Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. gdarek Opublikowano 16 Listopada 2011 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 16 Listopada 2011 Plan był taki, aby Vega 125 pojechać do Rzymu. Tak się ułożyło ze kupiłem Yamahe Majesty 250. Większy skuter chciałem kupić już od dłuższego czasu, ale zawsze coś mi nie pasowało, a to ze druzo spalał, to ze części drogie. Nie byłem do końca zdecydowany co kupić. Wreszcie wybór padł na Yamahe. Zaczęło się czytanie recenzji, opisów. Wszystko mi pasowało, albo mieściło, się w granicach moich oczekiwań. Znalazłem na allegro i pojechaliśmy z bratem obejrzeć. Po małych targach kupiłem i już miałem, czym jechać do Rzymu. Vega była w tym czasie już w częściach, bo robiłem przegląd silnika, wymieniłem łożyska i części już zużyte, jak by nie było zrobiłem na niej 27 tys. km. Załatwiłem sobie przedłużenie urlopu. Część rzeczy była już uszykowane, resztę skompletowałem i byłem gotowy do drogi. Prędzej jeszcze sprawdziłem stan majki, a najważniejsze, w jakim stanie jest pasek. Nowy ma 23 mm a mój miał 22 minimalna wielkość to 21 mm. 17.09.2011Dzien wyjazdu. Zaplanowałem że wstanę wcześnie rano i najpóźniej wydaje o 10godz,niestety,wyjechałem po 12. Było słonecznie, ciepło. Zatankowałem w poprzednim dniu, teraz trochę dolałem, aby był pełny zbiornik. Nie wiem po co, ale zabrałem jeszcze ze sobą dodatkowe dwie banki. Później wyszło, ze przez to ze był obciążony plus ze wystawały sakwy i tworzyły opory to zamiast oszczędzać to traciłem. Teraz to jest jazda na tym skuterze, nie to co na Vedze, chociaż jazda nią tez miała swój urok. Dzisiaj miałem dojechać do Międzygórza do znajomego i u niego miał być pierwszy nocleg. Po drodze zajechałem jeszcze do brata kolo Legnicy.Za Katami Wrocławskimi zaczęło się juz ściemniać i jazda zaczęła być stresująca bo mijane samochody trochę mnie oślepiały. Żałowałem ze muszę jechać w nocy, bo okolice Kłodzka, Międzygórza sa piękne a niestety w nocy to nic nie widać i nie można podziwiać. Wreszcie o 21:30 dojechałem, Maciek juz czekał na mnie .Pare słów o nim. Bo to jest człowiek o wielkiej energii, samo zaparciu. Czemu? bo jest paralotniarzem na wózku, któremu zabrakło jednego lądowania. Prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. Pare razy odwiedziłem go i miałem okazje zobaczyć jak sobie radzi wykonując prace przy domu. Wszystko tak planuje aby działało i było gotowe o każdej porze na przyjęcie gości. W okolicy Międzygórza jest wiele miejsc wartych zwiedzenia. zaczynając od Bystrzycy, Kłodzko i twierdza z jej tunelami które robią wrażenie i z wystrzałem z armaty która stoi w pomieszczeniu. W czasie wystrzału stoi sie pare metrow od armaty i kiedy juz walnie to bębenki w uszach prawie pękają. A pomyśleć ze w czasie oblężenia nie strzelało jedno działo tylko kilka. Później można zwiedzić Polanice i wracać droga poniemiecka, przez Zieleniec z której rozpościera sie piękny widok na okolice. Niedaleko jest najpiękniejsza i największa w Polsce Jaskinia Niedźwiedzia. W Międzygórzu można zobaczyć jeden z ładniejszych wodospadow (moje zdanie) i tame. Przejechane:411km 18.09.2011 Ciężko było wstawać, bo dobrze sie leżało, ciepło i wygodnie. Na darmo bralem tyle rzeczy i jeszcze to paliwo. Postanowiłem ze częsc rzeczy zostawie a Maciek wyśle mi je poczta do domu jak wrócę. I znowu wyjazd o 12,Dzisiaj przez cala drogę zle sie jechało, bo wiatr miałem z boku, albo od czoła. Chwilami tak wiał ze musiałem mocno sie przechylać a jak zelżał to dojeżdżałem od pobocza do pasa środkowego. Cala drogę którą przejechałem dzisiaj