Skocz do zawartości
Forum Burgmania

Bajkał - Mongolia - Azja Środkowa - Kaukaz 2015


xmarcinx

Rekomendowane odpowiedzi

  • Sympatycy

Dzisiaj bladym świtem xMarcinx i AndrzejMyslowiceS wyruszyli na mega, ultra wyprawę swojego życia : Bajkał-Mongolia-Azja Środkowa-Kaukaz.

Trzymamy za Was mocno kciuki i bezpieczy powrót do domu :)

Czekamy na zdjęca, newsy ...

Szerokości :)

Odnośnik do komentarza
  • Klubowicze

Około godz 8 XMarcin zameldował się z miasta Ryki. Ruszam YaMajką żeby go spod Lublina odprowadzić do Chełma.

Tu Marcin podjeżdża do mnie na S17 koło Świdnika.

APDC2939.JPG

Tu Marcin niecierpliwie rozgląda się gzie jest Andrzej :)

APDC2940.JPG

Andrzej w końcu nadjechał

APDC2943.JPG

Obaj zwarci i gotowi, zostali pożegnani przeze mnie i dostali po kopniaku na szczęście i wyruszają:

APDC2958.JPG

APDC2959.JPG

Reszta fotek TUTAJ

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Nasza pozycja na mapie: http://share.findmes...GT9XPGtXmg6zc6D

Dzień 1

Dystans 767 km. Warszawa – Żytomierz

Wyprawa rozpoczęta. Ja wyruszyłem o 6 rano a Andrzej o godzinę wcześniej. Spotkaliśmy się przed granicą w Dorohusku. Po drodze spotkałem się z kolegą Grzechotnikiem, który odprowadził mnie do miast Chełm. Bardzo było mi miło.Tam na stacji benzynowej po niewielkim opóźnieniu dołączył Andrzej.

Na granicy kolejka, jak tylko mogliśmy przepychaliśmy się bez pardonu pomiędzy samochodami w kolejce. W pewnym momencie jednak samochody stały na pasach ograniczonych krawężnikami na wymiar i nie sposób było przejechać. Próbowałem dogadać się z celnikami, ale olali sprawę. W tych okolicznościach czekaliśmy w sumie dwie i pół godziny. Dobrze, że pogoda była wyborna, ani za zimno ani za ciepło.

Po granicy monotonna, spokojna jazda wśród lasów i pól – sielanka. Celem były okolice Żytomiarza gdzie mieliśmy nocleg. Jechaliśmy górą przez Sarny i Korosten. Naprawdę ładna droga. Natomiast nieco później po zjeździe na boczną drogę już nie jest wesoło i drogi są dużo gorsze, ale tragedii nadal nie ma.

Dojechaliśmy na miejsce z lekkimi problemami. Sama końcówka drogi prowadziła przez las i w pewnym momencie trafiliśmy na piach. Jak to się mówi „panie władzo, to był moment” podcięło mi koło i już nie zdołałem się wyciągnąć, leże. Andrzej za mną jechał ewidentnie za blisko, ostro przyhamował i też leży. Piach był w tym miejscu wyjątkowo głęboki. Straty niewielkie. Pęknięty kierunek u Andrzeja a u mnie pękło mocowanie kierunku, ale szybka cała. Skrzywiło się też mocowanie lewego kufra.

Sam ośrodek wygląda przepięknie, trochę późno tu dotarliśmy, bo i nasze spotkanie w Chełmie się opóźniło i granica pochłonęła więcej czasu niż sądziłem, a do tego dochodzi jedna godzina do przodu na Ukrainie. Jutro celem jest miasto Sumy.

Zdjęciespacer.png

Odprawa

Zdjęciespacer.png

Nasz domek

Zdjęciespacer.png

Piękne okolice rzeki Horyn

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 2

Dystans 560 km. Żytomierz - Sumy

Rano śniadanie dość dobre ale za to dopiero o 9, więc start dość późno nam wyszedł. Droga do Kijowa jest na europejskim poziomie i w ciągu dwóch godzin dojechaliśmy. Zastanawialiśmy się, czy tranzytem przelecieć przez miasto czy zahaczyć o Majdan. Pytanie wynikało stąd, że nadciągała bardzo zła pogoda. Wiedzieliśmy już wcześniej, że za Kijowem będzie mokro. No ale wstyd było by nie zajrzeć, będąc tak blisko. Wjechaliśmy do centrum i dość spokojnie, ale nie bez stresu dojechaliśmy niemal bod Plac. I tu mały zonk, ponieważ dziś odbywał się w mieście maraton (Piootr o tobie pomyślałem) więc wjazd na plac zabroniony. Wobec tego spróbowaliśmy od innej strony. I tu zdziwienie - centrum składa się z uliczek brukowanych i jest całkiem "górzyste" - nie jest to powierzchnia do jazdy motocyklem - ślisko jak diabli (tu uprzedzam pytania, dziś nie było dnia dzwonnika). Do tego te chmury, z których za chwile zacznie padać. Podjechaliśmy, zrobiliśmy fotki i dalej w drogę. Przy czym muszę powiedzieć, że Kijów to duże i ładne miasto. Na pewno warto tu spędzić tydzień.

Od Kijowa jeszcze 4 godziny drogi, choć kilometrów 270. W miejscowości o polsko brzmiącej nazwie Browary zaczęło padać. Założyliśmy przeciwdeszczówki i w drogę. Po pół godzinie stan drogi zrobił się fatalny. Trudno to opisać, ale droga składała się ze śliskich łat. Deszcz nawala srogo. Droga dwupasmowa. W przeciwną stronę co chwila TIRy chlapiące tumanami wody a do tego wiatr. Wiatr jest ciągle od wczoraj, ale dziś to była makabra. Normalnie nie byłem w stanie pochylić motocykla na tej śliskiej "paczworkowej" drodze, by zrównoważyć wiatr, bo sprzęt się w pochyle uślizgiwał, a bez tego zwiewało nas do na pobocze. Po prostu trzeba było zwolnić. Prędkością odpowiednią było 40 km/h. I tak przez dwie godziny. I muszę się tu przyznać, że miałem kryzys w tym czasie. Po co ja to robię?

Poza tym na dzisiejszym odcinku nie ma nic ciekawego do oglądania, setkami kilometrów ciągną się pola i lasy. Miejscowości jeśli już są, to są małe i brzydkie i szare. Może to ten deszcz. Może przez tę mgłę. Może to mój nastrój... jak śpiewał Myslovitz w piosence Kraków.

