wawy tym cieplej.

Trochę się nazmagałem z wiatrem a jeszcze bardziej moja YaMajka. Strasznie się siłowała. Manetkę odkręciłem do samego końca a ona zamiast uzyskać Vmax to zdołała tylko stówkę.

Kolejne ciekawe zjawisko, które udało mi się zauważyć to wpadające w rezonans słupki kilometrowe. Normalnie trzepotały na wietrze. !w00t

A najciężej było wyprzedzać TIRy. Nie dość że YaMajka siły nie miała to jeszcze wiejący trochę z lewej wiatr ogniskował się na lewej burcie TIRa i spływał na mnie, ustawionego za nim do wyprzedzania.

Normalnie huragan.

Na dodatek na obwodnicy Garwolina, która jest na odkrytym terenie jechałem niby prosto ale ze stałym przechyłem na lewą stronę o około 30 stopni, bo na skutek układu drogi wiatr zaczął wiać z lewej strony.

Dojechałem szczęśliwie i z bananem na gębie, bo co prawda trochę się w drodze posiłowałem z wiatrem ale udało mi się przetrwać.

Odnośnik do komentarza
  • 4 lata później...
  • Klubowicze

Dawno nie pisałem w tym temacie ale w końcu zostałem zmuszony przez naturę.

W miniony piątek (1 lipca 2016) nakręcałem km-y z Wawy do rodzinnego Świdnika. Wcześniej sprawdziłem mapy pogodowe na meteo i wyszło mi, że będą w okolicy Lublina przelotne burze z ostrym wiatrem, ale zakończą sią na godzinę przed moim tam przyjazdem. Zatem śmiało ruszyłem w piękny, upalny dzień z Wawy.

Wjeżdżając na S17 jakieś 50km od Lublina zobaczyłem na horyzoncie czarny pas chmur. To oczywiście te burze, które miały przejść przed moim przyjazdem :)

Nic mylnego. Przejechałem jeszcze z 30km i okazało się, że jadę dokładnie na styczną z nadchodzącą z zachodu czarną grozą z walącymi piorunami!

Oczywiście zatrzymałem się na pasie awaryjnym S17 i ubrałem w ortaliony. No i dobrze zrobiłem bo jak ruszyłem to zaledwie po ok 500m jazdy trafiłem na ścianę deszczu. Mało tego że deszczu, to na dodatek jak to na czole burzy szalał ostry wiatr zachodni.

Śmiało pochyliłem skuter na wiatr i jechałem w pozycji permanentnej kontry kierownicą. Niestety za chwilę wjechałem w obszar nawałnicy o zmiennym kierunku wiatru.

Jak ja się musiałem nagimnastykować bo żeby jechać prosto musiałem zmieniać co chwila przeciwskręty. Prędkość zmniejszałem stopniowo do 50km/h następnie do 30-tu itd.

Jak myślicie z jaką prędkością można jechać w ostrej nawałnicy?

Nie zgadliście. Nie można jechać.

Jak przy prędkości 5, jadąc pasem awaryjnym wichura rzucała mną pomiędzy linią ciągłą oddzielającą pas (po którym co rusz przejeżdżał TIR lub osobówka) a krawężnikiem trawnika - to zrezygnowałem z dalszej walki (z obawy że zdmuchnie mnie pod samochód) i stanąłem na tym pasie awaryjnym mając z prawej strony wysoki ekran dźwiękowy.

No i dobrze, że tam był, bo za chwilę zerwał się jeszcze większy huragan. Stałem pośladkami ściskając siodełko YaMajki, rękami mocno trzymałem kierownicę z hamulcami, nogami zapierałem się szeroko po bokach tworząc z kołami coś na kształt czwórnogu. W taki sposób tylko udało mi się nie wywalić pod naporem zmiennych porywów. Jednak szyba skutera to niezły żagiel przy takim wicherku. Po kilkunastu minutach nierównej walki, kiedy opadałem już z sił dźwigając skuter przechlający się to w lewo to w prawo - nawałnica zelżała.