przez Czechy to były same góry. Widoki miejscami były super, reka sama zwalniała gaz aby wolniej jechać, ciesząc sie jak najdłużej widokami. Przed Brnem minałem piękna miejscowość położoną w dolinie oczywiście zatrzymałem sie na poboczu i mając taki widok zrobiłem przerwę na jedzenie. Maciej radził mi, abym zatrzymał sie na nocleg w Czechach, nad jeziorem a do Austrii wjechał na drugi dzien. Jak tak zrobię to będę mógł zwiedzić zamek, który jest niedaleko nad jeziorem na gorze. Okazało sie ze to jezioro. to jest jakiś sztuczny zbiornik bo w odległości 200m od brzegu rosną dwa duże drzewa. Byłem jedyny z namiotem, koniec sezonu, pozostały tylko kempingi. Nachodzą mnie zwątpienia i niepewność, co dalej, jak będzie, gdzie będę spać. Jak jest ciepło u nas, bo tu jest 28 stopni. Dobrze ze znalazłem prędzej nocleg a nie jechałem jak najdłużej a później na ostatnia chwile miałbym szukać miejsca do spania. Przejechane210km 19.09.2011 Wyjechałem o 9:00.Niebo nie wyglądało dobrze i zanosiło sie na deszcz. Po przejechaniu 20km zaczęło padać. Dziękowałem Bogu za to ze wstałem predzej i sie spakowałem bo gdyby zaczęło padać jak jeszcze leżałem w namiocie to miałbym wszystko mokre. Na stacji benzynowej ubrałem sie w ciuchy na deszcz i zmieniłem rękawiczki. trochę śmiesznie wyglądałem bo sa to spodnie i kurtka w ciapki, wojskowa z goretexu. Wjchałem do Mikulov, Maciej mówił ze warto zwiedzić tą miejscowość. I było warto tylko szkoda ze padało. wiec chociaż zrobiłem rundkę po miejscowości. Miejscowość ładna stara, zadbana. Uliczki wąskie. domki małe i niskie jakby mieszkali w nich same karły. Zamek piękny, stojący na wzgórzu i górujący nad cala miejscowością. Na drugim wzgórzu jakieś ruiny, tez był pewnie jakiś zamek. Pojechałem dalej i po przejechaniu granicy Austriackiej, na pierwszej stacji benzynowej kupiłem winietę. Dobrze ze kupiłem, jak sie później okazało. Jadąc bocznymi drogami, daleko nie dojechałbym bo ciągle zatrzymywałbym sie i podziwiał widoki. A tak na autostradzie juz tego nie mogłem zrobić, choć i tak pare razy zatrzymałem sie aby zrobić zdjęcie. a po drugie jadąc autostrada to dalej można zajechać bo sie jedzie nie zatrzymując się, np na światłach czy zwalniając w miejscowościach. A wracając do mego wyjazdu z nad jeziora. To prawie cala noc gadało trzech gości, którzy mieszkali w kempingu obok mego namiotu. Rano jak sie pakowałem podszedł do mnie jeden z nich pogadać. Okazało sie ze oni jażdża rowerami w kolo jeziora tj 30km i pija wino, bo mijają miejsca po drodze gdzie je robią. Robią tam najlepsze wina w czechach, tak mówił i ze wysyłają je do Francji. Faktycznie jak okiem sięgnąć to sa same winnice. Pochwalił sie ze jeździł kiedyś do Świnoujścia. Zrobiłem błąd ze nie wjechałem do Wiednia tylko go ominąłem. Później jadąc juz autostrada dojechałem prawie pod Wiedeń bo tak mnie prowadziła nawigacja. Szkoda było czasu i paliwa. Pierwszy w życiu wjazd do tunelu które mijałem, mało nie doprowadził mnie do szaleństwa. Z jednej strony auta z tylu auta z boku ściana w kolo światła a w uszach hałas jak na targowisku. Po wyjeździe z niego, chciałem znowu wjechać do tunelu, bo tam było sucho ,deszcz nie padał i było trochę cieplej. W miejscowości Murzzuschlag dotankowałem, zrobiłem odpoczynek, rozprostowując kości i łudząc sie ze może przestanie padać, a tu dopiero zaczynało padać. Chmury były ciężkie i tak nisko ze prawie dotykały drogi, Nie było widoków na to ze przestanie padać wiec ruszyłem dalej. Zaczynałem sie martwic gdzie będę spał, przecież w takich warunkach nic nie znajdę. Szkoda było mi