Przed 19 byliśmy już w hotelu w mieście Sumy. Sprzęty zabezpieczone, prysznic, jedzenie i można nieco odpocząć. Niestety trafiliśmy na złą pogodę i jutro znowu na naszym szlaku przewidywane są deszcze.

Zdjęciespacer.png

Majdan

Zdjęciespacer.png

Zdjęciespacer.png

Zdjęciespacer.png

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

I muszę się tu przyznać, że miałem kryzys w tym czasie. Po co ja to robię?

[...]Może to ten deszcz. Może przez tę mgłę. Może to mój nastrój... jak śpiewał Myslovitz w piosence Kraków.

Marcin, znam to uczucie. Przychodzi najczęściej kiedy jesteś daleko od domu, wokół panuje "Armagedon", w majtkach czujesz zimną wodę deszczówkę a na horyzoncie tylko chmury.

Tyle, że następnego dnia rano wstajesz i cieszysz się jak dziecko z kolejnych kilometrów bo dookoła słońce, super widoki i adrenalina uderza do głowy.

Jesteśmy z Wami, śledzimy kroki via GPS i czekamy na kolejne wieści z Wyprawy!

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 3

Zero km, Sumy

Ostatecznie robimy dzień wolny. Od rana leje jak z cebra, ale byliśmy zdecydowani żeby jechać. Spakowaliśmy nawet cały ekwipunek na sprzęty. Prognoza pogody nieciekawa, zarówno w Sumy jak i w Woroneżu deszcz. Andrzej zaproponował żeby zostać. Sprawdziliśmy w obecnym hotelu, że nie ma problemu z pokojem a w Woroneżu przez Booking bez problemu zmieniliśmy daty z poniedziałku na wtorek. Sprawa załatwiona i mamy wolny dzień, z którym nie wiemy jeszcze co zrobić. Połazimy jak przestanie padać.

Natomiast prognozy na następne dni są całkiem niezłe, może więc ten wolny dzień wybije nas z rytmu jazdy w złej pogodzie. Zresztą często tak właśnie bywa. Czyta się na Forum jak przykładowo dwie ekipy wracają z Chorwacji z jedno, dwu dniowym przesunięciem. Jedni jadą dwa dni ulewie i klną na czym świat stoi i ich koledzy nie mogą się nachwalić przepięknych okoliczności w jakich dane im jest podróżować.

Nie możemy też zdobyć informacji od miejscowych jak długo zejdzie nam na granicy. Nikt nic nie wie, ale wszyscy zapytani są pesymistyczni w ocenach. To także pokazuje ogólny nastrój w społeczeństwie.

We wtorek pobudka dość rano, nawet przed śniadaniem i mamy 70 km do granicy. Oby nam się zeszło w dwie godziny (takie jest moje neutralne założenie bazujące na zeszłorocznym wyjeździe do Petersburga) i potem zaledwie kilka godzin do Woroneża. Właśnie z uwagi na granicę nie pchamy się dalej do Tambowa, który przy braku granicy byłby naturalnym celem dnia.

IMG_3136.jpg

A już byliśmy zapakowani

IMG_3137.png

Ale nie będziemy się pchać w taką prognozę

IMG_3132.jpg

Tak wieczorem wygląda nasz hotel - Zdybanka

IMG_3120.jpg

Korzystając z wolnej chwili, mając niezaplanowany "Leniwiec nad Psiołem", czyli rzeczką nad którą jest położony nasz hotel, kilka słów o tempomacie.

Jarek_PL lata temu przekonał mnie do "wąsa", czyli popularnego dziś kawałka plastiku, błędnie zwanego tempomatem. Podczas ostatniej Burgmanii Jarek ponownie pokazał mi coś nowego - znowu tempomat. Tym razem jednak nazwa jest dobra. To jest tempomat. Kawałek plastiku o specjalnie wymyślonej konstrukcji działa w ten sposób, iż założony na manetkę gazu po jej lewej stronie, jeśli nie jest w "załączonej" pozycji, obraca się biernie wraz z ruchem manetki - niczego nie dotyka. Natomiast jadąc i mając prędkość, którą chcemy utrzymać, palcem wskazującym prawej ręki w bardzo wygodny sposób przesuwamy go w dół do oporu, czyli opierając o klamkę hamulca. Robiąc to, nie odpuszczamy gazu. Siła uchwytu jest tak dobrana, że nie pozwala manetce odkręcić się "do zera", tylko utrzymuje ją w jednej pozycji. Możemy puścić manetkę a motocykl nie zwalnia. Gdy chcemy wyłączyć tempomat, przezwyciężamy opór tempomatu i odkręcamy manetkę od siebie "do zera". Tempomat trzyma naprawdę niewielką siłą, w sumie na styk, i siła do pokonania jest znikoma.

Po zrobieniu ponad tysiąca kilometrów uważam, że to fajne urządzenie i mogę je polecić. Jest znakomitym uzupełnieniem "wąsa". W moim przypadku w praktyce tempomat sam popuszcza manetkę i prędkość delikatnie spada, co wymaga korekty ręką. Dziś założyłem jednak gumowy pierścień sprzedawany w komplecie i zobaczę jutro czy to pomoże.

Polecam spróbować.

Odnośnik do komentarza
  • Sympatycy

Witejcie roztomili , dzieki wszystkim za wsparcie a w szczególności Grzechocnikowi , normalnie nie spodziewałem się tego ale było to miłe . Chciałbym jednak nadmienić że jest to dopiero początek naszej podróży , na razie motorki pięknie grają humory dopisuja oby tak dalej . Dzisiaj spotkał nas niesmaczek w związku z deszczem ale doszliśmy do wniosku że nie ma sensu sie w to pchać . Pozdrawiam całą Burgmanie od Was się to zaczęło i niech trwa , mając czas wolny na emeryturze i jako taką kondycję będę korzystał . Piszę ten tekst z komórki a Marcin wali na kompie trzy razy szybciej . To nara roztomili .

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 4

400 km, Sumy (UA) – Woroneż (RUS)

Fajny dzień. Jesteśmy w hotelu niemal w centrum Woroneża i jest jeszcze młoda godzina. Odsapniemy godzinkę i pójdziemy zwiedzić miasto. Jest to spore milionowe miasto, trzy razy większe od Sumy. Od razu to widać, ponieważ są korki, no ale przyjechaliśmy w popołudniowym szczycie, więc nie ma się co dziwić. W każdym razie drogi w Rosji są o niebo lepsze niż na Ukrainie, mowa tych łączących miasta, bo w mieście bardzo słabe.

