Skocz do zawartości
Forum Burgmania

KORSYKA 2014-relacja z wyjazdu.


Rekomendowane odpowiedzi

  • Sympatycy
Opublikowano

Ponieważ relacja jest mocno obłożona zdjęciami o dość dużej rozdzielczości dlatego musiałem relację podzielić na kilka części.

Życzę miłej lektury:

Korsyka 2014 cz.1

Zdun13m:

Wyjazdy tego typu zawszę powstają podczas tych samych bodźców. Jest pomysł, przeliczenie kosztów, jakieś dni urlopu, przygotowanie się i w drogę. U mnie było prawie tak samo, ale wiecie że prawie robi dużą różnicę.

Już latem 2013 po powrocie z wyprawy do Czarnogóry, kołatał mi się w głowie pomysł wyjazdu na majówkę 2014. Podróż, ze względu na porę roku, musiała być skierowana na południe Europy. Padło w pierwotnej wersji na Korsykę i Sardynię.

Od samego początku, nie mówiłem o tych zamiarach nikomu. Sam, nie byłem pewien niczego.

Mijały miesiące a Ja dojrzewałem do decyzji aby w podróż jechać tylko sam. Chciałem poznać smak przygody w pojedynkę, gdzie wieczorami zostajesz gdzieś w świecie, tylko ze swoimi myślami.

Niestety kosztorys całego wyjazdu bardzo mocno zachwiał moim pomysłem. Pod koniec roku 2013 moja decyzja była negatywna i majówka na Korsyce i Sardyni miała nie dojść do skutku.

Przyszedł Luty 2014 pamiętam bardzo dokładnie. Był to czternasty dzień tego miesiąca, kiedy spotkałem się z moim przyjacielem. Rozmowa którą przeprowadziliśmy, zatrzymała mi na chwilę oddech. Sławek powiedział mi - " Mam raka" Te dwa słowa. Zmieniły mój stosunek do życia w ogóle a w najbliższej przyszłości, miały też wpłynąć na moją decyzję odnośnie majowego wyjazdu.

Od tej chwili dzielę się z kolegami moją decyzją.

Mam w du...e koszty, wezmę kredyt jak będzie trzeba. Może, następna moja wizyta u lekarza zwali mnie z nóg.

Do wyjazdu dołączają do mnie super goście, Przemek i Zbyszek.

Przemo_ST:

Dla mnie cała przyjemność jaką daje posiadanie dwóch kółek, to możliwość ich używania do bliższych lub dalszych podróży. Przy czym im są dalsze, tym lepiej. Lubiąc podróżować w towarzystwie, z pytaniem o moto-weekend majowy, napisałem do Zduna (bo to fajny gość , który w dodatku jesienią, w Bieszczadach, wspomniał mi o tym, że myśli o zagospodarowaniu majówki). Pierwsza odpowiedź od niego przyszła trochę enigmatyczna: co prawda mam plan, .... ale na samotny wyjazd, .... no dobra ewentualnie możesz pojechać, ale ....jeszcze nie wiem czy pojadę...)

Na szczęście entuzjazm Piotra wzrastał z każdym dniem wiosny, aż w końcu zapadła decyzja że jedziemy.

Mniej więcej na 3 tygodnie przed wyjazdem dołączył do naszego grona Zbyszek vel Miętus.

W ten sposób lista uczestników została zamknięta i liczyła siedem "biało-czarnych" jednostek (trzy Burgmany 650 i cztery osoby, w tym jedna białogłowa, tj. córka Piotra, której przyszło dzielnie znosić trudy wycieczki i trzech starych chłopów).

Miętus:

Temat majówki 2014 rok pt. " Korsyka " wpadł do mojej świadomości na około miesiąc przed planowaną datą wyjazdu, jej skład osobowy, jeszcze bardziej mnie mobilizował do załatwienia urlopu w pracy i pozyskanie najtrudniejszej zgody od mojej małżonki , ponieważ kolejną majówkę musiała spędzić sama z córką. Ile poświęciłem godzin na rozmowe i przekonywanie o myciu okien i trzepaniu dywanów nie wspomnę ... , proszę nie pytajcie. No cóż kochane nasze kobiety, kto je zrozumie . Reasumując wszyscy są na TAK jestem bardzo szczęśliwy JADĘ .