miejsc które mijałem, góry prawie jak ściany, pionowe i do nieba wysokie. Miałem tylko nadzieje ze jak będę wracać to w powrotnej drodze będę jechać przez jeszcze większe. Jechałem modląc sie o jakieś miejsce na spanie. Wjechałem juz do Grazu i jadąc droga odwróciłem sie bo mijalem kościół. Przed wyjazdem znajomy ksiądz poradził mi abym spróbował pytać sie w ostateczności w zakonach które sa przy kościołach. I tak zrobiłem, zawróciłem i podjechałem pod kościół. Faktycznie dali nocleg. Cieszyłem sie bo nie miałbym gdzie spać, a tak miałem gorąca kąpiel cieple miejsce i sucho do tego jeszcze rano dali śniadanie. Byli to karmelici. Spisałem przed zaśnieciem to wszystko co sie działo po drodze bo prowadzę cos w rodzaju dziennika moich wyjazdow. Fajnie później w zimie poczytać sobie to co sie przeżywało bo pamięć jest zawodna i poszedłem spać .Mam nadzieje ze następny dzień będzie lepszy i nie będzie padać. Przejechane:375 20.09.2011 Obudziłem się po godz 7;00 bo tak nastawiłem sobie budzik w tel Pogoda po deszczu zrobiła się ładna i zapowiadało się ze będzie słońce które przebijało się przez chmury. Spakowałem się i z workiem na ramieniu zszedłem na dol. Na półpiętrze wyszedł zakonnik i zaprowadził mnie na śniadanie. Zjadłem podziękowałem, zapłaty nie chcieli. i pojechałem . Ciągle gdzieś w środku męczyło mnie aby dalej nie jechać. przeczucie było dobre jak się później okazało ,choć nie do końca i zależne od tego jak na to spojrzę. Jechało się dobrze i szybko, Chciałem przejechać Austrie aby na noc zatrzymać się już we Włoszech .Nie spodziewałem się ze Alpy sa tak piękne, ale to było jeszcze nic. Okazało się to w powrotnej drodze, jak już jechałem inna trasa. U nas takich widokow nie ma. Wydaje się ze domy sa przyczepione do ściany. A to sa zbudowane na stoku. Ludzie musieli się mocno natrudzić aby je tam wybudować, bo przecież trzeba jakoś dostarczyć materiał. Jak później zobaczyłem to nie było to tak do końca ciężko, bo obok prowadziła droga której z dołu nie było widać. Granice włoską przekroczyłem po 15.W miarę jak wyjeżdżałem z Alp na plaski teren to temperatura wzrastała az do 27 stopni. Jak ja lubię takie ciepełko które przyjemnie rozleniwia, żeby jeszcze do tego była jakaś woda by moc wejść popływać. Jakie było moje wielkie zdziwienie gdy okazało się, ze nie jest tak łatwo znaleść miejsce do spania na dziko. Wszędzie uprawy. Nie ma tak jak u nas, pełno lasków, miejsc gdzie można się rozbić z namiotem. Tu wszędzie prywatny teren. Kończy się jedna miejscowość a zaczyna druga. Czas leciał kilometry tez, a tu lipa ze spaniem i tak wjechałem do Wenecji. Niestety nie ma tam dróg którymi można byłoby jeździć, jest tylko do ronda. Wróciłem z powrotem na ląd rozglądając się za jakimś miejscem. Wreszcie udało mi się znaleść cos spokojnego. Zadowolony a zarazem załamany bo nie spodziewałem się tego, ze będą az takie problemy. Choć teraz z perspektywy czasu to myślę że można znaleść , tylko trzeba rozglądać się prędzej za jakimś miejscem spokojnym. Nie rozkładałem namiotu tylko wyciągnąłem karimatę i śpiwór i tak przespałem noc. Gdybym zaplanował sobie trasę i trzymał się jej to nie było by tego, abym musiał az tak szukać i martwic się. Zdziwiłem się, jak byłem w Wenecji ,a było już ciemno i z powrotem jechałem na lad to na ladzie było zimniej. W dzień przekonałem się na własnej skórze czemu tak było. Po prostu woda oddawała ciepło bo była cieplejsza od powietrza. Takiego zachodu słońca i granatu nieba jeszcze nie widziałem. Tylko usiąść nad woda i umrzeć. Przejechane:488km 21.09.2011 Myślałem ze nie będę