A po kolei było to tak. Rano wyruszyliśmy około 7 i w słonecznej pogodzie dojechaliśmy do granicy. Tu pusto, nikogo nie ma. Jesteśmy jedynymi klientami. Po stronie ukraińskiej zeszło może 15 minut, potem 500 metrów i początek granicy rosyjskiej. Najpierw kilka minut aby wypełnić kartę imigracyjną, potem przejazd do celników. Sprawdzanie paszportów, sprawdzanie bagażu pod kątem niebezpiecznych przedmiotów, potem deklaracja celna, w tym czasowy import motocykla i sprawdzanie bagażu pod kątem rzeczy do oclenia. To wszystko, prawie trzy godziny! Dla czego? Każda czynność urzędnika wykonywana bardzo powoli, przerywana innymi czynnościami. Zamyka budkę, wychodzi, każe czekać. Wraca, kontynuuje, znowu wychodzi. Wraca, dopatruje się błędu w formularzu, daje kolejny, każe wypełniać od nowa, znajduje inny błąd, daje nowy formularz, każe wypełniać. Dodam, że w tym momencie Andrzej znikł i nie ma go koło mnie. Sześć razy wypełniałem kartkę papieru, zanim celnik kiwnął „na tak”. Rozbebeszanie bagażu, czyli zdejmowanie opon itp, żeby potem wiązać wszystko i znowu za sto metrów rozpakowywać. Bo nie powiedzą, że zaraz trzeba to samo robić. A czas sobie płynie.

Znajduje się Andrzej i mówi, że zabrali go na przesłuchanie. Przynajmniej pół godzinne przesłuchanie w jakimś pomieszczeniu, przez oficera, do protokołu. Z tego co opowiadał, były to dokładne pytania odnośnie podróży – co do dnia, a także jakieś osobiste pytania. Ciekawe przeżycie w sumie, choć jak go zobaczyłem, to był blady.

Na granicy mając czas, w oczekiwaniu na Andrzeja, postanowiłem przepakować opony na boki kufrów. Strzał w dychę. Muszę to dopracować, ale komfort jazdy po prostu wrócił do normy. Wyglądam śmiesznie bo na próbę zamontowałem opony i nie wyrównałem ich optycznie, ale już wiem, że to ten kierunek. Uchwyty powinny dać radę. Niestety po upadku podgięły się i kufry są krzywo, ale przynajmniej udowodniły, że dodatkowe obciążenie od opon zniosą dobrze. Bez opon mam szerokość 100 cm a z oponami 130 cm , a Andrzej ma 110 cm.

IMG_3158.jpg

IMG_3157.jpg

IMG_3162.jpg

Postój po drodze

IMG_3160.jpg

Zjadamy bułeczki z parówką na gorąco. Znośne.

IMG_3173.jpg

Teatr Państwowy

IMG_3175.jpg

Pomnik Puszkina na tle Teatru

IMG_3182.jpg

Siedziba gubernatora

IMG_3180.jpg

Plac Lenina

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 5

540 km, Woroneż – Penza

Jeśli chodzi o dzisiejszą podróż, to nie ma właściwie o czym pisać – jednostajny, płaski krajobraz. Droga gęsta od TIRów. I tak cały czas. Ciągłe wyprzedzanie ciężarówek, i ciągłe wyprzedzanie nas przez inne szybko jadące samochody. Dookoła soczysta zieleń, lasy, pola, łąki, wszystko bezkresne. Kilka razy pokropiło, trochę powiało, ale ogólnie pogoda znośna. Z ciekawszych rzeczy, to widzieliśmy po raz pierwszy innego podróżnika na motocyklu (GS 1200). Najpierw widzieliśmy sam motocykl zaparkowany przy jakiejś restauracyjce, a potem on nas mijał, gdy byliśmy na stacji – zatrąbił ale nie zatrzymał się. Więcej się nie widzieliśmy. Poza tym nie ma motocyklistów, wcale.

Rano w Woroneżu, przed wyjazdem, poszliśmy do pobliskiego salonu telefonii komórkowej. Bez problemu za 300 RUB kupiłem kartę do Internetu z limitem 3 GB. Musiałem podpisać umowę a wcześniej dać paszport, który został zeskanowany i zapewne powędrował do „służb”. Zawsze to bezpieczniej mieć własne źródło sieci niż czekać na hotelowy internet. Aczkolwiek w dzisiejszych czasach „nawet” w Rosji sieć jest dostępna na każdym kroku, w każdej restauracji.

Zakupiliśmy dziś także na ulicy kwas do picia. Sprzedawany z beczek na zasadzie jak dawniej u nas były saturatory z wodą z sokiem. Tutejszy kwas różni się nieco od polskiego, dostępnego w butelkach. Ten jest o wiele mniej słodki i nie jest klarowny. Mnie bardzo smakował. Koszt 24 RUB za 0,2 L.

IMG_3185.jpg

Klasyczne "KAFE" po drodze

IMG_3187.jpg

Andrzej dotankowuje po drodze, bo nie ma naszych ulubionych stacji Lukoil lub TNK

IMG_3188.jpg

Oto nasze przenośne Wi-Fi TP-LINK M5360

IMG_3193.jpg

Uchylając nieco "kuchni" - tak wygląda przeważnie stanowisko pracy piszącego te słowa

Odnośnik do komentarza
  • Sympatycy

Witejcie roztomili , to znowu ja moje spostrzeżenia odnośnie przejazdu dotychczasowego co jest poza główna drogą . Jest skrzyżowanie oznaczone są tablice jakaś miejscowość za np 15 km szybkie spojrzenie w bok parę m asfaltu a dalej ziemna droga z koleinami po pół metra wypełnione wodą . Nad trasami krążą jastrzebie i zbierają resztki ze zwierząt sam walnalem jakiegoś ptaszka silnikiem . Ogólnie ichnie tiry ustępują dawaja wolne co nie można powiedzieć o osobowkach a tym bardziej z ciemnymi oknami taki się wepchnie oraz jak mówi Marcin strucle będzie gonić resztą gaźnika ale musi a my odpuszczamy jedz ciulu a wystarczy trochę odkręcićgaz . Dla mnie są to nowe doświadczenia poza tym powiem tak te odległości robią wrażenie przez 1000 km krajobraz się nie zmienia . Chciałem dzisiaj dopompowac do tyłu ale kompresor nie działał i tylko im upuscilem powietrza z Polski musiałem zjechać na szinomontarz i dopompowac jest ok . To nara roztomili .