Mamy dzień wyjazdu, burgman spakowany i ruszamy Wszyscy ( Piotr z córką Sarą z Łodzi, Przemek i ja z Warszawy ).

Jedziemy tam gdzie przez większą część roku świeci słońce i panują doskonałe warunki do jazdy motocyklem tzw. Rajska wyspa motocyklowa KORSYKA i do lektury, recenzji z wyprawy poniżej gorąco namawiam

Sara:

Do końca nie wiedziałam czy pojadę, ponieważ szkoła i te sprawy były nie po drodze z wyjazdem, na szczęście mam kochanych rodziców, którzy mimo problemów w szkole puścili mnie na wyprawę. Wyjazd zaczął się bardzo miło, tatuś który ma swój charakterek tego dnia już chyba się niczym nie przejmował, oprócz trasą. Wyruszyliśmy w drogę. Droga mijała bardzo przyjemnie , przez cały czas słuchaliśmy sobie z tatą muzyczki lub rozmawialiśmy, od czasu do czasu zdarzało nam się troszkę potańczyć i pośpiewać. Tak na motorze można tańczyć. Piosenką tego wyjazdu została piosenka Kamila Bednarka – Cisza (, polecam Sara i Piotr Król ). W czasie wyjazdu, wypróbowałam swój żołądek na mrożonej pizzy z mikrofali, nie polecam nic dobrego, lecz nie była najgorsza, ale zdecydowanie bardziej smakowała mi pizza we Włoszech z małej restauracji przypominająca stołówkę szkolną , jednak nie była to najpyszniejsza rzecz którą skosztowałam na wyjeździe. Pierwsze miejsce zajął mrożony jogurt z dodatkami, do dzisiaj pamiętam jego smak. Z wyprawy zapamiętałam także stresującą podróż promem, piękne widoki w które na początku nie wierzyłam, oraz okropną drogę powrotną, dość że było zimno, mocno wiało to jeszcze lał deszcz, no ale cóż zrobić, nawet trzy pary rękawic nie pomagały. Aczkolwiek wyjazd uważam za udany.

:) :) :) :) :) :) :) :)

24.04.2014 - dzień pierwszy. Łódź-Pielgrzymowice 270km, nocleg agroturystyka 50zł/os.

Pogoda tego dnia wyśmienita około 19-20 stopni wraz z córką zapakowani w kufer,sakwy,torbę przekrokową, ( zestaw waży około pół tony ) lecimy do Częstochowy aby spotkać się tam z Miętusem. Udaje nam się niemal w tym samym czasie dotrzeć do umówionego miejsca. Tam tylko kawka, przypomnienie sobie, czego człowiek zapomniał zabrać i w drogę. Na spotkanie z grupą śląską, która jak co czwartek zjeżdża do Chudowa. Jak tylko Hołek podaję komendę " jesteś na miejscu" od razu widzę uśmiechnięte mordki, które nas rozpoznają i witają. Tu taj przy stole opowiadamy jeszcze o naszych celach podróży i szacowanych przelotach. Po godzince dociera nasz trzeci kompan, Przemek. Jest bardzo miło, sympatycznie, ale jutro przed nami 700km. Czułe pożegnania i start na kwaterkę. Tutaj ogromne dzięki dla pawła883 który przygotował dla nas bardzo fajną miejscówkę.

2014-04-24+17.54.39.jpg

2014-04-24+18.25.35.jpg

25.04.2014 - dzień drugi. Pielgrzymowice-Villach 721km , nocleg w pensjonacie 40euro/os.

Ten dzień to jednostajny przejazd po autostradach. W Czechach zakładamy tylko przeciw deszczówki bo trochę mokro i chłodno.

20140425_111331.jpg

Gdzieś za Wiedniem spotykamy, biegowego jeźdźca który odłączył się od swojej grupy Poznańskiej. Później okazuję się że kolega podróżuję w grupie z naszym kolegą Zybexem który swoją majówkę zaplanował w Dubrowniku. Pozdrawiamy grupę Poznańską.

2014-04-25+14.11.45.jpg

Do pensjonatu docieramy około 18.30. Wieczór upływa przy drinku i rozmowach dot. dnia następnego.

Do Włoch pozostało jedynie 50 km.