spał, ze będzie zimno, spałem dobrze, obudziłem się tylko dwa razy, bo startował samolot. A na dobre obudziłem się jak już było widno. Na śniadanie zjadłem kotlety z bulkami i popiłem jakimś napojem, spakowałem się i w drogę do Wenecji. W nocy jak jechałem to nie było takiego ruchu jak teraz, wszyscy pędzili, pewnie do pracy. Miałem nadzieje ze zostawię gdzieś skuter i trochę pozwiedzam. Oczywiście parking znalazłem, stało tam od groma skuterow i normalnych motocykli. Jeszcze nie widziałem tyle sprzętu w jednym miejscu. Trochę się pokręciłem po okolicy. Myślałem ze Wenecja jest większa a okazało się ze to mała wysepka. Robiło się coraz cieplej, wypadało znaleść plaże i miejsce aby się wykąpać. Wpisałem w nawigacje Erallea Mare bo taka miejscowość wybrałem z mapy, była najbliżej ztoki czy morza. Po tym deszczu przed Grazem jaki mnie złapał , zalało mi nawigacje, dobrze ze wziąłem druga. Nawigacje zalana przymocowałem sobie do reki aby wiatr przewiewał i suszył, pomysł okazał się dobry bo zaczęła działać. Wreszcie dojechałem do tego morza a właściwie do zatoki Weneckiej, po drodze mijałem dużo miejsc gdzie można było zatrzymać się na noc. Skutem wjechałem prawie na sama plaże. Piasek na plaży to było to cos w rodzaju wymieszanej ziemi z piaskiem, były zadbane, czyste , wyrównane. Na płatnej były równo powbijane stojaki na parasole które właśnie roznosili i montowali. Co 300m były falochrony cos w rodzaju naszych główek na rzekach. Rozebrałem się i tu było moje zaskoczenie, kiedy wszedłem do wody. Była czysta i ciepła nawet cieplejsza niż u nas w basenie. Teraz kiedy to pisze czuje ta wodę jej ciepło i przyjemność jak pływałem. niby nic a ile sprawia radości i przyjemności. Ciężko się wychodziło z takiej wody, wiedząc ze trzeba jechać ze już nie będę mógł pływać, leżeć na słoneczku. Jak pływałem to w ogóle nie zmarzłem, gdzie zawsze w wodzie szybko marzne.. Wyszedłem z bolem i z żalem z wody bo w Polsce takiej nie ma i nie będzie, przy okazji nazbierałem muszelek i znalazłem kawałek koralowca. I to był mój moment w którym zacząłem powrót. Jednak nie jadę do Rzymu, trochę mnie to męczyło, bo bardzo chciałem tam dojechać. Może zabraknąć mi kasy, ponieważ w kasach sklepowych nie czytało mojej karty. Okazało się, jak wróciłem do domu i poszedłem do banku że moja karta już jest stara i teraz sa nowe na czipy. Dobrze ze miałem gotówkę. Jak już podjąłem decyzje ze nie jadę do Rzymu to wracając chciałem pojeździć po górach. Do tej pory skuter sprawował się dobrze ale od pewnego czasu jakoś dziwnie się zachowywał ,dziwnie warczał. Od razu zaczął mnie bolec z nerwow żołądek. bo co zrobię jak się popsuje. Okazało się ze podjeżdżam pod łagodną ale długą góre .Juz prędzej na swojej Vedze zauważyłem ze lepiej znosi strome ale krótkie górki. Ten widocznie tez tak ma bo, później podjeżdżał pod bardziej strome i nic się nie działo. Zaczęły się serpentyny strome podjazdy. Wreszcie dojechałem do granicy wlosko-austriackiej. Piękne widoki które mijam będą towarzyszyć mi az do obrzydzenia, bo gdzie bym sie nie popatrzył to wszędzie jest jednakowo pięknie. Na granicy odpoczynek. Po przejechaniu granicy i zjechaniu niżej Alpy pokazały prawie cale swoje piękno. Trawa jest tu bardziej zielona, soczysta, taka jak u nas na wiosnę, wykoszona albo wyjedzona przez owce, tylko jak one utrzymały się na takiej stromiźnie. Wszystko tu wymieszane, zieleń , stoki , gory, domki i skąpane w słońcu. Aparat powiesiłem na rece i co kawałek pstrykałem zdjęcia bo już miałem dosyć zatrzymywania się, aby je zrobić, Robiło się coraz później i