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 6

540 km. Penza - M5 Droga

Zastanawiałem się dziś czy Rosjanie jeżdżą źle. Mój towarzysz podróży - Andrzej, ma złe zdanie o kierowcach rosyjskich. Dziś przez wiele godzin obserwowałem i starałem się wydać opinię. Otóż w

mojej opinii jeżdżą dobrze, albo nawet bardzo dobrze. O co więc chodzi? Mianowicie nie przestrzegają głównie dwóch znaków drogowych. Znaki takie jak linia ciągła, oraz zakaz wyprzedzania nie istnieją dla nich. Inne znaki już raczej tak, ale te dwa pierwsze nie. Jak tak obserwowałem Rosjan za kółkiem, to doznałem olśnienia - ja to przecież znam, kto tak jeździ, zaraz, zaraz... Polacy. Tylko nie teraz, ale w latach 80-90. Dobrze pamiętam tamten styl, gdyż sam zaczynałem wtedy jeździć. Na czym to polega w mojej opinii u Rosjan? Ano nie ma autostrad i wszyscy jadą dwupasmówką. Jadą 50 letnie strucle za 500 złotych a obok Mercedesy AMG za grubo ponad milion złotych. Poza tym panuje kult SUVa, a drogi są niekiedy fatalne, zatem terenówki jadą szybko bez problemu a reszta jedzie wolno żeby nie rozwalić zawieszenia. Do tego wszechobecne, niekończące się ilości ciężarówek. Jak mrówki faraona, jedna za drugą, z całego świata. To do nich należy droga i one wyznaczają tempo jazdy. Nie ma ciężarówek, to jedzie się szybciej, w przeciwnym przypadki czekamy na moment do ataku, czyli wyprzedzania. W takich okolicznościach, gdy do jednego wora wrzucono "jastrzębie" i "myszy", to musi dojść do bójki. I tak się dzieje: wyprzedzanie na trzeciego, w ostatniej chwili, na milimetry, po ciągłej, na zakręcie, po przystanku. Ale z perspektywy doświadczonego kierowcy oceniam, że robią to dobrze technicznie, wypadku (oprócz jednego z innej przyczyny) nie widzieliśmy. Na krótkich odcinkach autostrady jakie mieliśmy okazję pokonać, wszystko wraca do normy, kanalizuje się ruch szybki i wolny na swoich pasach i człowiek czuje się jak w Polsce. Potem znowu jeden pas i od nowa nierówna walka na konie mechaniczne.

Poza tym dzień minął całkiem przyjemnie. Kilometry mijały, słońce świeciło. Jesteśmy już 2 godziny do przodu w stosunku do Polski. A jutro dojdzie kolejna trzecia godzina. To dodawanie godzin to fajne doświadczenie ale psuje rozkład. Godziny zmieniają się na granicach "oblasti". Mój GARMIN radzi sobie z tym i przelicza czas dojazdu już z uwzględnieniem przesunięcia.

Realne przeloty dzienne to niestety tylko 400-500 km. Liczyłem na więcej ale to spore ryzyko, więc nie szarpiemy się. Poza tym jesteśmy na wakacjach i nie można o tym zapominać. Jutro pogoda znowu słaba. Dojedziemy tylko do Ufy. A to już przedsionek Syberii. Jako fan F1 dodam, że Ufa to miasto z którego pochodzi Danił Kwiat. Dziś jechaliśmy przez miasta Togliatti i Samara, tu produkowane były i chyba nadal są samochody Samara. I faktycznie jest ich tu zatrzęsienie, nawet takie jakich nigdy w Polsce nie widziałem. Mijaliśmy przez ostatnie dni sławne rzeki Don, Surę, Wołgę chcieliśmy się zatrzymać, porobić zdjęcia w jakichś punktach widokowych - nie ma. Pozostaje tylko to co zapamiętaliśmy. Kompletnie nie przykładają wagi do takich drobnych rzeczy. Owszem pomnik Lenina stoi, ale żeby parking zrobić przy moście, "niet".

IMG_3194.jpg

Przydrożne KAFE w którym dziś jedliśmy pyszny obiad

IMG_3195.jpg

Autentycznie pyszne. Zdjęcie nie oddaje smaku. Mniam.

IMG_3196-e1435867091972.jpg

Nawet w takiej dziupli internet free. Kibla nie ma jak trzeba, ale sieć być musi.

IMG_3197-e1435867061668.jpg

Polak kierowca TIRa spotkany na stacji. Pozdrawiamy i dzięki za pogawędkę. Szerokiej drogi do Kazachstanu z ładunkiem Coca-coli.

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 7

375 km. Droga M5 - Ufa

Chciałbym żeby wpisy był zawsze interesuje, ale dziś nie działo się prawie nic. Z przydrożnego hotelu Jugra wyruszyliśmy po śniadaniu o 10 lokalnego czasu. Drogi niewiele do przejechania, bo tylko do miasta Ufa. Mogliśmy dalej pojechać, ale prognozy na koniec dnia były deszczowe. Jechało się przyjemnie i bezpiecznie. Nie działo się nic aż do stu kilometrów przed Ufą, gdzie widzieliśmy już tak ciemne chmury, że zatrzymaliśmy się na przebranie w deszczówki. Te sto kilometrów, zaliczam do jednych z najgorszych w moim życiu. Deszcz lał przeokropny, droga zrobiła się śliska, ale w zamian przynajmniej dwu pasmowa. A na przedmieściach miasta zaczęło się oberwanie chmury. Deszcz zamienił ulicę w potoki. Ze studzienek wybijały gejzery wody. Samochody szalały. A my w miarę spokojnie i bez zbędnego ryzyka dojechaliśmy do hotelu. Hotel o tyle ciekawy, że będący częścią stadionu Dynamo w Ufie. Mamy całkiem fajny pokój w widokiem na murawę boiska, na którym cały czas odbywają się treningi piłkarskie. Bardzo fajny przerywnik, okna są wyciszone a poza tym można zasunąć kotarę. Jutro kierujemy się w stronę Uralu.

Dodam jeszcze, że wstajemy rano zawsze o 8:00, co przy przesunięciu o 3 godziny do przodu daje naszą 5 rano. A spać oczywiście chodzimy późno.

IMG_3202-1024x768.jpg

Takich pompek jest po drodze bez liku, i zawsze towarzyszy im gryzący smród

IMG_3205-1024x768.jpg

Tak. Będzie padać.

IMG_3209-1024x768.jpg

Wielki telewizor z kanałem sportowym

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 8

441 km, Ufa - Czelabińsk

Przejechaliśmy dziś przez Ural. Umowną granicę między Europą i Azją. Droga Ural (Avdodoroga Ural) jest dwupasmówką, dopiero przed Czelabińskiem robi się z niej coś na kształt autostrady. Piękna pogoda więc i jechało się wybornie. Minusem jazdy było co jakiś czas zjawisko, polegające na tym, iż jakaś ciężarówka nie mogła podjechać pod górę. Taką zawalidrogę spotkaliśmy z dziesięć razy. Tworzy się wtedy korek i traci się czas. Taka ciężarówka jedzie 10-20 km/h, smród palonego sprzęgła jest niemiłosierny.

