ALFI Opublikowano 30 Września 2013 Opublikowano 30 Września 2013 Myślę że temat wart jest przegadania i zastanowienia się nad tym co można zrobić, co należy zrobić w chwili gdy widzimy że komuś dzieje się krzywda. Wiemy wszyscy że należy pomagać jednak czy każdy wie co należy zrobić. Piszę to pod wpływem informacji z dnia dzisiejszego o wypadku na przejeździe kolejowym pod W-wą. Tylko jedna osoba zaczęła pomagać poszkodowanym. A przecież nie zawsze trzeba stosować sztuczne oddychanie czy tamować krwotoki. Czy zdarzyło się wam przejechać obok jakiejś kraksy i nie zatrzymać się. Czy bylibyście w stanie pomóc mocno poszkodowanym w wypadku komunikacyjnym. Zachęcam do wypowiedzi, bo wg mnie temat jest mocno powiązany z nasza pasją, a każda wymiana zdań pomaga przemyśleć swoje zachowanie w takiej jakże ekstremalnej sytuacji i przygotować się na taką ewentualność. Pozwoliłem sobie na umieszczenie tego tematu w tym miejscu forum ze względu na bezpośrednią bliskość opisów wypadków, a przeglądając forum nie znalazłem takiego wątku. PS. Może przy okazji jakiegoś większego spotkania można by było zaprosić np ratownika drogowego który z którym można by było wymienić swoje spostrzeżenia i pogadać tak od serca.
Lucjan73 Opublikowano 30 Września 2013 Opublikowano 30 Września 2013 Może przy okazji jakiegoś większego spotkania można by było zaprosić np ratownika drogowego który z którym można by było wymienić swoje spostrzeżenia i pogadać tak od serca. Na zlotach Burgmani odbyło się kilka pokazów ratownictwa medycznego i na pewno przy okazji kolejnych zlotów warto temat kontynuować.
Administrator MariuszBurgi Opublikowano 30 Września 2013 Administrator Opublikowano 30 Września 2013 Tak jak wspomniał Lucjan, mieliśmy takie pokazy na zlocie Burgmania 2010, później były lokalne pokazy/szkolenia w PL. Myślę, że na kolejnych zlotach będziemy kontynuować tradycję. BTW, przypomnę kilka podobnych tematycznie wątków: Ważne informacje w razie wypadku Wypadek i co teraz?
szamot Opublikowano 30 Września 2013 Opublikowano 30 Września 2013 My w kuj-pom na początku sezonu robiliśmy taki kurs i szkolenie zresztą nie pierwszy raz,(bezpieczny przejazd kolejowy, ratownik medyczny itp) mieliśmy mieć pokaz na przejeździe kolejowym ale niestety nie doszło do skutku.
ALFI Opublikowano 30 Września 2013 Autor Opublikowano 30 Września 2013 Wśród moich bliskich przyjaciół są m.in ratownicy i lekarze. Zdaję sobie sprawę że technika to jedna rzecz i połowa sukcesu jednak nastawienie i mentalne przygotowanie to drugie. Na kursach ćwiczymy technikę, poprzez gimnastykę z fantomami, oraz w mniej lub bardzie luźnej rozmowie rozmawiamy o czyjejś tragedii. Osobiście nigdy nie uczestniczyłem w takim spotkaniu bo nie potrzebuję tego ze względu na wiedzę jaką posiadam, jednak zastanawiam się czy ktoś po takim spotkaniu jest w stanie wyjść poza ogólnie obowiązujący schemat i pomóc innej osobie. Czy ktoś z Was znalazł się w takiej sytuacji i wykorzystał zdobytą wiedzę?
Szaary Opublikowano 30 Września 2013 Opublikowano 30 Września 2013 Tak parę razy przynajmniej podstawowa wiedza się przydała. Na szczęście bez przywracania oddechu i lub krążenia. A ćwiczenie na kursach pozwala opanować emocje. Polecam Pozdrawiam
szamot Opublikowano 1 Października 2013 Opublikowano 1 Października 2013 Mi sie też przydała jeszcze przed naszymi kursami ale może dlatego od zawsze uczestniczyłem w takich kursach jak była okazja,bo zasady i standardy sie co jakiś czas się zmieniają. Wiedzy nigdy za dużo.