chłodniej. Znalazłem kemping, rozłożyłem namiot wziąłem gorąca kąpiel i poszedłem na herbatę do baru, przy okazji opisując miniony dzien. Przejechane328km 22.10.2011 Spało się w miarę dobrze. Bo spanie na karimacie to nie to co w wygodnym łóżku. Zjadłem parę kanapek nie wychodząc nawet ze śpiwora, chwile poleżałem mając nadzieje ze słońce zacznie świecić na namiot i trochę go osuszy. Zawsze staram się tak ustawić namiot aby rano świeciło na niego słońce. Robie tak z dwóch powodów , pierwszy to aby suszyło go, bo skrapla się para, drugi jak się budzę to jest ciepło i przyjemnie. Nawigacja chciała abym jechał w druga stronę, nie tam gdzie zaplanowałem. Widocznie przeczuwała ze trzeba będzie wydać pieniądze za przejazd droga, a ja nie przeczuwałem co mnie czeka. W mijanym miasteczku znowu był ten sam problem z nawigacja, spytałem się mijanego gościa o drogę do Zell. Okazało się ze, aby dalej jechać to trzeba zapłacić 19E,ale zdzierstwo, to cały zbiornik paliwa. Zresztą nie pojechałem do Rzymu to trochę kasy zostało. Przed kasą biletową, jak stałem w kolejce to spotkałem polaków, miło było usłyszeć rodaka, później jeszcze raz spotkałem ich w sklepiku z pamiątkami na szczycie. I znowu podjazd serpentynami pod góre i znowu zdjęcia i zatrzymywanie się, co zresztą robiłem co kawałek dając trochę odpocząć majce. Z góry dolina, która przed chwila jechałem wyglądała imponująco w połączeniu z wielkością gór dawało niezapomniane widoki. Dobrze ze technika poszła tak do przodu i aparaty sa na karte, można robić jakie się chce zdjęcia a później wybierać ładniejsze i lepsze. Jadąc ta droga nie zdawałem sobie sprawy, na co się porywam i dobrze, bo chyba bym posłuchał tego jak prowadziła nawigacja. Robiło się coraz zimniej i było więcej śniegu. Spadł wtedy jak dojeżdżałem do Grazzu, na dole padał deszcz a w górnych partiach gór śnieg. Motorek spisywał się dobrze, pokonując strome podjazdy. Nie daj Boże, aby mi się popsuł, nawet najmniejsza awaria była by wielka biedą. Nie wiem co zrobiłbym, pewnie zakopał bym się w sniegu żeby ochłonąć z nerwow. Przestała być widoczna zieleń, a jej miejsce zajął śnieg i biel. Wreszcie wjechałem na szczyt FUSCHTER TORLL 2428m,kawalek dalej był następny parking i oczywiście jeszcze wyżej, podjechałem na ten drugi, pstryknąłem parę zdjęć i chciałem już zjeżdżać dalej w dol. Szkoda było tych widokow, bo jak zacznę zjeżdżać to już ich nie będzie. Patrzę a tam jadzie jeszcze wyżej motocyklista, to co ja mam być gorszy. Myślałem ze dalej to tylko się idzie pieszo. Pojechałem za nim, pełen obaw czy dam rade podjechać, bo tu to dopiero była stromizna. To, co tam zobaczyłem wynagrodziło te 19E,moje obawy i cały strach czy dam rade. Góra na którą wjechałem to była EDELWEIZ-SPITZE 2,571m.Po wjechaniu na szczyt wyglądało, jak wjechałbym na dach, wszystko było pode mną. Z jednej strony śnieg a z drugiej w dole szare góry schowane w rzadkich chmurach. Zdjęcia z rożnych stron, Zdjęcia telefonem aby pochwalić się znajomym wysyłając mmsa i długa jazda w dol. Po drodze chciałem zajechać do Bischofschofen tam gdzie skakał Małysz, ale zrezygnowałem ,Czas leciał i musiałem myśleć o znalezieniu jakiegoś noclegu. Dalsza droga była bez żadnych rewelacji widokowych, oprócz domu w kształcie auta, cos w rodzaju garbusa, były nawet koła. Alpy pozostały już w tyle i tylko w dali widoczne były szczyty. Żeby znaleść miejsce na nocleg musiałem zjechać z trasy, chciałem mieć cicho i nie słyszeć szumu aut w nocy. Znalazłem na lace pomiędzy laskiem a kukurydzą. Z miejsca gdzie byłem rozbity z namiotem widać było resztki