Ural ciągnie się od północy aż do południa Rosji. Odcinek Środkowy przez który jechaliśmy, jest niski. Przypomina mi Bieszczady. Wszędzie rosną drzewa i widziałem tylko jeden skalisty szczyt. Co kilkanaście kilometrów jest coś w rodzaju zajazdów dla tirów, a także punkty, w których można kupić pamiątki oraz inne, niekiedy niezbędne rzeczy, takie jak domowe destylatory samogonu.

Dwa razy jedliśmy - na śniadanie "solianka" a na obiad smażone mięso z ryżem. Do tego zawsze "kofi". Zauważyłem, że tu kawę traktują jako popitkę do obiadu. Nie można (mi się nie udało, pomimo iż wyraźnie prosiłem) dostać kawę po posiłku, przynoszą od razu z potrawą. Poza tym kawa jest od razu posłodzona dwoma łyżeczkami. Teraz wiem, że trzeba wyraźnie zaznaczyć przy zamawianiu - "bez sachara". W przeciwnym wypadku pozostaje nie mieszać wsypanego cukru. Posiłki na trasie są bardzo smaczne i są świeże, kosztują 75% cen polskich. Sam wystrój lokali oraz talerze i sztućce budzą wiele wątpliwości.

Dziś nam się trafił bardzo elegancki, niemal luksusowy 4 gwiazdkowy hotel - Smolinopark, nad jeziorem Smolino. Strzeżona posesja, elegancji bar, ochroniarze. Zwykle jednak hotele są po prostu w mieście i wtedy zawsze pozostają nerwy związane z motocyklami zaparkowanymi na ulicy. Zdejmujemy wszystko co tylko się da i zakładamy blokady z alarmem. Hotele rezerwujemy z jednodniowym wyprzedzeniem, zawsze już po skończonej jeździe danego dnia, przez Booking. Drogę na następny dzień mamy w 90% zaplanowaną, ale w zależności od prognozy pogody, wybieramy hotel w centrum lub na uboczu. Chodzi o to, że jeśli będzie padać, to po pierwsze będziemy w hotelu późno (jedzie się wolno) a poza tym nie będzie już czasu na wieczorną przechadzkę po mieście, a do tego rano będzie łatwiej wrócić na trasę. A trzeba dodać, że miasta dotychczasowe to są przeważnie milionowe metropolie, niekiedy pół milionowe i to nie jest "hop siup" wbić się do centrum, które zazwyczaj stroi w korkach.

Jutro kierunek na Iszym

IMG_3219-1024x768.jpg

IMG_3221-1024x768.jpg IMG_3220-1024x768.jpg

Śniadanie. Solianka oraz potrawa z makaronem, której nazwy nie zapamiętaliśmy

IMG_3216-1024x768.jpg

Do tego kwas na drogę

IMG_3224-1024x768.jpg

Kwas ląduje w "lodówce"

IMG_3223-1024x768.jpg

Rozmowa ze sprzedawcą miodu oraz kierowcą TIRa - Tadżykiem

IMG_3227-1024x390.jpg

Ural. Panorama miasta Sim.

IMG_3230-1024x768.jpg

Ural. Jest sucho a widać jaka śliska droga

IMG_3234-1024x768.jpgIMG_3235-1024x768.jpg

Aparatura do samogonu

IMG_3257-1024x768.jpg IMG_3253-1024x768.jpg

W środku i na zewnątrz "restauracji"

IMG_3243-1024x768.jpg

Umowna granica

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 9

651 km. Czelabińsk - Iszym

Dziś do przejechania było nieco więcej kilometrów. Wstaliśmy rano, pogoda bardzo ładna, na śniadanie stawiliśmy się dokładnie o 7 i już trzydzieści minut później byliśmy w drodze. Dziś niedziela. Ruch niewielki i jedzie się bardzo dobrze. Jest jednak zimno. Nie powinno to dziwić, w końcu to Syberia. Roślinność jest nieco inna niż przez ostatnie dni. Wzdłuż drogi ciągną się niekończące się pola traw na zmianę z lasami brzozowymi. To są setki milionów brzóz. Nigdy takich lasów brzozowych nie widziałem. Teren jest płaski i miejscami podmokły. I to właściwie cały krajobraz. Dopełniają go jeszcze ptaki. Jakieś drapieżne, nazwijmy je myszołowy, które krążą nad drogą oraz gawrony, które siedzą stadami na drodze i podrywają się przed samochodami.

Tradycyjnie zatrzymaliśmy się na obiad w zajeździe. Ja zjadłem szaszłyk - wyborny, a Andrzej zamówił dwie zupy -solankę i łagman

Spotkani ludzie są w nieustająco mili i pozytywnie nastawieni. Tak jest od samego początku wyprawy. Nie spotkaliśmy się z ani jednym gestem złej woli. Mamy oczywiście zestaw odpowiedzi do zestawu standardowych pytań, odnośnie motocykli: ile wyciągnie, ile kosztuje, ile pali? Ludzie pytają jednak o wszystko: gdzie pracuję, ile zarabiam, czy mam żonę, dzieci, dom, ile samochodów, czy byłem w Ameryce, dlaczego w roku "jakimś tam" Polacy zrobili "coś tam"? Obłęd a jednocześnie pokazuje szczerość i prawdziwe zainteresowanie obcymi. Kilka razy na stacji benzynowej, padło pytanie "wy prijechali iz Ameriki?" A przecież nic na to nie wskazuje, ale pokazuje ciekawość świata i trochę zaklinanie rzeczywistości, że może Amerykanie zajechali na stację. No niestety, tylko Polacy. I jeszcze spostrzeżenie. Wcześniej, ludzie którzy dowiadywali się, że jedziemy nad Bajkał, bardzo się dziwili że to daleko itp, teraz już nie, mówią, OK fajnie. Słowem jesteśmy już na terenach, gdzie to większego wrażenia nie robi.