ALFI Opublikowano 1 Października 2013 Autor Opublikowano 1 Października 2013 Cieszę się że szkolenia ratownictwa drogowego przynoszą pozytywne skutki. Sam jakiś czas temu byłem świadkiem zderzenia czołowego dwóch aut osobowych. Wszystko działo się przed nami 3, może 4 auta. Na szczęście prędkość nie była wyjątkowo wysoka jak na ten odcinek drogi ok 60-70 km/h. Droga z Otwocka w kierunku Sobiekurska. Był słoneczny poranek, niedziela, godzina, ok 11. Nagle zobaczyliśmy tuman kurzu, jedno auto stojące na środku drogi, drugie w rowie. Ludzie zwolnili i zaczęli przejeżdżać obok aut, jakby przechodzili obok witryny sklepowej. Byliśmy jedynym autem które zatrzymało się, a ja jedynym człowiekiem który "wyskoczył" aby ewentualnie pomóc. Taka sytuacja trwała ok 5 min, (szok) byłem sam.... Nie winię ludzi którzy nie przyszli z pomocą, bo być może nie mieli doświadczenia, jednak chcę przez ten konkretny przypadek pokazać że oprócz technicznego szkolenia powinny moim zdaniem odbywać się również rozmowy z psychologami, którzy powinni nauczyć jak wyjść z własnej "strefy bezpieczeństwa" i pomóc innym w tak ekstremalnych sytuacjach. Jakie jest wasze zdanie?
Mikołaj Opublikowano 1 Października 2013 Opublikowano 1 Października 2013 Nie wyobrażam sobie przejechać obojętnie obok miejsca wypadku. Ostatnio nawet zatrzymałem się pomóc zepchnąć auto ze skrzyżowania. Parę lat temu w zimie w polskich górach jechaliśmy w nocy zaśnieżoną krętą lokalną drogą. Nagle widzimy auto na dachu w głebokim rowie, z włączonymi światłami i wygrzebujących się z niego pasażerów. Nasza pomoc była naturalnych odruchem. Na szczęście, oprócz paru siniaków nic nikomu się nie stało.
Gość sagi73 Opublikowano 1 Października 2013 Opublikowano 1 Października 2013 W wielkim skrócie opiszę co mi się przydarzyło. Mianowicie, trzy lata temu w W-wie na Belwederskiej ratowaliśmy z kolegą człowieka,któremu samochód obciął nogi.Zatamowaliśmy krwotok i opatrzyliśmy to co zostało z nóg. Lekarzom z pogotowia przekazaliśmy go przytomnego i opatrzonego.Po tygodniu otrzymałem list z firmy,w której pracował poszkodowany z podziękowaniem za uratowanie życia ich pracownikowi i nagrodę pieniężną z mojej firmy za wspaniałą postawę.Chodziłem dumny jak paw. Niestety po sześciu miesiącach poszkodowany zmarł.Sprawa trafiła do sądu,do którego byłem wzywany już 11 razy oczywiście w charakterze świadka ale czasami padają takie pytania, że czuje się jakbym to ja był oskarżony.Dlatego właśnie ludzie nie chcą udzielać pomocy bo czeka ich potem jazda po sądach,komisariatach,strata czasu i nerwów.