Alp, Trochę szkoda ze musze wracać, a najbardziej to jak pomyśle że tam za tymi górami sa Wlochy, ciepło, ciepła woda w morzu, ze można pływać. Serce się ściska i trochę boli ze nie ma na świecie sprawiedliwości. Rodzi się ciche postanowienie aby tam wrócić, może nie w to miejsce, ale za Alpy, może Chorwacja .Chciałbym w marcu, kwietniu bo będę miał zalęgły urlop do wykorzystania. U nas będzie zimno a tam ciepło, mam nadzieje. Przejechane:264km 23.09.2011 Gdybym wiedział ze jest taka mgła, to tak prędko nie wychodził bym z namiotu. Przed zaśnięciem obejrzałem film na mp4,a później wałczyłem z komarem który łatał w namiocie. Oczywiście nie dorwałem drania. Noc była chłodna i trochę było mi zimno do momentu kiedy szczelniej nie owinąłem się w śpiworze. Spakowałem się, zjadłem i postanowiłem ze dzisiaj dojadę do domu, choć bym miał jechać w nocy. Już nie chce spać w namiocie, rozkładać go. Nie chciało mi się robić zdjęć, było zimno i chciałem jak najprędzej przyjechać do domu. Chyba zawsze tak jest ze w tamta stronę jak się jedzie to człowiek bardziej entuzjastycznie podchodzi do jazdy, jest pełen energii a w drodze powrotnej to już tego nie ma. Wracałem przez Prage i korciło mnie aby jeszcze raz pojechać na starówkę, pospacerować uliczkami. W Pradze byłem w czerwcu swoja Vega i byłem pod wrażeniem. Żeby zwiedzić Pragę to nie można jechać na jeden dzień, tak jak ja. Gdzie jest te 27 stopni z Wloch?. To już tylko historia, może myślenie o tym cieple , trochę rozgrzeje bo na termometrze było 8,5 stopnia. Dobrze ze miałem jeszcze ubranie na deszcz które teraz ubrałem, wiele nie grzało ale za to chroniło przed wiatrem. Do Kostrzyna przyjechałem o 22:15.Z Pragi jechałem 7 godz, było by mniej tylko nawigacja poprowadziła bocznymi drogami. Dzisiaj pobiłem swój rekord w przejeździe dziennej bo az 730km,oczywiście ze dało mi to sie we znaki, bolały plecy i kolana. Przejechane 730km Łącznie przejechalem2,806km Podsumowanie To nie jest wyjazd po Polsce, tam już trzeba się przygotować, zaplanować trasę, wiedzieć gdzie się będzie spało, co chce się zwiedzać, o ile chce się zwiedzać. Trzeba liczyć wszystko, biorąc pod uwagę noclegi, płatne drogi, koszty paliwa. Do tej pory zawsze jechałem bez planowania, był tylko cel do którego chciałem dojechać, miałem kasę i jechałem. Ogólnie jestem zadowolony z wyjazdu, pomimo tego ze nie dojechałem do Rzymu, ale to mogę zrobić na drugi rok, jak już pisałem. zdjęcia i trasy z wyjazdu : https://picasaweb.google.com/113442013516049061113/WOchy?authkey=Gv1sRgCL3tg6aO9ePvwgE https://picasaweb.google.com/113442013516049061113/MapyZdjecia?authkey=Gv1sRgCJPdkd3dlaKYfA# 10
Administrator MariuszBurgi Opublikowano 17 Listopada 2011 Administrator Opublikowano 17 Listopada 2011 Przeczytałem i powiem tyle: Niezły hardcore żeś sobie zafundował Pojechałem dalej i po przejechaniu granicy Austriackiej, na pierwszej stacji benzynowej kupiłem winietę. Dobrze ze kupiłem, jak sie później okazało No właśnie, nie wyjaśniłeś tego w dalszej części opisu. Rozumiem, że miałeś jakąś kontrolę? !w00t Zdziwiłem się, jak byłem w Wenecji [...] Takiego zachodu słońca i granatu nieba jeszcze nie widziałem. Tylko usiąść nad woda i umrzeć. Pomimo tego, że po części rozumiem co masz na myśli to ostatnie zdanie brzmi dość......... sentymentalnie Tak czy owak miło, że wszystko dla nas opisałeś. Reputek poleciał !OK 1
Drek Opublikowano 17 Listopada 2011 Opublikowano 17 Listopada 2011 Przede wszystkim szacun za odwagę i chęci. Generalnie super wyjazd. I dobrze, że zrezygnowałeś z chińczyka, jako środka transportu.