20140426_071644.jpg

P1030222.JPG

20140426_074652.jpg

26.04.2014 - dzień trzeci. Villach-Livorno 570km, nocleg na kampingu (mobile home) 40euro/os, lub w namiocie (+dwie osoby+ motor) w cenie 23 euro.

Italia wita nas bardzo ciepło. Wygrzewając się w słońcu myślimy o grupie bałkańskiej, dla której pogoda nie była tak łaskawa. Jedynym zdarzeniem z tego dnia, który budzi w nas większe emocje jest incydent z kierowcą tira (nie do końca rozpoznaliśmy narodowość, ale to był polski, albo węgierski bydlak). Życie pokazuje, że idiotów (i nie chodzi jedynie o kierowców ciężarówek) na drodze nie brakuje. Temu nie chciało się hamować i postanowił nas staranować przy dojeżdzie do zwężenia drogi. Niestety nierównowaga w masie pojazdów sprawiła, że pozostawiliśmy go bez reakcji, choć może mały łomot spowodowałby u niego jakikolwiek ruch w okolicach, gdzie każdy normalny człowiek ma mózg.

Za Florencją, w górach łapie nas deszcz. Nie jest to jakaś ulewa, ale mokra droga trochę nas zwalnia. Na szczęście po kilkudziesięciu kilometrach ponownie pogoda nam sprzyja.

P1030226.JPG

P1030227.JPG

P1030230.JPG

Przed zasłużonym odpoczynkiem kupujemy bilety na prom (52 Euro za jedną osobę i motocykl; 78 Euro za dwie osoby i motocykl) szukamy campingu. Piotr i Sara decydują się na namiot i małe zwiedzanie miasta, Zbyszek i Przemek postawili na mobile home i piwo z pobliskiego sklepu. Efekt końcowy jest taki, że pierwszy i ostatni raz rozłożony namiot stoi pusty, a wszyscy nocujemy w domku.

2014-04-26+21.35.35.jpg

P1030233.JPG

20140426_184915.jpg

20140426_175930.jpg

korsyka%2520maj%25202014%2520055.jpg

P1030241.JPG

27.04.2014 dzień czwarty

Bastia – Bonifacio – 172 km, nocleg na campingu (mobile home) – 19 Euro/os

Dzień zaczynamy wcześnie. Prom odpływa o 8.30, ale powinniśmy być na terminalu godzinę wcześniej.

Niespodzianką była zamknięta brama campingu. Nie mamy jak wyjechać, a czas ucieka. Nerwowe naciskanie na wszystkie dzwonki w okolicznych budynkach dały rezultat. Wyrwany ze snu Włoch otwiera bramę.

P1030300.JPG

20140427_072030.jpg

P1030304.JPG

P1030337.JPG

Już na promie, po ustawieniu w ładowni naszych maszyn, pędzimy na górny pokład, aby podczas rejsu rozkoszować się słońcem. Niestety, po wyjściu w morze nadciągają czarne chmury i cała podróż upływa w ulewnym deszczu.

P1030393.JPG

Generalnie 4,5 godzinna nuda, urozmaicona przez Sarę i Piotra trenujących zapasy.

2014-04-27+08.59.27.jpg

20140427_084632.jpg

korsyka%2520maj%25202014%2520084.jpg

Lądujemy w deszczowej Bastii. Zakładamy przeciwdeszczówki i udajemy się w kierunku Bonifacio. Na szczęście tuż po opuszczeniu miasta wychodzi słońce i robi się bardzo przyjemnie.

P1030405.JPG

P1030398.JPG

Opublikowano
:) .
  • Sympatycy
Opublikowano

cz.2

Droga schodzi nam na poszukiwaniu czynnego sklepu (co w niedzielę graniczy z cudem). Udało się!! Mamy co jeść i pić (Król Sobieski w bardzo dobrej cenie będzie nam towarzyszył każdego wieczora już do końca pobytu na wyspie - można go znaleźć w każdym sklepie, a pojemość ma większą od naszych Burgmanów).

Bonifacio to miasteczko na południowym krańcu wyspy, pięknie położone, z niesamowitymi widokami. Niestety o tej porze roku jest tu bardzo wietrznie, choć ciepło.

Lokujemy się na dwa dni na przyjemnym campingu.