IMG_3273-1024x768.jpg

Taka dziś była droga

IMG_3265-1024x768.jpg

Tu jedliśmy

IMG_3280-1024x768.jpg

Przydrożny cmentarz

IMG_3285-1024x768.jpg

Hotel. Brzydki z zewnątrz, ale pokój nie jest zły. Parking strzeżony, śniadanie w cenie, internet bardzo dobry a w recepcji mówią po polsku

IMG_3289-1024x768.jpg

Iszym

IMG_3290-1024x768.jpg

Iszym

IMG_3302-1024x768.jpg

Bliny ze śmietaną - "Boszjakiedobre"

IMG_3297-e1436115637480-768x1024.jpg

Andrzej piwosz

IMG_3304-1024x768.jpg

Niestety u nas już zachód

Odnośnik do komentarza
  • Sympatycy

Witejcie roztomili odnośnie dróg dzisiaj jechaliśmy od super płaskiej , równej nawierzchni przez momenty gdzie nagle pokazywała się potężna dziura w poprzek ze wzgórzami z asfaltu . Wymijac takie coś było nie lada sztuką przy 100 km jeszcze poprzeczny wiatr bardzo mocny , po podbiciu przednie koło łapał o kontakt przesunięty o 2cm . Były też odcinki drogi z samych dziur i tir z przeciwka makabra . Właściwie wszystkie dotychczasowe drogi były takie plus wiatr ale jedziemy dalej a co jeszcze nas czeka zobaczymy

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 10

500 km. Iszym - Kovalevo (M51 Baikal Avtodoroga)

Przykro mi - nuda. Cały dzień w deszczu. Nie było jak aparatu wyjąć, a poza tym nie było czego fotografować.

Rano wyjechaliśmy już w deszczu z Iszymia. Miałem nadzieję, że może uciekniemy od niego, bo było jaśniejsze niebo w kierunku jazdy, ale bez szans. Dojechaliśmy do tak złej drogi, że prędkość spadła do 10 km/h. a była to normalna oficjalna droga M51. Na stacji założyliśmy deszczówki i dalej raz w ślimaczym a raz w całkiem przyzwoitym tempie jechaliśmy w stronę Omska. Dzisiaj nie mieliśmy żadnej rezerwacji w hotelu. Mianowicie Omsk jest za blisko na nocleg a Nowosybirsk za daleko. Zatem zaplanowaliśmy, że przenocujemy po drodze w motelu gdzieś 100 km za Omskiem. Mój Garmin ma hotele w swojej bazie i ryzyko, że zostaniemy z niczym było niskie.

Sam Omsk to wielkie milionowe miasto. Jechaliśmy dołem obwodnicą, ale widać było z daleka jak miasto żyje - dźwigi, kominy, ciężarówki. Przejeżdżaliśmy przez rzekę Irtysz. Szeroka, groźna. Ponieważ padało i wiało, to wody były wzburzone i mętne.

Zgodnie z planem za Omskiem znaleźliśmy dwa hotele po drodze. W pierwszym nie było już miejsc a w drugim miejsca były. Tradycyjnie z zewnątrz słabo ale w środku nieźle.

Jutro lecimy do Nowosybirska. Tam zabawimy dwa dni. Wynajęliśmy mieszkanie. Zwykłe w bloku, takie żeby miało łaziankę i kuchnię. Musimy zrobić pranie, wysuszyć, dokupić co nieco. Pogoda zapowiada się znośna.

IMG_3308-1024x768.jpg

Kurtinka, tankowanie, ciastko i kawa

IMG_3315-1024x768.jpg

Nasz motel na dziś

IMG_3313-1024x768.jpg

Motel

IMG_3323-1024x768.jpg IMG_3321-1024x768.jpg

Przytula kolacja przy świecach (zapłonowych)

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 11

515 km, Kovalevo (M51 Baikal Avtodoroga) - Nowosybirsk

Wczoraj wieczorem do naszego motelu przydrożnego przyjechał motocyklista z Litwy - Oleg. Jedzie w Ałtaj Aprilią Caponord. Pogadaliśmy trochę, wymieniliśmy się planami, a rano pojechaliśmy wspólnie kilkaset kilometrów. My dojechaliśmy do Nowosybirska a Oleg skręcił na południe do Barnaul.

Nowosybirsk to pod względem wielkości trzecie miasto w Rosji. Około 2 mln mieszkańców, lotnisko,

fabryki, metro, ważny węzeł Kolei Transsyberyjskiej, słowem metropolia. Do tego rzeka Ob. Znowu wielka i majestatyczna. Oczywiście ciężko było wjechać z powodu korków, ale bez tragedii. Byliśmy popędzani przez zbliżające się chmury deszczowe. Taka też była prognoza i za godzinę miało padać. Tak też się stało. W tej chwili leje jak z cebra. Nie możemy właściwie wyjść do miasta z tego powodu. Ale mamy pecha z tym całym deszczem. Motocykle zaparkowaliśmy na strzeżonym parkingu jakiś kilometr od mieszkania. A samo mieszkanie jest blisko centrum. Stary budynek czteropiętrowy. Mamy parter. Wewnątrz schludnie, meble z Ikei. Koszt za dwa dni taki sam jak w hotelu za jedną dobę. A tu bez problemu możemy sobie wyprać i wysuszyć rzeczy. Pralka już pracuje.

IMG_3324-1024x768.jpg

Po śniadaniu (jajecznica na kiełbasce) szykujemy się do wyjazdu. (Po lewej Oleg)

IMG_3327-1024x768.jpg

Pamiątkowa focia

IMG_3334-1024x768.jpg

W Nowosybirsku taki mamy widok za oknem. Leje jak z cebra

IMG_3335-1024x768.jpg

Tak wygląda jeden z dwóch pokoi

IMG_3336-1024x768.jpg

Widok po wyjściu przed blok

IMG_3337-e1436285443685-768x1024.jpg

Podstawowe zakupy na kolację i śniadanie. Pobliski sklep zaopatrzony "światowo"

IMG_3338-1024x768.jpg

Andrzej robi sałatkę

Odnośnik do komentarza
  • Sympatycy

Witejcie roztomili oprócz tego co napisał Marcin i ja coś napiszę , teraz trasy są niesamowicie nudne , krajobraz taki sam tylko nawierzchnia zmieniła się z 1000 razy . Wczoraj jechaliśmy odcinkiem około 30 km składającym się z samych muld i dziur , było widać ślady uderzeń zawieszeń , misek olejowych w dziurach leżały resztki srob kawałki blachy . Dzisiaj nawierzchnia super odcinki świeżo odremontowane lub w trakcie . Marcin tego nie zauważył ale dla mnie jest to oczywiste zmienili się ludzie , ,zmienił się akcent w sklepie lub na stacji benzynowej jak babka wypowie cenę za cholerę nie można tego zrozumieć . Teraz coś dla Roberta poznaliśmy dzisiaj kolo z Litwy jechał na Aprilli Caponord 1000 na Altaj poszaleć na kamiennych szlakach i do Barnaul gdzie miał znajomych . Motor dziewiecioletni jeszcze mu się nic nie zepsulo a traktuje go bez zahamowań . To nara roztomili.