Mikołaj Opublikowano 1 Października 2013 Opublikowano 1 Października 2013 Sprawa trafiła do sądu,do którego byłem wzywany już 11 razy oczywiście w charakterze świadka ale czasami padają takie pytania, że czuje się jakbym to ja był oskarżony.Dlatego właśnie ludzie nie chcą udzielać pomocy bo czeka ich potem jazda po sądach,komisariatach,strata czasu i nerwów. Po części pewnie tak. Ale przede wszystkim działa mechanizm rozproszenia odpowiedzialności. W bardzo dużym skrócie, im więcej świadków zdarzenia, tym mniejsze szanse, że ktokolwiek pomoże. Nie będę się tu rozpisywał na ten temat, ale jeżeli kogoś to zainteresuje to polecam wyguglować Kitty Genovese, a stamtąd to już efektem śnieżnej kuli można prześledzić historię badań nad tym fenomenem społecznym. Dodam również, że ciekawym bliżniaczym zjawiskiem jest efekt przechodnia. I znów w dużym skrócie, otrzymanie pomocy w dużej mierze zależy od wyglądu zewnętrznego osoby poszkodowanej tj. typu ubrania, butów, akcesoriów itp, ogólnie mówiąc rzeczy świadczących o statusie społecznym. Poniżej krótki filmik w którym psycholog społeczny P. Zimbardo wyjaśnia o co chodzi na żywym przykładzie. Niestety wyjaśnienie jest po angielsku, ale eksperyment jest niemy więc warto obejrzeć.
Sympatycy szorstki Opublikowano 1 Października 2013 Sympatycy Opublikowano 1 Października 2013 Dlatego na kursach nauczyłem się tego, że jeśli będę pomagał, a np. w trakcie resuscytacji osłabnę, to nie należy wołać "pomocy !" lub "kto mi pomoże", tylko konkretnie, personalnie, np.: Pan w zielonej kurtce i czapce ! Proszę mi pomóc. W tym momencie pan w zielonej kurtce i czapce nie ma wyjścia, a wszyscy gapie mają nowego bohatera... pzdr
Mikołaj Opublikowano 1 Października 2013 Opublikowano 1 Października 2013 Dlatego na kursach nauczyłem się tego, że jeśli będę pomagał, a np. w trakcie resuscytacji osłabnę, to nie należy wołać "pomocy !" lub "kto mi pomoże", tylko konkretnie, personalnie, np.: Pan w zielonej kurtce i czapce ! Proszę mi pomóc. W tym momencie pan w zielonej kurtce i czapce nie ma wyjścia, a wszyscy gapie mają nowego bohatera... pzdr Bardzo sensowne rozwiązanie. I generalnie, wszystkie te teorie i przykłady pokazują jak ważne jest zrobienie tego pierwszego kroku. Potem dołączają inni. Zauważenie osoby poszkodowanej - to potrafi większość, ale zdobyć się na pomoc już niestety tylko nieliczni.
ALFI Opublikowano 1 Października 2013 Autor Opublikowano 1 Października 2013 Zastanawiam się czy ewentualne konsekwencje o których pisze sagi73, powinny hamować ludzkie odruchy związane z pomocą. Wg mnie oczywiście, - nie, bo życie jest wartością nadrzędną. Jednak zgadzam się że jest część osób które nie pomogą ze względu na obawy. Rozmowa na ten temat powinna przyzwyczaić każdego do faktu niesienia pomocy, po to aby działać w sposób automatyczny gdy zajdzie taka potrzeba.
Klubowicze Domel Opublikowano 2 Października 2013 Klubowicze Opublikowano 2 Października 2013 Tzw. "znieczulica" to jedno ale pamiętajmy, że często jest tak bo ludzie poprostu nie mają pojęcia jak się zachować, co robić w sytuacjach, gdzie trzeba pomóc. Zauważyć potrzebującego jest łatwo, udzielić pomocy to już sprawa wymagająca bądź co bądź odwagi i wiedzy. Reasumując są kraje gdzie już w szkołach uczą dzieciaków podstaw udzielania pierwszej pomocy i uczy się takiego zachowania jako instynktowego, pierwszego odruchu w takich sytuacjach. Niestety u nas jest trochę gorzej. To jest też kwestia, znowu mentalności.
ALFI Opublikowano 2 Października 2013 Autor Opublikowano 2 Października 2013 Znieczulica - owszem, ale jaka CIEKAWOŚĆ!!!!
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się