P1030415.JPG

P1030422.JPG

P1030428.JPG

P1030429.JPG

P1030431.JPG

P1030433.JPG

P1030494.JPG

20140428_091207.jpg

28.04.2014 r. - dzień piąty Bonifacio – Ajjacio – Bonifacio – 261 km

Wreszcie mamy odciążone skutery i jesteśmy gotowi zmierzyć się z korsykańskimi drogami, które są uznawane za raj dla motocyklistów.

Ruszamy zachodnim wybrzeżem, główną drogą. Równy asfalt i zakręt za zakrętem zachęcają do jazdy. Ładne widoki i lekkie niedopatrzenie sprawiają, że w pewnym momencie zjeżdżamy z głównej drogi i jedziemy tymi wąskimi, krętymi i górskimi. Choć może nie do końca było to zamierzone, to dało nam dużo radości i pozwoliło poznać prawdziwą Korsykę. Ma ona smak i zapach serów, muskatu i nalewki mirtowej (gdyby nie to, że byliśmy kilkadziesiąt kilometrów od bazy, pewnie zostalibyśmy w barze kilka godzin nie poprzestając na małej degustacji).

2014-04-28+14.25.38.jpg

2014-04-28+14.24.51.jpg

P1030505.JPG

P1030509.JPG

P1030567.JPG

P1030598.JPG

P1030643.JPG

P1030629.JPG

Przed Bonifacio, po całym dniu zakrętów, z radością powitaliśmy kawałek prostej.

29.04.2014 r. dzień szósty Bonifacio – Calvi – 230 km; Nocleg na kempingu (mobile home) – 18 Euro/os

Poranne pakowanie i udajemy się na północny zachód. Do Calvii. Jedziemy po części znaną sobie drogą (w kierunku Bastii), a ponieważ pogoda nam dopisuje postanawiamy zrobić przerwę na plażowanie i krótkie opalanie. Kąpieli nie było, ale nogi w morskiej wodzie udało się zamoczyć.

P1030728.JPG

20140429_115520.jpg

20140429_115033.jpg

20140429_115132.jpg

Śmigamy dalej, aż do urokliwego mostku z zamierzchłych czasów. Nad brzegiem rzeczki, postanawiamy urządzić sobie piknik.

P1030755.JPG

P1030744.JPG

20140429_134051.jpg

Później jeszcze przerwy na zdjęcia i tak oto dojechaliśmy do urokliwej Calvii.

P1030757.JPG

P1030762.JPG

P1030765.JPG

20140429_152125.jpg

Postanowiliśmy, że od jutra rozpoczniemy odwrót z wyspy, ale tak fajne okoliczności przyrody skłoniły nas do pozostania jeszcze jeden dzień.

Przed nocą postanowiliśmy podjechać do sklepu. A ponieważ jesteśmy na południu to jedziemy w krótkich spodenkach, a nawet klapkach Kubota (chyba wyglądamy dość dziwnie bo miejscowi noszą kurtki .

Po powrocie podziwiamy zachód słońca na plaży, urozmaicony pokazem akrobacji Zduna i Sary, a także obowiązkową degustacją króla Jana III

P1030772.JPG

P1030773.JPG

2014-04-29+19.20.40.jpg

Opublikowano
:) .
  • Sympatycy
Opublikowano

20140429_194232.jpg

korsyka%2520maj%25202014%2520227.jpg

30.04.2014 r. - dzień siódmy - stacjonarnie w Calvii

Ten dzień jest wyjątkowy, dla naszych maszyn, które mają cały dzień wolne. A my, wzdłuż plaży udaliśmy się na zwiedzanie miasteczka. Był czas na zakup prezentów i pamiątek oraz sesje zdjęciowe.

P1030805.JPG

P1030793.JPG

P1030797.JPG

P1030821.JPG

P1030851.JPG

2014-04-30+12.18.14.jpg

2014-04-30+19.31.06.jpg

01.05.2014 r. dzień ósmy; Calvi – Bastia – Livorno – Pisa – 147 km; prom 78 Euro; nocleg na kempingu (mobile home) – 30 Euro/osobę

Wyjeżdżamy z Calvii do Bastii. Plan jest taki, żeby kupić bilety i jutro wsiąść na prom do Livorno. Ale dojeżdżamy do Basii, gdzie okazuje się, że za dwie godziny odpływa prom. Nie zastanawiamy się tylko wsiadamy (tym razem ceny biletów są dużo wyższe: 78 Euro za osobę i motocykl oraz 125 Euro za dwie osoby i motocykl). Po 4,5 godzinie jesteśmy w Livorno.