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 12

Zero km, Nowosybirsk

Spało się znakomicie bo całą noc padał deszcz. Rano też padał i dopiero w południe wyszło słońce. Leniuchowaliśmy do południa. W Nowosybirsku jest bardzo dobrze zaopatrzony sklep motocyklowy http://nbsmotor.ru/ i Andrzej chciał kupić tam olej Motul na wymianę. Postanowiliśmy więc iść na spacer do sklepu a przy okazji pooglądać miasto. Dodatkowo Andrzej zapisał się na masaż kręgosłupa. Jest okazja, gabinet na przeciwko, to czemu nie.

Miasto jest duże, ruch także. Ulice główne są szerokie, ale boczne są wąskie i zapchane samochodami. Samochody w 50% mają kierownice po prawej stronie. Efekt importu z Japonii. Marki samochodów też są jakieś dziwne, nieznane w Europie a wygląd nieznacznie różni się od europejskiej mody. W powietrzu unosi się smród spalin. Ulice są brudne, leży dużo piachu i ten piach i kurz czuć między zębami jak zgrzyta. Ludzie są przeważnie eleganccy i zadbani. Ciągle rozmawiają przez komórki. Pełno młodzieży ze iPhonami na wierzchu. Kobiety przeważnie w butach na obcasach, pokazują nogi. Kto może ubiera się obcisło. Widać, że każdy chce być modny. Jedyne co mi się nie podoba (ogólnie) to to, że kobiety w Rosji kombinują przy brwiach. Nie wiem do czego dążą, ale niekiedy mają tak wyregulowane brwi lub brwi permanentne, że głowa mała.

Nie jestem w stanie robić ludziom zdjęć portretowych, bo zdjęcia robię iPhonem, tu przydał by się jakiś węższy obiektyw i możliwość pozostania niezauważonym.

Ogólnie robimy mało zdjęć, bo choć pracę mamy siedzącą to ręce ciągle zajęte.

Ostatecznie okazało się, że masaż Andrzeja nie dojdzie do skutku, lekarza nie ma. Jednak w tej chwili wynalazł jeszcze coś w pobliży i poszedł. Zobaczymy czy się uda.

Udało się, masaż zaliczony. Po tylu dniach w siodle masaż to dobra rzecz.

IMG_3341-1024x768.jpg IMG_3342-1024x768.jpg

Okolica

IMG_3344-1024x768.jpg

Wejście do metra

IMG_3352-1024x768.jpg IMG_3353-1024x768.jpg

IMG_3358-1024x768.jpg IMG_3360-1024x768.jpg IMG_3361-1024x768.jpg

Pomnik na Placu Lenina. Z tyłu widać teatr

IMG_3362-1024x768.jpg

Novosibirskiy gosudarstvennyy akademicheskiy teatr opery i baleta

IMG_3363-1024x768.jpg

Bardzo klimatyczna restauracja w stylu zachodnim

IMG_3366-1024x768.jpg

IMG_3367-1024x768.jpg

Muzeum historii

IMG_3368-1024x768.jpg

W parku stroi pomnik bohaterów

IMG_3369-1024x768.jpg IMG_3371-e1436352785818-768x1024.jpg

Okolica

IMG_3372-1024x768.jpg IMG_3374-1024x768.jpg IMG_3373-1024x768.jpg

Tu mieszkamy. Uroczo.

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 13

664 km, Nowosybirsk -Aczyńsk

Rano pogoda idealna, 15 stopni i ani jednej chmury. Zrobiliśmy jeszcze sobie śniadanie w postaci jajek na twardo i kiełbaski i w drogę. Za miastem musiałem założyć podpinkę. Sybirskie 15 st ma moc około 10 st polskich. Dziś to był taki kolejny techniczny, dłuższy przelot. Aczyńsk nie jest interesujący. Już z daleka widać dymiące kominy, a wjeżdżając po prawej stronie widać gigantyczne hałdy czerwonej ziemi.

Gdy nawigacja kazała mi skręcić w drogę, na końcu której miał być hotel, to nie chciałem wierzyć. Taka techniczna droga między starymi fabrykami. Najpierw stare fabryki a potem nagle zmiana, więcej zieleni i nasz hotel Viktoria - nowy i ładny.

Na samym początku drogi zauważyłem myjnię. Było pusto. Wszedłem i zapytałem czy możemy umyć motocykle za 15 minut. Jasne. Wypakowaliśmy bagaże do pokoju i za chwilę nasze sprzęty były myte i polerowane. I to przez kobiety, bo to była damska myjnia.

Lecimy spać, bo już pięć godzin do przodu mamy i jest prawie jedenasta.

IMG_3377-1024x768.jpg IMG_3380-1024x768.jpg

Przerwa w drodze

IMG_3378-1024x768.jpg

Manty - pierogi z mięsem i śmietaną

IMG_3383-1024x768.jpgIMG_3386-1024x768.jpgIMG_3385-1024x768.jpg IMG_3391-1024x768.jpg IMG_3390-1024x768.jpg IMG_3389-1024x768.jpg

Wszystko wypolerowane

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 14

768 km, Aczyńsk - Niżnieudińsk

Wyruszyliśmy rano po śniadaniu z Aczyńska. Od wstania do wyjechania mija półtorej godziny. Jeszcze nam się nie udało szybciej. Do południa ścigaliśmy się z deszczem a po południu pogoda wspaniała. Nareszcie słońce i ciepło. Po drodze przejeżdżaliśmy obok Krasnojarska i przekraczaliśmy kolejną dumną rzekę - Jenisej. Kolejne miasto to Kańsk, ze swoją rzeką Kan. Przejazd przez Kańsk to katorga. Coś potwornego. Droga pozbawiona asfaltu z luźnymi kamieniami i piachem. Po tym wszystkim jadą TIRy i inne ciężarówki. Trzeba lawirować, nic nie widać. Ne będę stękał, ale był to najcięższy odcinek dotychczas. A potem droga była jak marzenie do samego końca. Nadziwić się nie mogłem, że potrafi być taka dobra nawierzchnia, a gdzie indziej w mieście piach i kamienie.

Jechaliśmy wzdłuż torów Kolei Transsyberyjskiej. Wszystko zadbane i odnowione, tory, nasypy, trakcja, sygnalizacja. Naprawdę robi wrażenie jakość utrzymania. Nie ma strachu jechać ewentualnie. Widzieliśmy składy towarowe, które nie miały końca. Ciągnęło je pięć lokomotyw. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem. Widzieliśmy także skład osobowy, ciągnięty przez trzy lokomotywy. Z zewnątrz wszystkie wagony na światowym poziomie. Przyroda wokoło przepiękna, bujna, soczysta. Drzewa to teraz głównie mieszanka brzóz i drzew iglastych. Bezkres lasów. Wrażenie duże.