Jak już się dało jechać to podjechałem jeszcze kilometr i schowałem się pod wiaduktem pobliskiego skrzyżowania.

Podsumowanie:

Przeżyłem. Skuter utrzymałem w pionie.

Ortaliony jak zawsze się sprawdziły - mokry miałem tylko wąski pasek dołu nogawek spodni. Rękawiczki letnie z cienkiej skóry zamokły całkowicie bo nie zakładałem silikonowych na wierzch. Kask LS2 nie zaciekał. Buty wytrzymały w suchości bo jakimś sposobem nie wlało się do nich górą.

Oby jak najmniej takich przygód w trakcie jazdy!

Odnośnik do komentarza

To i ja dopiszę parę słów. 2 lipca wracałem wieczorem z Helu, do Giżycka. Na odcinku Władysławowo - Puck dopadła mnie taka nawałnica, że nie tylko nic nie widziałem dalej jak na 100m z powodu ściany wody, to w dodatku ta woda pod wpływem silnego, bocznego wiatru zdawała się padać z prawej do lewej. W efekcie, jak dostałem parę bocznych podmuchów przy ok. 60 km/h, to zacząłem się szybko rozglądać za jakimś przystankiem. Po raz pierwszy poczułem, jak mi się opona w bok przesuwa o parę centymetrów. Nie polecam tego doświadczyć, bardzo stresujące uczucie. Po 2 takich poślizgach, na szczęście trafił się przystanek i mogłem tam przeczekać nawałnicę. Przeciwdeszczówkę założyłem już na Helu, więc nie zmokłem. Strachu najadłem się po drodze :-)

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Po kilkunastu minutach nierównej walki, kiedy opadałem już z sił dźwigając skuter przechlający się to w lewo to w prawo - nawałnica zelżała.

I tak jest najczęściej... dlatego nie ma sensu walczyć tylko reagować jak widzimy taką nawałnicę z daleka i zjechać wcześniej, np. na stacje.

Jechałem w czasie takich hardcorowych wichrów kilka razy w życiu ale tylko raz byłem zmuszony stanąć. Pozostałe przypadki szło jakoś jechać, choć komfortowo nie było :)

PS. W PL to i tak luzik. Są kraje gdzie cyklony urywają szyby w skuterach i dyńki z kaskami :ninja:

PS2. Ostatnio wracałem od Basi-Janek z imprezy. W drodze powrotnej poza tym, że czułem jakbym "płynął" skuterem wodnym ;) to momentami latające gałęzie nie należały do przyjemności. 10 km jechałem w pozycji mocno pochylonej i żyroskop głupiał ;) ale później było już ok. Taki urok naszego hobby.

Odnośnik do komentarza

Ja w sobotę z hotelowego okna widziałem jak wichura w ułamku sekundy przewróciła skutera i przesunęła go po parkingu do najbliższego samochodu. Wiało jak jasna cholera.

Odnośnik do komentarza

Miałem okazję wjechač w nawałnicę z gradem. Skuter wytrzymał lecz ja przez kilka dni leczyłem siniaki na rękach.

Co do prognoz pogody nigdy nie biorę ich za pewnik. Przy ich interpretacji zawsze uwzględniam prawo Marphy`ego. Jak masz w planie ominąć burzę to z całą pewnością w nią wjedziesz :-)

Pozdrawiam ...

Odnośnik do komentarza

Mi kilka tyg. temu wiatr przewrócił skuter pod pracą. Szyba turystyczna poszła... Mam już trzecią :-) Teraz dla urozmaicenia Givi. Na szczęście parking mamy ziemno-plastikowy (taka krata wbita w ziemię), więc karoseria przeżyła. Nieopodal złamało się drzewo, a przywiązany doń rower zamienił się w "wyraz sztuki nowoczesnej" :-)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...