P1030893.JPG

Przyszedł czas pożegnać się z Korsyką. :msn-cry:

P1030902.JPG

Jesteśmy tak blisko Pisy, że grzechem byłoby nie zobaczyć fuszerki włoskich budowlańców, czyli krzywej wieży. Jak zawsze, podczas tego wyjazdu szybko znajdujemy nocleg (z basenem, z którego postanawia skorzystać Sara) i jedziemy zrobić kilka fotek ze słynną budowlą. Koniec pobytu postanowiliśmy uczcić tradycyjną włoską pizzą. Oczywiście była pyszna, choć zjedzona w kampingowej restauracji.

Dosłownie kilka minut po naszym powrocie na kamping, przed jego bramą zdarzył się wypadek z udziałem samochodu i motocykla. To nam przypomniało jak bardzo trzeba uważać, nawet w kraju, w którym obecność moto na drodze to rzecz powszechna.

20140502_093043.jpg

P1030908.JPG

korsyka%2520maj%25202014%2520310.jpg

P1030922.JPG

P1030927.JPG

02.05.2014 r. dzień dziewiąty Pisa – Sankt Andra – 653 km; nocleg w pensjonacie – 35 Euro/os

20140502_194143.jpg

Obudził nas deszcz, właściwie mżawka. Przed nami powrót w kierunku Polski. Chcemy jechać tak daleko jak tylko się da. Plan minimum, to Villach

Jedzie się nawet całkiem nieźle, aż łapie nas burza. Przed Wenecją deszcz jest tak mocny, że autostrada zmienia się w basen. Zjeżdżamy na stację benzynową, gdzie spotykamy poznane wczoraj na promie sympatyczne małżeństwo z Krosna, wracające z Korsyki na GSie.

Po przeczekaniu największej nawałnicy udaje nam się, jechać dalej. I nawet pogoda się trochę poprawiła. Około 19.00 przed Grazem znajdujemy nocleg. Kolacja, drink i idziemy spać z postanowieniem, że wstajemy wcześnie rano, żeby następnego dnia dojechać do domów.

03.05.2014 r.

Sankt Andra - Łódź/Warszawa – 870/980 km

Rano nic nie zapowiadało, że ostatnie setki kilometrów będą tak nieprzyjemne. Niedługo po ruszeniu zaczeły pojawiać się coraz większe chmury. Przed Wiedniem musieliśmy chwilę odpocząć, gdyż zrobiło się naprawdę mokro i nieprzyjemnie. Kiedy deszcz przestał nam już przeszkadzać (małych opadów już nie dostrzegliśmy), pojawił się silny wiatr, a im bliżej Polski tym temperatura była niższa.

Nawet wjazd do Polski nie sprawił nam większej radości, bo w świadomości pozostawał jeszcze dystans kilkuset kilometrów przed nami.

Na objeździe nieczynnego mostu na A1 w Mszanie postanowiliśmy się rozdzielić. Piotr chciał dać Sarze czas na odzyskanie sił, a miał ponad 100 km mniej. Przemo i Zbychu polecieli dalej. Nie na tyle jednak, aby ponownie się nie spotkać

W Częstochowie Zbyszek zaczął mieć oznaki coś jakby dopadła go hipotermia. Dłuższy postój z ciepłą herbatą pozwolił nam na ostatni zryw.

W międzyczasie ponownie spotkaliśmy się na trasie. W Piotrkowie Piotr i Sara pojechali swoją drogą. Warszawa została osiągnięta około 21.30.

Każdy przejechał trochę inny dystans, ale można powiedzieć że było to pomiędzy 4100 - 4300 km

Średnie zużycie paliwa też mieliśmy różne. Piotr około 6.4l, Zbyszek 5.5 l, Przemek 5.0 l

Zużycie paliwa ogółem to w okolicach 210 -230 l

Średnia cena 1.7 Euro / litr (we Włoszech – 1,95, w Austrii 1,55, na Korsyce – 1,60)

Wydatki na paliwo – około 360 Euro

Wydatki na noclegi – około 230 Euro (Piotr płacił więcej, gdyż był we dwójkę)

Wydatki na prom – 130 Euro ( pojedynkę) (210 we dwójkę)

Autostrady – około 80 Euro

Wydatki inne (np. jedzenie, picie, pamiątki ) – pewnie około 200 Euro

Razem wydatki – ok. 1.000 (pojedyncza osoba) lub 1.500 Euro (w tandemie)

Rzeczy zabrane niepotrzebnie to bez wątpienia namiot i mata samopompująca, ale także kuchenka gazowa, gdyż jedna by nam wystarczyła (w każdym domku kampingowym była kuchenka)

Piotr wielokrotnie udowadniał posiadanie kucharskiego talentu, przygotowując smaczne potrawy z tego co akurat było pod ręką.