Klubowicze krzytro Opublikowano 18 Listopada 2011 Klubowicze Opublikowano 18 Listopada 2011 Szacun Kolego,ja bym sie nie odważył w tak daleką wycieczkę na 250-ce pojechać
madej Opublikowano 18 Listopada 2011 Opublikowano 18 Listopada 2011 Chyba po kolejnej takiej relacji trzeba przyznac ze rok 2011 nalezal do yamahy majesty 250 w podrozach alpejsko srodziemnomorskich Gratulacje !OKK
Klubowicze Joasia70 Opublikowano 18 Listopada 2011 Klubowicze Opublikowano 18 Listopada 2011 fajna wyprawa
krzysiu Opublikowano 19 Listopada 2011 Opublikowano 19 Listopada 2011 tylko mogę pomarzyć SZaCUN POZDRO
Administrator MariuszBurgi Opublikowano 19 Listopada 2011 Administrator Opublikowano 19 Listopada 2011 Szacun Kolego,ja bym sie nie odważył w tak daleką wycieczkę na 250-ce pojechać Krzytro, nie przesadzaj. Tu nie problem w pojemności skokowej ile w wytrzymałości... naszego siedziska !w00t
madej Opublikowano 19 Listopada 2011 Opublikowano 19 Listopada 2011 Krzytro, nie przesadzaj. Tu nie problem w pojemności skokowej ile w wytrzymałości... naszego siedziska !w00t Z ta wytrzymaloscia siedziska tez bym nie przesadzal ,majesty ma mega wygodna kanape ,problem raczej w kasie i czasie na takie wycieczki
Klubowicze pazdzioch Opublikowano 22 Listopada 2011 Klubowicze Opublikowano 22 Listopada 2011 Wielki szacun dla sprawcy.Tylko te góry śnieg i !scooter ,to nie moje klimaty
jacek_gda Opublikowano 26 Listopada 2011 Opublikowano 26 Listopada 2011 Bardzo fajna wyprawa. Sam mam ochotę na podobną wycieczkę.
Klubowicze Piootr Opublikowano 28 Listopada 2011 Klubowicze Opublikowano 28 Listopada 2011 Ale wyprawa ! W pojedynkę, niemłodym już sprzętem, ale jak się okazuje w 100% sprawnym. Gratuluję i zazdroszczę niezapomnianych chwil. Pozdrawiam !scooter
kropi Opublikowano 26 Lutego 2012 Opublikowano 26 Lutego 2012 Super - widzę, że Kolega "przypadkiem" przejechał się po Grossglockner Hochalpenstrasse !OKK . Byliśmy tam miesiąc wcześniej i śniegu jeszcze nie było... za to były chmury przesłaniające najwyższe szczyty Kolejny opis potwierdzający teze, że aby zwiedzić świat nie potrzeba "litra" pod tyłkiem i pięciu zer na koncie. BTW gdzieś wpadłem na opis wyprawy do Egiptu na skuterku 50-ce. Liczą się jaja, nie pojemność !OKK
Kordian Opublikowano 27 Lutego 2012 Opublikowano 27 Lutego 2012 !OK Dokładnie pogratulować zaparcia i tak owocnej wyprawy SUPER !!!
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się