Zrobiliśmy techniczny nocleg przy trasie. Hotelik podły. Ujęła mnie metoda mocowania kranu. Reszta też w tym stylu. Jutro już chcemy dojechać do Irkucka, a tam mamy dobry hotel.

IMG_3404-1024x768.jpg

Szaszłyk. Tutejsza klasyka dostępna wszędzie

IMG_3411-1024x768.jpg

Irkucka Oblast i mamy sześć godzin do przodu

IMG_3419-1024x768.jpg

No comments

Odnośnik do komentarza
  • Sympatycy

Witejcie roztomili ja też coś od siebie , myśleliśmy że nawierzchnia nie jest w stanie nas zaskoczyć mylilismy się obwodnica Kanska , dotychczas najgorsze co nas spotkało . Tego było 5km szutru na twardym kamienistym podłożu z potężnymi dziurami , przed nami ciężarówka która gubila deski z przeciwka tiry podnosjly tumany pyłu makabra . Przed pomnikiem Irkuckiej Oblasti wyprzedzilismy kolumne weselną która dojechala do pomnika na zdjęcia ślubne Marcin odjechał a ze mną zrobili sesję zdjęciową obok na motocyklu i to zarówno państwo młodzi jak i goście nie chcieli mnie wypuścić jak dowiedzieli się skąd jedziemy i dokąd. Jedziemy dalej to nara .

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 15

559 km, Niżnieudińsk- Irkuck

To mały krok dla ludzkości, ale wielki dla człowieka. Czyli dla mnie i Andrzeja. Takie jest motto dnia.

Po 15 dniach jazdy i 6706 km dojechaliśmy do Irkucka. To jeszcze nie Bajkał, ale już dziś odtrąbiam sukces tego etapu. Nad samo jezioro pojedziemy jutro.

Dziś droga była fajna. Jechaliśmy w gorącu. Było chyba ze 30 stopni. Jedliśmy obiad w przydrożnym "Kafe" i spotkaliśmy polaków podróżujących autostopem już 8 miesięcy po świecie. Czym jest nasza wyprawa w porównaniu do ich historii. Miast znanych na szlaku dziś nie było. Przejechaliśmy dwie znane rzeki Oka i Angara. Aż w końcu dojechaliśmy do miasta.

Pierwsze kroki skierowaliśmy do polskiego kościoła w Irkucku. Chcieliśmy zobaczyć jak tam jest i pogadać chwilę. Tak też się stało. Rozmawialiśmy z polakami począwszy od kleryka Wojtka poprzez zakonnice i księdza aż po samego proboszcza Włodzimierza. Podpowiedzieli nam nieco informacji pomocnych przy planowaniu pobytu w tych stronach. Zostaniemy w tych stronach 2-3 dni.

IMG_3435-1024x768.jpg

Nasza restauracja

IMG_3436-1024x768.jpg

Zupa "Szczi" i kotlecik. Jak zwykle smaczne i świeże

IMG_3440.jpg

Pamiątkowa focia

IMG_3481-1024x768.jpg IMG_3482-e1436619658561-768x1024.jpg IMG_3479-1024x768.jpg

Katedra Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny w Irkucku

Odnośnik do komentarza
  • Administrator

Dzień 16

70 km, Irkuck - Listwianka

Rano przed wyjazdem do Listwianki, poszliśmy na spacer porobić zdjęcia

Całe ulice w drzewach, które ewidentnie są zarażone jakąś chorobą

IMG_3502-1024x768.jpg IMG_3503-1024x768.jpg IMG_3504-1024x768.jpg

Architektura miasta. Starałem się fotografować stare budynki, nowych też jest bardzo dużo.IMG_3522-1024x768.jpg IMG_3521-1024x768.jpg IMG_3520-1024x768.jpg IMG_3505-1024x768.jpg IMG_3506-1024x768.jpg IMG_3507-1024x768.jpg IMG_3508-1024x768.jpg IMG_3509-1024x768.jpg IMG_3510-1024x768.jpg IMG_3511-1024x768.jpg IMG_3512-1024x768.jpg IMG_3513-1024x768.jpg IMG_3514-1024x768.jpg IMG_3515-1024x768.jpg IMG_3516-1024x768.jpg IMG_3517-1024x768.jpg IMG_3518-1024x768.jpg IMG_3519-e1436680955532-768x1024.jpg

I jeszcze zdjęcia z poprzedniej nocy

IMG_3490-1024x768.jpg IMG_3489-1024x768.jpg IMG_3500-1024x768.jpg IMG_3498-1024x768.jpg

Targowisko w Listwiance

IMG_3543-1024x768.jpg IMG_3541-1024x768.jpg IMG_3540-1024x768.jpg IMG_3539-1024x768.jpgIMG_3529-1024x768.jpg

Kupujemy rybę Omul. Ryba żyjąca tylko w Bajkale. Bardzo smaczna. W smaku jak "chuda makrela"

IMG_3528-1024x768.jpgIMG_3527-1024x768.jpgIMG_3545-1024x768.jpgIMG_3544-1024x768.jpg IMG_3538-1024x768.jpg IMG_3537-1024x768.jpg IMG_3536-1024x768.jpg IMG_3535-1024x768.jpg IMG_3534-1024x768.jpg IMG_3533-1024x768.jpg

Piec obwoźny

IMG_3532-1024x768.jpg IMG_3531-1024x768.jpg IMG_3530-1024x768.jpg IMG_3546-1024x768.jpg

Tu mieszkamy

IMG_3547-1024x768.jpg

Omul

Odnośnik do komentarza
  • Sympatycy

Witejcie roztomili, jesteśmy niesamowicie zmęczeni , Listwianka i Bajkał pożegnały nas rano obfitym deszczem który towarzyszył nam prawie do samego Ułan Ude . Jest to trasa przez góry objezdza się Bajkał od południa bo nie ma promu , byłoby 180 km a musieliśmy nakręcić 550 .Co do nawierzchni moge zanudzac ale dziś było to co już przezylismy razy dwa . Większość samochodów osobowych które tu jeżdżą mają kierownicę po nieslusznej stronie na pytanie dlaczego tak padła odpowiedź " bo ruskie ploche a japonskie dobre" . Jesteśmy na prowincji miasta w hostelu a do centrum jeszcze 10km . Jutro napieramy na Mongolie . Jeszcze jedno , większość samochodów które tu jeżdżą mają dziwny spojlerek na masce zdjęcie daje Marcin

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...