Na szczęście nie mieliśmy żadnych awarii technicznych, więc zestaw narzędzi, kompresor, trytytki , itp. również okazały się nieprzydatne.

Pozostało wiele wspomnień i rosnąca chęć zaplanowania nowych podróży.

P.s.

Dawno nie przeżyłem tak złego powrotu do domu. 600km w deszczu, silnym wietrze, przy temperaturze 5-6 stopni. Jednak teraz to się już nie liczy, kolejny raz wiemy, jak daleko możemy sie posunąć i do czego zmusić aby w jednym kawałku wrócić do swojego domu i do swoich rodzin. Mając dobro wszystkich na uwadze, mam nadzieję że chłopaki mi wybaczą zachowawczą jazdę tuż przed Wenecją oraz zwalnianie przed tunelami.

Wyruszyliśmy na wyprawę w celu sprawdzenia czy Korsyka to naprawdę raj dla motocyklistów. Otóż TAK to naprawdę miejsce gdzie każdy, powtarzam każdy, motocyklista znajdzie tu coś dla siebie. Są drogi kręte ale w znakomitym stanie asfaltowym, są też takie gdzie my na maxi możemy tylko o nich pomarzyć ( na takich właśnie spotyka się oswojone świnie które przechadzają się po drogach ). Dołączając do tego najpiękniejsze zestawienie przyrody, czyli wysokie góry które swoimi zboczami wpadają do turkusowo, granatowej wody. Można poczuć sie jak w raju.

Cały wyjazd uważam za znakomity. Pod każdym względem. Dlatego Przemo-ST, Miętus, Sara, bardzo wam dziękuję za współtowarzyszenie w tej podróży. Dzisiaj, wiem na pewno, że można z wami jechać wszędzie tam gdzie wjedzie nasz maxi.

Relacje pisali:

zdun13m, Przemo-ST, Miętus, Sara

Opublikowano

Wyprawa naprawdę świetna :) . Szkoda tylko, że nie było pogody, ale z drugiej strony, warunki po drodze wymagały zaciśnięcia zębów i teraz wiecie, że takie kaprysy i "trochę" deszczu Wam nie straszne :) ...

  • Sympatycy
Opublikowano

Piękne zdjęcia, wspaniały opis (zdolności dziennikarskie?), kapitalne przeżycia.

Po prostu - zazdroszczę Wam! :)

Opublikowano

Cóż tylko wam pozazdrościć tak wspaniałej wycieczki, relacja super.

Zdjęcie Sary z wieżą bomba!!!!

  • Klubowicze
Opublikowano

Dziękuję. Czytałam i oglądałam z zapartym tchem...

Strasznie Wam zazdroszczę oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu :clapping: :clapping: :clapping:

SUPER !!!

  • Sympatycy
Opublikowano

Cóż tu madrego napisać... jak się przegląda fotki to trudno nie pozazdrościć :)

Podziwiam relacje "dziennikarską".

pozdrawiam

LwG

  • Sympatycy
Opublikowano

Świetna relacja, a fotki przywołują wspomnienia sprzed kilku lat...

  • Klubowicze
Opublikowano

Zdun, specjalnie czekaleś z tą relacją aż zlot się skończy, żeby ze mną nie gadać! ;)

Super wyjazd, fajna relacja i zdjęcia. Zgadzam się z Tobą: nie ma co czekać, żeby realizować swoje marzenia. Córa musi być dumna, a i tak super, że w tym wieku pojechała z ojcem! Gratulacje!

Opublikowano

Brak słów... Czytałem/oglądałem jak zahipnotyzowany :)

  • Klubowicze
Opublikowano

poczytałam, popodziwiałam, pozazdrościłam i już teraz nie mogę się przez Was doczekać mojego wyjazdu, żeby poczuć tą radość z jazdy ( no może pomijając jazdę w deszczu pod wiatr ) :)

Opublikowano

Super wyprawa czytając relacje. Szkoda tylko ze pogoda Wam nie dopisała.

  • Sympatycy
Opublikowano

Super relacja :clapping: Gratuluję pomysłu i realizacji.

Jesteście najlepszymi Ambasadorami Klubu Burgmania - Wielkie dzięki Wam za to. :clapping:

Życzę kolejnych udanych wypraw.

Opublikowano

Gratulacje dla WSZYSTKICH uczestników

Opublikowano

Przyszedł Luty 2014 pamiętam bardzo dokładnie. Był to czternasty dzień tego miesiąca, kiedy spotkałem się z moim przyjacielem. Rozmowa którą przeprowadziliśmy, zatrzymała mi na chwilę oddech. Sławek powiedział mi - " Mam raka" Te dwa słowa. Zmieniły mój stosunek do życia w ogóle a w najbliższej przyszłości, miały też wpłynąć na moją decyzję odnośnie majowego wyjazdu.

Od tej chwili dzielę się z kolegami moją decyzją.

Mam w du...e koszty, wezmę kredyt jak będzie trzeba. Może, następna moja wizyta u lekarza zwali mnie z nóg.

Do wyjazdu dołączają do mnie super goście, Przemek i Zbyszek.

''Marzenia się spełniają jeśli marzysz''

Miło poczytać jak spełniają się Wasze marzenia i to w doborowym towarzystwie''Trzech Muszkieterów i Dartanian(spódnicy nie widziałem)-Saro jesteś Wielka.

Gratuluję pomysłu i determinacji w realizacji planów.

Ps,zadroszczę Wam jak cholera,bo muszę czekać do sierpnia na realizacje swoich marzeń.

  • Klubowicze
Opublikowano

Taka wyprawa to moje marzenie... Też będę dążył do podobnego wyjazdu. Raz się żyje :cowboy: Maszyny rozumiem zniosły to dzielnie. Jakieś specjalne Assistance braliście na wszelki wypadek?

Opublikowano

Żadnych problemów technicznych, bo Król się nie psuje :). Ale mieliśmy Assistance na Europę z PZU (ja i Piotr, pewnie Zbychu też coś miał), na wszelki wypadek.

  • Klubowicze
Opublikowano

Slyszalem juz od Miętusa kilka słów o Waszej wyprawie i z niecierpliwością czekałem na dokończoną relację.

Powiem krótko nie patrząc na wszelkie niedogodności, chciałbym lecieć tam na 2oo i w takim towarzystwie - POZAZDROŚCIĆ - Gratuluję i determinacji i wytrwałości :clapping: :clapping: :clapping: W życiu zazwyczaj jest pod górkę. Każde niedogodności gdy się je pokona dają dużo satysfakcji, dobrych wspomnień i dodają sił do pokonywania nowych wyzwań. Pozdrawiam Was.

PS. Chociaż wystawiłem swoje fotki w czerwcowym skuterze z przyjemnością oddam swój głos na trzech muszkieterów B650.

Opublikowano

Panowie i Panno SUPEEEEER.

Organizacja, cel, i kompania. Wszystko tip-topik.

A na koniec ta relacja obfita w fotki. Ja to kocham.

I tak jak napisała Joasia najchętniej już jutro wskoczył bym na kozę i dzida gdzie oczy poniosą.

I zgadzam się w zupełności z Rypakiem, nie marnujmy czasu na spełnianie marzeń, bo niewiadomo ile nam go jeszcze zostało.

Jeszcze raz wszystkim Wam gratuluje BRAWO!

Opublikowano

No kurka, piękna relacja. W końcu człowiek wie co to jest ta Korsyka :wink32:.

Wszystkim uczestnikom gratulacje, a szczególnie młodszej koleżance!

Zdun - piękne fotki, no i opis :notworthy:

(PS.Z przyjacielem Twoim wszystko OK?)

Opublikowano

Wielcy ludzie , wielka wyprawa. Gratuluję super organizacji i zdeterminowania :)

  • Administrator
Opublikowano

Bardzo fajna relacja, super ekipa i extra fotki :clapping:

Zazdroszczę Wam... zdrowych kręgosłupów i wytrzymałości :photo:

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...